Kobiecy Klub

REKLAMA

Feministki to, jak wiadomo, idiotki. Mamy takie – głównie w „La Repubblica”. Ostatnio zaczęły z tryumfem pisać o powstających „klubach tylko dla kobiet” jako o szczytowej zdobyczy „feminizmu”. Zdaje się, że widzą się już jako Niemki w przedziałach „Nur fűr Deutsche” – Niemcy urządzali takie w różnych krajach okupowanych podczas II wojny światowej.
Tymczasem zdobycz to nie najnowsza. Osobne przedziały dla kobiet i mężczyzn istniały od początku istnienia kolei. Istniały we Włoszech tam, gdzie były wpływy austriackie, istniały w Niemczech (mam przedwojenne „Rozmówki dla kobiet” Langenscheidta z pytaniem: „Wo ist das Damen-Coupé?”. W Indiach istniały i istnieją nieprzerwanie do dziś – akcja książki Anity Nair, „Przedział dla pań” („Cuccette per signora”), którą tak ładnie przełożyła moja przyjaciółka, Franciszka Diano, toczy się właśnie w takim przedziale.
Gdyby ktoś wprowadził powszechnie takie przedziały, to byłby (wbrew feministkom) powrót do normalności – do czasów, gdy po obiedzie panie szły do saloniku omawiać ważne problemy rodzinne, a mężczyźni w palarni plotkowali o polityce, sporcie i kobietach. Bo przecież my czujemy się swobodnie tylko w swoim towarzystwie, a Oni zapewne też tylko w swoim.
Nie może to być jednak ghetto. Muszą istnieć również przedziały wspólne. Dla każdego coś miłego. Szkoda, że we Włoszech tak mało jest feministek. Warto by je naprawdę podpuścić do zakładania kobiecych klubów – gdzie Mężczyźni nie mieliby wstępu. A wtedy feministki przekonałyby się z przerażeniem, że powstałyby także kluby tylko dla Panów – no i bardzo dobrze.
Tak naprawdę nie są potrzebne żadne restrykcje. Jak się urządzi typowy Klub dla Pań, to żaden Mężczyzna tam nie wejdzie. I odwrotnie: my fatalnie czujemy się we wnętrzach męskich. A co to oznacza? To, że we wnętrzach nijakich i my, i Oni czujemy się nie tak dobrze, jak moglibyśmy się czuć!
Gdyby takie kluby dla kobiet masowo powstały, to mogłybyśmy w nich rozpocząć naukę jakiegoś specjalnego języka – tylko dla kobiet. Byśmy mogły porozumiewać się miedzy sobą tak, aby Oni tego nie mogli zrozumieć.
W dobie ujednolicenia wszystkiego stworzenie takiego damskiego języka jest pilną koniecznością. Może wydam się komuś wariatką, ale wierzę, że taki język zacznie się wytwarzać, jak tylko takie kluby powstaną. Byśmy mogły mówić o Mężczyznach – ale tak subtelnie, po kobiecemu, a nie tak, jak Oni czasem mówią o kobietach.
Taki język powstanie, zobaczycie!

REKLAMA