Korwin Mikke: dlaczego nikt nie likwiduje górnictwa?

REKLAMA

Mamy w Polsce ponad 2 miliony bezrobotnych. Co tydzień przyrasta ta liczba o jakieś 20 – 30 tys. W górnictwie pracuje 300 tys. osób. Dlaczego, do diabła, mielibyśmy przejmować się akurat górnikami – nawet jakby wszyscy oni mieli stracić pracę?

Górnik dostaje do ręki wypłatę. Plus jakieś ZUS-y i inne świadczenia. Jednak koszt górnictwa to również koszt: maszyn, energii (w niektórych kopalniach dla wydobycia tony węgla trzeba spalić tonę węgla w elektrowni), ubrań roboczych, karbidówek, instytutów górniczych oraz potwornie drogiego ratownictwa górniczego. Do tego wszystkiego dopłaca podatnik.

REKLAMA

Myślę, że prywatni właściciele, którym by się te maszyny i chodniki sprzedało, znaleźliby dla nich jakieś zastosowanie – może przerobiliby na pieczarkarnie (na dole jest ciepło). A może nikt by tego nie kupił. Tak czy owak: wyobraźmy sobie, że jutro likwidujemy państwowe górnictwo…

Może inaczej: wyobraźmy sobie, że to górnictwo jest własnością starego Polkofellera, który do niego dopłaca, bo lubi. Polkofeller jest bardzo bogaty, dopłaca ze swoich i nic nikomu do tego. Ale stary Polkofeller umiera i majątek przejmuje młody Polkofeller, który akurat nie lubi górnictwa. I z dnia na dzień wszystkie szyby zamyka.

W tym momencie zostają mu w ręku wszystkie pieniądze, które płacił górnikom – a także pieniądze, które wydawał na energię itp., itd. Co oznacza, że jutro, zamiast zatrudniać 300 tys. górników, będzie mógł zatrudnić 800 tys. osób (oczywiście już nie „górników”, bo w Polsce z chwilą zamknięcia kopalń nie będzie ani jednego górnika – co najwyżej „byli górnicy”).

Przypuszczalnie z samych pieniędzy płaconych do tej pory górnikom będzie mógł zatrudnić 700 tys. osób – bo górnicy zarabiają ponad dwa razy tyle co średnio niska płaca w gospodarce. A przecież poza listą płac są wyżej wymienione (i kilka nie wymienionych) wydatki, które zniknęłyby, jak ręką odjął. Być może więc po zamknięciu kopalń bezrobocie zmalałoby nie o 500 tys. (800 tys. minus 300 tys.), lecz o całe 800 tys.

Oczywiście to samo może uczynić III Rzeczpospolita. Pozamykać nierentowne firmy. Sama likwidacja państwowych hut, kopalń, stoczni i kolei (zwłaszcza kolei: zamiast jednego maszynisty potrzeba by było ze sześciu kierowców autobusów!) przypuszczalnie zlikwidowałaby w ogóle problem bezrobocia.

Dlaczego nikt tego nie robi?

Bo te 800 tys. podzielone na 2000 gmin to 400 osób na gminę. Te 400 osób to zabiedzeni, głodni, chuderlawi ludzie, gotowi pracować za 900 czy 1000 zł miesięcznie.

Natomiast 300 tys. górników to zorganizowana armia. Dobrze odżywiona, wprawiona w ciężkiej pracy, umiejąca posługiwać się kilofem, łomem i dynamitem (od 3 lat tajemniczo ginie w kopalniach coraz więcej dynamitu). Gdyby kopalnie zamknął Polkofeller (i wyjechał na miesiąc na Jamajkę) – nie mogliby nic zrobić. Ale gdy zrobi to rząd, to pamiętajmy, że połowa tych 300 tys. to tyle, ile liczy cała polska armia. I te 150 tys. – albo więcej – ludzi, uzbrojonych w kilofy i dynamit, ruszy na Warszawę z zamiarem rozniesienia jej w drebiezgi . I wcale nie jest pewne, czy polska armia będzie chciała do nich strzelać. W Rumunii z najwyższym trudem dwa razy zatrzymano takie ekspedycje – ale tam górnicy mieli do przejścia nie 300, lecz 550 kilometrów.

Te 300 tys. ruszy – wcale nie czekając, by sprawdzić, czy aby nie dostaną pracy wśród 800 tys. Co ich to obchodzi? Oni innej pracy nie chcą – chcą fedrować. Pradziadek fedrował na przodku, dziadek fedrował, fater fedrowoł – to i jo byndem fedrowoł ! „Słownik gwary śląskiej” (Wydawnictwa Śląskiego ABC) jako typowe przykładowe zdanie podaje: „Bele kaj nie byda robioł , yno na grubie abo na banie!”. Jak nie na kopalni ani na kolei – to on pracować nie będzie! A jak takiej posady nie będzie – to w łeb!

A te 800 tys. z Mszany Dolnej, Pcimia Górnego, Wólki Wielkiej i tysięcy innych miejscowości wcale nie ruszy bronić rządu. Po pierwsze: jeszcze pracy nie dostali. Po drugie: gdyby już dostali – to chcieliby pracować, a nie jechać do Warszawy. Po trzecie: byli górnicy są silniejsi, lepiej zorganizowani, mają nawet pióropusze – i z pewnością porozbijaliby im łby.

Więc – pomijając głupotę rządzących – jest to obiektywny powód, dla którego tylko zdecydowany tyran, dysponujący armią gotową strzelać w obronie prawa i porządku, może zacząć zmniejszać w Europie bezrobocie!

REKLAMA