Wolność słowa po hiszpańsku

REKLAMA

Ekolodzy oburzeni. Socjalistyczny rząd oburzony. Lewicowe media oburzone. Wielka draka w Hiszpanii. Powód? Mariano Rajoy, lider prawicowej, opozycyjnej Partii Ludowej, ośmielił się stwierdzić podczas konferencji prasowej, że walka z ociepleniem klimatu jest wprawdzie ważna, ale „nie musimy z tego od razu robić globalnego, politycznego problemu”. Rajoy został z miejsca uznany za nieodpowiedzialnego szaleńca. Sekretarz generalny partii socjalistycznej nazwał zdania wypowiedziane przez Rajoya „bredniami”. Inny polityk rządzącej PSOE skomentował ten wybryk z nutką fałszywej troski w głosie: „Na nic tłumaczenie ludziom, jak ważna jest konieczność ochrony naszego środowiska, na nic przekonywanie, że wszyscy powinni używać zasobów naturalnych w sposób racjonalny, skoro przywódca partii aspirującej do władzy lekceważy sobie w tak frywolny sposób prawdziwe zagrożenia”. Nierozsądna biedaczyna z tego Rajoya. W ciągu kilku godzin został sprowadzony do parteru i zdeptany. Odsądzony od czci i wiary. Zdefiniowany jako ciemnogorodzianin, niedouczony prowincjusz, niezdający sobie sprawy z „prawdziwych zagrożeń”.

Zawsze podziwiałem lewicę za ten fantastyczny dar wykluczania. Konserwatyści nigdy się tego nie nauczą, może dlatego, że zachowują przyzwoitość w debacie publicznej, lubią się spierać, bić na argumenty, fechtować. Traktują wolność słowa poważnie. „Wolność słowa” według lewicy należy zawsze ujmować w cudzysłów. Rajoy najwyraźniej o tym zapomniał. Najwyraźniej nie dotarły do niego artykuły z liberalnej prasy amerykańskiej, w której od dłuższego czasu wobec „wątpiących” używa się określenia „climate change denier”, co nieodparcie ma się kojarzyć z „Holocaust denier”, czyli negacjonistą Zagłady. Nic dziwnego, że tuż po wysoce oburzających wypowiedziach Rajoya pojawiły się porównania do retoryki z czasów generała Franco.

REKLAMA

Chryste! Czyż to nie oznaka postępującej paranoi? Czy będzie można jeszcze kiedyś zwątpić w globalne ocieplenie, nie narażając się na najgorsze obelgi? W Szwecji ludziom grozi więzienie za publiczne stwierdzenie, że homoseksualizm to grzech. Czy czekają nas teraz grzywny za sceptycyzm w kwestii upałów i huraganów?

Być może moje obawy są przesadzone, być może unoszę się niepotrzebnie. Wszak OBWE, Komitet Helsiński, Rada Europy i Amnesty International zaprotestują na pewno przeciwko tak brutalnemu ograniczaniu wolności słowa. Na pewno wystosują jakiś apel. Napiszą odezwę. Ani chybił.

(źródło)

REKLAMA