Wiersz zaangażowany antybiurokratycznie – odsłona trzecia

REKLAMA

Oto kolejny wierszyk wzorowany na „Lokomotywie”. Całkiem sprawny, choć w kilku miejscach poprawiliśmy. A na końcu rewolucyjny nieco. Może dlatego autor ukrywa swoje nazwisko przed publicznością. Oczywiście jak prześle nam adres pocztowy, to wyślemy Parkinsona. Czekam na kolejne dzieła!

Ma szmery w sercu Babcia nieboga,
bieży więc szybko do kardiologa.
A tam kolejka długa jak nić,
ubezpieczeni także chcą żyć.

Swoje w kolejce tu odsiedziała
i wyrok taki wnet usłyszała:
– Trzeba tu pilnie zrobić badania,
ale nie zrobię bez skierowania.

REKLAMA

Więc idzie Babcia, nie mówiąc słowa,
tam, gdzie przychodnia jej rejonowa.
A tam kolejka długa jak wstęga,
bo biurokracja – to jest potęga!

Przechodzą Babcię po krzyżu dreszcze,
gdy słyszy: – Nie ma pani w rejestrze.
do Kasy Chorych trzeba by gnać,
by zaświadczenie zechcieli dać.

Do Kasy Chorych przez wiele lat
wpłaciła Babcia niemało rat,
więc mimo bardzo brzydkiej pogody
na marmurowe wspina się schody.

Korytarz długi – pokoi wiele,
cisza tu, spokój niczym w Kościele;
i niezliczonych lśnią biurek blaty,
tu się podziały babcine raty!

Ale nie traćmy pogody ducha,
urzędnik mówi, a Babcia słucha:
– My bardzo chętnie i w dobrej wierze,
lecz nie ma pani tu, w komputerze.

– Kto temu winien? – Babcia powiada.
Urzędnik tylko ręce rozkłada:
– Szanowna pani wiarę mi da,
ktoś temu winien, ale nie ja!

Choć oddech krótki, lecz mus to mus,
Babcia iść musi, gdzie stoi ZUS.
Tam też budynki piękne i nowe,
wszystko za Babci składki rentowe.

W środku kolejka długa jak rzeka,
bo bardzo wiele innych babć czeka.
Biurokratyczny dławi kaganiec –
Babcia odmawia cicho różaniec


i myśli sobie w skrytości biedna:
– Ich jest tak wielu – ja tylko jedna.
Lecz choć tak wielu ich urzęduje,
dlaczego tylko jeden przyjmuje?

Cóż, z Babci nie jest taka kruszyna,
zmogła Hitlera, zmogła Stalina.
Choć po urzędach daleka droga,
a Babcię boli już druga noga,
papierki wszystkie w kupę zebrała,
do rejonowej znów poleciała.
– Czy tutaj da się chorować godnie?
– Niech pani czeka ze dwa tygodnie.
Pacjent jest dobrem najwyższej troski,
więc stosujemy tylko strajk włoski.


W laboratorium grupa nieliczna.
To jest selekcja… biurokratyczna.
Tłum się tam straszny pod drzwiami tłoczy,
Babcia już ledwo widzi na oczy


i z nóg już leci biedna kobita…
Ale ją dziadek w objęcia chwyta:
– Na szmery w sercu mam po pradziadku
nalewkę – przepis dostałem w spadku.


Ach, miła pani, nie traćmy ducha,
wojen nie zmogła nas zawierucha,
myśmy Polacy, wytrwała nacja
– i nie wykończy nas biurokracja!


Wrócą tu z Anglii wnuki niebawem,
zrobią porządek z tym głupim prawem,
a jak nie wrócą – mówię bez kitu –
w piwnicy skrzynkę mam dynamitu!

WB

REKLAMA