Osobowość w szatach arlekina

REKLAMA

Wypowiedzi tego rodzaju świadczą o ujednoliceniu uczniów, którzy wolą należeć do wspólnoty, gdzie wszyscy są tacy sami, mimo że werbalnie głoszą pochwałę indywidualizmu! Paradoks? Nie! Kolejny pomysł pana Romana Giertycha znów wzbudził zapalczywe dyskusje. Minister edukacji tym razem zaproponował wprowadzenie mundurków do szkół. Właściwie to nic nowego, bo takie pomysły pojawiają się co jakiś czas od lat i niezmiennie obfitują w dyskusje. Przy tym „za” albo „przeciw” nie są jednoznacznie zależne od przekonań politycznych czy ideowych ich uczestników; idą na ogół w poprzek tych podziałów, a motywacje i argumenty bywały i bywają różnorodne. Zazwyczaj przeciwna w większości jest młodzież, chociaż nie wiem, czy istotnie w większości.

Jeśli wracam do tej sprawy to dlatego, że pan minister Giertych akurat dał okazję do wypowiedzenia się na ten temat, ale okazję dała i młodzież. Niechęć do mundurków wyrażała ona (zresztą nie cała) w prosty sposób. Oto nie wyobraża ona sobie noszenia mundurków w szkole, ponieważ jednolite stroje dla każdego to temperowanie osobowości jednostki. Albo też jest to krok w stronę ujednolicenia uczniów, którzy są przecież różni i chcą tacy pozostać. Jeżeli ktoś nie chce być indywidualnością, lecz woli należeć do wspólnoty, w której wszyscy są tacy sami, niech idzie do prywatnej szkoły, gdzie na ogół obowiązują mundurki.

REKLAMA

Wypowiedzi tego rodzaju świadczą o ujednoliceniu uczniów, którzy wolą należeć do wspólnoty, gdzie wszyscy są tacy sami, mimo że werbalnie głoszą pochwałę indywidualizmu! Paradoks? Nie! Bo oni w swoim tak pojętym jednorodnym głoszeniu indywidualizmu zamieniają się w kolektyw charakteryzujący się jednorodnością myślenia i używający jednorodnych argumentów.
Rzecz w tym, że uważają, iż mundurek temperuje i ogranicza (jeśli nie niweluje) osobowość, dusi różnorodność i indywidualność. Otóż osobowość, różnorodność czy indywidualność nie polega na noszeniu rozmaitych, dowolnych strojów, lecz na myśleniu, na przekonaniach, które mogą być bardzo odmienne, mimo takich samych ubrań. Osobowość i własną tożsamość uzyskuje się nie według tego, co nosi się na ciele, lecz według tego, co nosi się w głowie.

Być może tę niedojrzałość w rozumowaniu należy przypisać niedojrzałości właściwej wiekowi. Człowiek wtedy kształtuje dopiero swoją osobowość i rozumienie świata. A może należy przypisać ją stadnej gonitwie za modą obyczajową? Maria Migdalska w pracy magisterskiej „Moda i autokreacja we współczesnej metropolii”, obronionej w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej w 2004 r., pisała między innymi o autokreatywności, na którą duży wpływ ma moda: „Indywidualizm staje się pożądaną wartością, jednocześnie trudno jest swoje unikalne >ja< wykreować”. Natomiast łatwo jest wykreować owe własne „ja” za pomocą fryzury, stroju, tatuażu, modnego zachowania się i używania modnych słów i zwrotów. Model jest, więc nie trzeba zastanawiać się, jakim jestem, lecz czerpać z tego modelu jak z półek w supermarkecie. Zwłaszcza że – jak dodaje wspomniana autorka – „współczesne społeczeństwo jest społeczeństwem spektaklu”. A w takim razie nie ważne, kto kim jest naprawdę, jaką ma osobowość, lecz czy wpasowuje się w modę, z natury rzeczy przeczącą osobowości i różnorodności, gdyż będącej zjawiskiem kolektywnym, a życie bywa rozpoznawane jako symulacja image`em, gdzie wirtualność brana jest za rzeczywistość.

REKLAMA