Ziemkiewicz: PiS jest socjalistyczny z ducha

REKLAMA

Z Rafałem Ziemkiewiczem rozmawia Rafał Pazio.

NCZAS: Jak oceniasz rozwiązanie polskiego rządu, który proponuje 12 złotych jako przymusową płacę minimalną za godzinę – taką samą w Warszawie, jak i w Komarówce Podlaskiej.

REKLAMA

ZIEMKIEWICZ: Nie dziwi mnie to, ale oczywiście nie cieszy. To było do przewidzenia, bo Prawo i Sprawiedliwość jest formacją socjalistyczną z ducha. To są przecież pogrobowcy sanacji, a sanacja właśnie taka była. Są tam młodzi ludzie, ale wciąż niżej w hierarchii, którzy mają inne poglądy. Trzon stanowi zakon Porozumienia Centrum, a to zakuci etatyści. Ludzie przekonani, że tak jest dobrze. Prorokuję, że będzie to przyczyną upadku rządów PiS-u za cztery lata. Mam nadzieję, że ten upadek otworzy drogę do przesunięcia się opinii publicznej bardziej na prawo, a beneficjantem nie będzie Ryszard Petru, tylko ktoś, kto ma rzeczywiście mocno wolnorynkowe poglądy. Na razie trzeba przetrwać te wszystkie pomysły, których jest tam więcej – i to nie jest tylko kwestia płacy minimalnej, ale także przyznania prawa Inspekcji Pracy do obciążania pracodawców natychmiastowymi wypłatami minimalnego wynagrodzenia i rozmaite inne takie rzeczy. Są to środki z arsenału używanego od wielu, wielu lat w różnych krajach. Nigdzie na dłuższą metę dobrze się tym krajom nie przysłużyły. Cieszą się jednak popularnością, gdyż wielu ludzi odczytuje to jako troskę państwa o człowieka. Wyborcy skłonni są na takie rozwiązania głosować.

Rozumiesz jakoś postępowanie wolnościowców typu wicepremier Mateusz Morawiecki czy minister finansów Paweł Szałamacha, którzy firmują takie rozwiązania typu 12 złotych za godzinę?

Mam nadzieję, że traktują to jak przejściowy kompromis. Coś niezbędnego dla ustabilizowania sytuacji, żeby potem od tego odejść. Istnieje jednak obawa, że – jak to głosi stara zasada – prowizorki są najtrwalsze i będzie od nich odejść bardzo trudno.

Jak oceniasz to, w jaki sposób komentuje rządy PiS pani profesor Jadwiga Staniszkisz?

Jadwiga Staniszkis jest konsekwentna. Pamiętam, kiedy krytykowała Beatę Szydło i mówiła, że to jest fatalny pomysł, żeby osoba, która w Komisji Finansów dała się poznać jako zakuta, kompletna socjalistka, została premierem. Jadwiga Staniszkis pewne rzeczy PiS-owi doradzała. PiS te jej porady zupełnie zignorował, wręcz zrobił wszystko na odwrót, więc nie dziwię się, że krytykuje. Dziwię jednak pewnemu zacietrzewieniu, personalnym atakom np. na Marka Magierowskiego. To coś bardzo przykrego. Nie chciałbym tego komentować. Mam nadzieję, że pani profesor się opamięta. Nie co do treści, bo krytykowanie PiS-u może być jak najbardziej w porządku, tylko co do formy, w jakiej to robi.

Mówiłeś o eurosceptykach, że będzie ich przybywać. Tymczasem Beata Szydło mówiła, że byliśmy w Unii, jesteśmy i będziemy.

To jest właśnie ten problem PiS-u, który w tej sprawie jest „za, a nawet przeciw”. Eurosceptyzycm to nie jest sytuacja zerojedynkowa. Z Unii Europejskiej też bym się w tej chwili nie wypisywał. Powinniśmy w niej walczyć o status Norwegii, czyli zachować maksimum związków gospodarczych z Europą i minimum związków politycznych. Tak bym formułował Polski cel w Europie. Między stanem rozpłaszczenia à la Donald Tusk, a kursem stuprocentowo antyunijnym à la Korwin-Mikke jest jeszcze całe spektrum postaw, które możemy przyjmować. PiS-owi to bardzo trudno zrobić, bo jest skrępowany tzw. dziedzictwem Lecha Kaczyńskiego, do którego zalicza się również to, jak został zrobiony w balona przez Sarkozy’ego i innych przywódców unijnych na szczycie w Brukseli. Podpisał fikcyjny kompromis zawierający mechanizm z Joaniny i w ten sposób podpisał traktat lizboński. Nie musiał tego robić. Można było to rozegrać dużo lepiej, dużo skuteczniej dla Polski. PiS jednak z oczywistych względów nie może wyjść poza dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego, w związku z czym jego zapewnienia, że będzie w Unii Europejskiej twardy i będzie się starał polskich interesów maksymalnie bronić, są przez to nie do końca przekonujące.

REKLAMA