Jak wraca cenzura?

REKLAMA

Takiej historii jeszcze w Polsce nie było. Oto mecz czołowego klubu polskiej ligi, czyli Legii Warszawa, z Jagiellonią Białystok został w miniony weekend przerwany, bo delegat PZPN, niejaki Andrzej Tomaszewski, dopatrzył się na jakiejś kibicowskiej fladze symbolu rasistowskiego.

Otóż jego zdaniem figurował na niej symbol tzw. white power, czyli biała zaciśnięta pięść w wieńcu. Wprawdzie wszyscy, co mieli oczy, zauważyli na fladze czerwoną pięść z płomieniem (czyżby chodziło o jakiś ruch indiański?), ale machina politpoprawności ruszyła i już po kilku minutach na serwisie „Gazety Wyborczej” ukazał się wstrząsający tekst dziennikarza Rafał Steca, który przykładowo i bezkompromisowo potępił rasizm wszystkich białostoczan w ogóle, a kiboli Jagiellonii – bo tak się pisze obecnie o kibicach – w szczególności.

REKLAMA

Nie minęło kilka godzin, a rzeczony Stec na tej samej stronie „GW” wypichcił przeprosiny, z których wynika, że symbolem pięści posługują się jakieś organizacje komunistyczne – więc pięść, zwłaszcza czerwona, niekoniecznie jest rasistowska, choć on, Stec, rasizm potępia mimo wszystko wyjątkowo mocno i stanowczo. A winą za swe nieubłagane potępienie rasizmu tam, gdzie go nie było, obarczył słabowity wzrok delegata czy może powinno się raczej napisać: komisarza politycznego PZPN.

A teraz obrazek drugi. Oto w ten sam weekend w „Dzienniku” ukazał się tekst, w którym gazeta informuje swych czytelników z prawdziwą radością, że zachowanie JKM we Wrześni nie ujdzie mu na sucho, bo Ursynowskie Stowarzyszenie Niepełnosprawnych doniosło na niego do prokuratury, „że czyn popełniony przez Janusza Korwin-Mikkego wyczerpuje znamiona czynu popełnionego ze szczególnym okrucieństwem”, więc trzeba go przykładnie zapuszkować. Dziennikarka poprosiła o skomentowanie tego faktu byłą już szefową Partii Kobiet, Manuelę Gretkowską.

I co usłyszała? – Jeśli ludzie nie czują, że przekroczyli próg głupoty czy dobrego smaku, sankcje prawne są jedynym rozwiązaniem – zawyrokowała autorka książek o tym, co nosi we własnych majtkach, kreowana kiedyś na wybitną pisarkę i dziennikarkę.

Wojna z wolnością słowa zaczyna się od takich kuriozalnych incydentów. Ale potem toczy się już zwykle zupełnie na serio. Może już czas w obronie swobody wypowiadania opinii stworzyć czarną listę jej otwartych przeciwników. Trzy pierwsze nazwiska mogę już podać: Rafał Stec, Andrzej Tomaszewski, Manuela Gretkowska…

REKLAMA