Ziemkiewicz: pedofilia polityczna

REKLAMA

Istnieje coś równie obrzydliwego, jak seksualne wykorzystywanie dzieci – a mianowicie wykorzystywanie ich do polityki. I nie uważam, aby można się było na to godzić w jakiejkolwiek, nawet najbardziej niewinnej formie. Wkurza mnie do granic możliwości, że politycy uwielbiają umieszczać dzieci na plakatach, głaskać przed kamerą po główkach. Zwłaszcza że w dziewięciu wypadkach na dziesięć niewinne oczy dziecka mają posłużyć dorwaniu się przez dorosłego do ciemnych interesów.

Prezydent Kwaśniewski, który od święta otaczał się dziećmi w belwederskich ogrodach, w czasach swojej świetności jednym podpisem uniemożliwił zakazanie adresowanej do dzieci reklamy – które to prawo, chroniące najmłodszych przed zmasowaną psychologiczną manipulacją w mediach, wprowadziły u siebie już wszystkie cywilizowane kraje. Od paru lat utarło się też w Polsce urządzanie dorocznego cyrku pod hasłem „parlament dziecięcy” – jakby polityka nie była zajęciem wystarczająco brudnym, by dzieci trzymać od niej z daleka. Ale oczywiście żadna władza nie umiała oprzeć się pokusie pokazania w telewizji dzieci, które spontanicznie „uchwalają” akurat to, co ona głosi. Co roku więc musimy oglądać małych „posłów”, którzy z przejęciem na dziecięcych buziach deklamują wyuczone slogany o integracji europejskiej, dokładnie tak, jak za komuny deklamowały o pokoju i socjalizmie.

REKLAMA

Oglądam w telewizji „Sky” reportaże z „antywojennych manifestacji”. Gdzie się kamera nie obróci – dziesięcio, dwunastoletnie dzieciaki. Dlaczego dzieci te nie są w szkole? Ależ są – cała szkoła przyprowadzona została na manifestację przez nauczycieli, tak jak mnie i moich rówieśników prowadzano na pochody pierwszomajowe albo witanie papierowymi chorągiewkami Breżniewa. Tyle że my już w wieku kilku lat mieliśmy to w de, a brytyjskie czy francuskie dzieci wydają się przejęte do granic histerii. Wrzeszczą coś fanatycznie o amerykańskim imperializmie, ku nieskrywanej dumie podbechtujących ich „pedagogów”.

Tych samych, którzy wcześniej tresowali niewiniątka do deklamowania równie histerycznych bredni o Haiderze albo spontanicznych protestów przeciw wysokiemu wynikowi wyborczemu Le Pena. Taka zapanowała na Zachodzie moda, większość nauczycieli pochodzi tam z lewackiego pomiotu 68. roku i stara się jak umie swój konsomolski zapał wpoić następnemu pokoleniu. Mimo iż z racji historycznych zainteresowań wiem trochę o stosowanych przed wiekami sposobach tortur, nie znajduję takich, które uznałbym za zbyt surowe dla ludzi zaprzęgających dzieci do rydwanu ideologii.

I pojąć nie mogę, jak cywilizowane kraje mogą to obrzydlistwo tolerować.

REKLAMA