JKM: Nawet wiążące referendum i tak nic nie zmieni

REKLAMA

NCZAS: Jeśli referendum jednak będzie wiążące, co oznaczałoby dla Polski wprowadzenie JOW-ów?

KORWIN-MIKKE: Nic szczególnego. Prezesi partii będą kontrolować parlament. Dzisiaj się zdarza, że człowiek z dalszych miejsc na liście, o którym prezes nawet nie wie, wchodzi. Przy JOW-ach prezes będzie ręcznie decydował o każdym miejscu, w całej Polsce. Taka ręczna robota w wykonaniu prezesa – wbrew temu, co mówi Kukiz. Będzie dokładnie odwrotnie, niż twierdzi. Rzeczywiście prezes zostanie zmuszony do wystawienia nie tylko „miernych, ale wiernych”, co stanowi w moim przekonaniu błędną strategię. Prezes partii powinien mieć szable „mierne, ale wierne”, bo po co inne. Tak naprawdę jeżeli mamy już mieć demokrację, lepszym systemem byłby system proporcjonalny, bo dziś takiego, jak widać, nie ma. Proszę sobie wyobrazić taki wynik wyborczy: dziesięć partii ma po 5,1%, a kolejne dziesięć partii po 4,9%. Ta druga dziesiątka nie wejdzie do parlamentu. System nie jest proporcjonalny również pod innymi względami. Przed wojną każda partia miała numerek. Po głosowaniu jedna partia miała 100 mandatów, inna 130. Następnie wchodzili ludzie jako posłowie. Głosowano nie na człowieka, tylko na partię. Odwrotnie niż chce Kukiz.

REKLAMA

Dziś można zrobić tak, aby nie wybierać „miernych, ale wiernych”. Sala sejmowa składałaby się z 15 lub 20 osób, bo tyle partii przekroczyłoby jeden czy pół procenta. Odbyłaby się dyskusja, a później przy głosowaniu każdy miałby tyle głosów, ile dostała partia w wyborach. Nie ma potrzeby obecności innych posłów. Czy dziś ten inny poseł będzie samodzielny? Czy zagłosuje inaczej niż prezes partii? To by świadczyło, że w partii coś nie jest w porządku.

NCZAS: Czy z rozmów z wyborcami wynika, że ludzie się jeszcze wahają między „Ruchem Kukiza” a partią KORWiN?

KORWIN-MIKKE: Jeszcze zdarzają się zwolennicy Kukiza. Otrzymałem taką relację, gdyż pan Kukiz równolegle jeździł po Helu, że podobno była bardzo mała frekwencja. Nie mogę tego sprawdzić, mam jedno źródło. Informacja ciekawa, tym bardziej że jeździł z koncertami. Nie jest tak, że organizuje spotkania i przekonuje, tylko jeździ i śpiewa. Na moich spotkaniach ciekawe doświadczenia. W Krynicy Morskiej podszedł do mnie górnik z prywatnej kopalni i poskarżył się, że mają kłopoty, bo państwo faworyzuje kopalnie państwowe.

NCZAS: Czy po tych kilku miesiącach od wyborów prezydenckich, doświadczeniach rozmów dotyczących wspólnej listy ma Pan wrażenie, że była szansa na porozumienie z Pawłem Kukizem? I co przesądziło o tym, że do porozumienia nie doszło?

KORWIN-MIKKE: Pan Kukiz kategorycznie odmawia podania programu. Co więcej – mówi, że programu mieć nie można. To tak jakby mówił: wsiadajcie do mojego samochodu, a na pytanie, dokąd samochód jedzie, odpowie, że nie wie. Nie tylko nie wie, po prostu nie ma programu. To jest trochę szokujące, dlatego spada mu tak drastycznie poparcie. Ludzie zaczęli się stukać w głowę. Bardzo lubię Pana Kukiza, ale chciałbym wiedzieć, o co człowiekowi chodzi. Najpierw nawiązał kontakty z Solidarnością ’80, co nas zastopowało z rozmowami, gdyż to skrajnie lewacka organizacja. Później z nią zerwał i zerwał także z samorządowcami. Nawiązał kontakty z Kongresem Nowej Prawicy. W tej chwili z nimi zerwał i Kongres Nowej Prawicy kategorycznie zabrania startować z list Kukiza i współpracować z jego organizacją. Nie wiadomo, co się właściwie dzieje.

NCZAS: Czy pojawia się możliwość startowania do parlamentu wspólnie z Grzegorzem Braunem, częścią Ruchu Narodowego, a może z Kongresem Nowej Prawicy?

KORWIN-MIKKE: Wszystko możliwe, jeszcze jest czas do wyborów.

REKLAMA