Kapłanka

REKLAMA

Jestem, jak ogromna większość Włoszek, katoliczką. Nie pisałam o tym – bo to, o czym pisze, jest wspólne dla wszystkich kobiet – katoliczek i protestantek, muzułmanek i żydówek, ateistek i fundamentalistek.
Tu piszą – wyjątkowo – o sprawie wewnątrz-katolickiej. Ma ona jednak ważne znaczenie dla zrozumienia stosunków męsko damskich. Niekatoliczki więc niech traktują to jako ilustrację.
Czytam czasem, że „kobiety w Kościele włoskim” domagają się prawa do bycia kapłankami. Są to jednak bardzo nieliczne kobiety. Ja znam tylko jedna taką – i w życiu nie przypuściłabym, ze jest ona katoliczką. Bardzo głęboko się z tym kryje.
W odróżnieniu od innych narodów my, Włoszki, od lat żyjące blisko z wszystkimi papieżami, świetnie wiemy, że nabożeństwo jest swoistym teatrem. Komunie można przyjąć w dowolnym miejscu, w dowolnym też miejscu wypowiedzieć można właściwe słowa Rytuału. Natomiast nabożeństwo w kościele – och, te światła, te obrazy, to zdobione sklepienie – to namaszczenie, z jakim ksiądz unosi swoje ręce – to przecież zwykły teatr. Ale właśnie chcemy mięć taki teatr. Dlaczego nie możemy przyjąć Komunii Św. w podniosłej, uroczystej atmosferze?
Gdy w rodzinie odbywa się uroczystość, zawsze prosimy, by przemówił jakiś Mężczyzna. Słowa wypowiadane przez Mężczyzn maja jakby większa wagę. (Może dlatego, że mniej mówią? Może dlatego, że są wypowiedziane niższym głosem, który tak lubimy? Może dlatego, że Oni są wyżsi od nas?) I to my tego chcemy. Nie Mężczyźni.
Dokładnie to samo dotyczy nabożeństw w kościele. My, kobiety, nie przychodzimy tam, by oglądać inne kobiety. Przed Ołtarzem chcemy widzieć i słyszeć Mężczyznę. Bo kto inny może stanąć na stopniach na miejscu Abrahama, Mojżesza, Jana Chrzciciela, Jezusa Chrystusa, Savanaroli – a choćby Kalwina i Lutra?
Kobieta? Wolne żarty! Gdy słyszę przemawiającego Mężczyznę – to słucham. Gdy słyszę kobietę – zaraz bym się z nia pokłóciła. Więc ja chcę mieć przed Ołtarzem Mężczyznę – a nie inną kobietę.
A bycie Kapłanką – rzecz rzeczywiście wspaniała! Z tym, że ja jestem kapłanką. Jak nasze przodkinie, Etrurki, Sabinki, Rzymianki…
Jestem Kapłanką Domowego Ogniska. Jestem w swoim Domu – i strzegę mojego Domu, dzieci moich i mojego Mężczyzny. I wiecie: kiedy stawiam na stół wazę z zupą, w oczach całej rodziny widzę iście nabożne skupienie. W tej roli czuję się naprawdę bardzo dobrze.

REKLAMA