Czy pomoc zagraniczna pomaga biednym narodom?

REKLAMA

Niewiele programów zużyło tak wiele środków, przynosząc jednocześnie marne skutki, jak pomoc zagraniczna. Od II Wojny Światowej same Stany Zjednoczone włożyły więcej niż bilion dolarów w pomoc różnym krajom. Inne nacje oraz międzynarodowe agencje pomocy dostarczyły oprócz tego setki milionów dolarów.

Chociaż pewne projekty rozwoju bez wątpienia sprawdziły się (pomoc humanitarna może – w niektórych sytuacjach – przyczynić się do ulżenia skutkom kryzysu), mało jest dowodów na to, że amerykański transfer gotówkowy rzeczywiście przyczyniania się do rozwoju czy stabilizacji w krajach rozwijających się.

REKLAMA

Wiele z inwestycji finansowanych m.in. przez U.S.AID w latach 1960 -1980 zniknęło bez śladu. Nie ma żadnej podstawy, aby wierzyć w to, że lepsze zarządzanie funduszami „pomocy zagranicznej” dałoby lepsze efekty rozwoju biednych narodów. Całe dekady trwania transferu finansowego nie wyrwały państw rozwijających się ze stagnacji gospodarczej; jest wręcz odwrotnie – sytuacja wielu narodów pogarsza się.

Siedemdziesiąt rozwijających się państw jest biedniejszych dziś, niż były w 1980 roku; czterdzieści cztery państwa są biedniejsze niż były w 1960 roku. Statystyki międzynarodowe są alarmujące, ale poziom pomocy nie idzie w parze ze wzrostem ekonomicznym i wielu z większych biorców „pomocy zagranicznej” takich jak Bangladesz, Egipt, Indie, Sudan czy Tanzania, osiąga najgorsze wyniki gospodarcze na naszym globie.

Niepowodzenie „pomocy zagranicznej” w osiągnięciu celów doprowadziło do poszukiwania nowych jej usprawiedliwień. Obecnie rozpowszechnia się opinię, że transfery finansowe mogą być użyte do zapobiegania społecznej katastrofie. Tymczasem gdziekolwiek spojrzymy, okazuje się, że „pomoc zagraniczna” nie zapobiegła katastrofie. Tylko nieliczne kraje w Afryce, niezależnie od poziomu pomocy, uniknęły społecznego załamania. W innych, konflikt i załamanie ekonomiczne spowodowały ucieczkę dziesiątek tysięcy uchodźców z Gambii, Mauretanii, Nigeru, Senegalu, Togo i zachodniej Sahary.

Najwidoczniej istnieją liczne przyczyny, z powodu których tak wiele nacji ucierpiało (włączając niektóre w południowo-wschodniej Azji oraz narody zakaukaskie). W żadnym z tych państw pomoc międzynarodowa nie okazała się skuteczna. Przeciwnie, „pomoc zagraniczna” pomogła stworzyć nowe oraz pogłębić stare problemy w Etiopii, Sudanie, Somalii i Zairze, w szczególności poprzez subwencjonowanie odpychających dyktatorów, doprowadzających do rozbicia swoich narodów.

Pośród najistotniejszych przyczyn podziału i społecznej katastrofy znajduje się coś, co nazywa się „przepolityzowanym państwem”. Pomoc jednego rządu bezpośrednio innemu rządowi dodatkowo umacnia tylko to bardzo „przepolityzowane państwo”.

Od prawie pół wieku polityka „pomocy zagranicznej” jest uprawiana i wciąż istnieje na nią popyt. Dzisiejsze próby „przelewania starego wina do nowego bukłaka” – czyli szukania nowych uzasadnień dla starych, nieudanych projektów, przestają już działać. Po prostu nie ma dowodów na to, że powiększanie zakresu tej pomocy jest w stanie zapobiec przyszłym konfliktom społecznym.

Najważniejszą rzeczą, którą rozwinięte narody mogą zrobić, by pomóc biednym państwom jest nieczynienie im krzywdy. Waszyngton powinien zakończyć pomoc typu „rząd rządowi”, która tak często popiera brutalne i skorumpowane reżimy. Jednocześnie jednak Stany powinny znieść bariery handlowe, które hamują biedniejszym narodom dostęp do międzynarodowych rynków.

Masowe ubóstwo, głód i zbrodnia niszczą nasz glob. Pragnienie robienia czegoś – jakkolwiek zrozumiałe – nie powinno w przyszłości stać się pretekstem do podtrzymywania działań, których rezultat okazuje się odwrotny do zamierzonego. Pięć dekad trwania „pomocy zagranicznej” dowiodło jej nieskuteczności w kreowaniu rozwoju biednych państw. Zawiodła też ona jako czynnik powstrzymujący biedne społeczeństwa przed stoczeniem się w chaos. Dalsze podtrzymywanie tej fikcji nie przyniesie niczego dobrego.

Doug Bandow
tłum. Agnieszka Łaska

(źródło)

REKLAMA