Homitern – homoseksualna międzynarodówka

REKLAMA

Kilka lat temu siedziałem sobie ze znajomymi w knajpie Paparazzi przy ul. Mazowieckiej
w Warszawie. W pewnym momencie podszedł do nas jakiś niepozorny, młody człowiek, który okazał się znajomym jednej z moich koleżanek i przyłączył się do nas. Ponieważ było to w okresie poprzedzającym wstąpienie Polski do UE, rozmowa zeszła na ten temat. Ja mówiłem z pozycji znanych być może Państwu nazbyt dokładnie. Natomiast nieznajomy okazał się być fanatycznym entuzjastą Unii – z przyczyn dla mnie zupełnie zaskakujących. Otóż stwierdził on, że jako homoseksualista musi być fanem UE, bo za tym pójdą pieniądze dla homosiów, będzie propaganda homoseksualizmu, będą parady, w końcu „małżeństwa”, adopcje dzieci, homospołeczeństwo, homopartie, wreszcie polski homoraj. Ja oczywiście wyśmiałem te koncepcje, powiedziałem, że to w Polsce nie jest możliwe, że tak nie będzie itd. Jakiś czas później zobaczyłem tego młodego człowieka w telewizji. Okazał się homoaktywistą i homopisarzem, autorem pierwszej polskiej homopowieści, uwielbianym przez wszystkich lewaków, wynoszonym pod niebiosa przez „Gazetę Wyborczą”, a nazywa się Michał Witkowski.
Zobaczyłem też, że to, o czym on mówi, zaczyna się na moich oczach ziszczać. A dosłownie kilka dni temu przeczytałem, że za dwa lata odbędzie się w Polsce europejska parada homosiów, na którą, zdaniem jej organizatorów, zjedzie do Polski nawet pół miliona pederastów… Tym razem nie mam wątpliwości, że tak się stanie, jeśli wszyscy chowają obojętność. Praktyk homoseksualnych oczywiście nie można nikomu zakazywać, tak
jak nie można zakazywać np. obcinania sobie ręki. Natomiast nie wolno nikogo namawiać do obcinania sobie ręki albo twierdzić, że jest to działanie szczytne i przyjemne. Czym innym jest tolerancja wobec homoseksualizmu, a czym innym tolerowanie religijnego niemal stosunku
do homoseksualizmu, które Homintern, czyli homomiędzynarodówka – neologizm Marka Chodkiewicza – stara się promować. Tym bardziej nie można zgodzić się na finansowanie tej promocji zgorszenia z pieniędzy podatnika – często ideowo wrogiemu celom, na które
prawem kaduka i politycznej poprawności wydawane są jego własne pieniądze.
Dżin w dzbanie nie jest szkodliwy. Wypuszczony na wolność może być jednak bardzo niebezpieczny.

REKLAMA