Kłopoty z Platformą

REKLAMA

Już w pierwszych dniach rządów Platformy Obywatelskiej abp Kazimierz Nycz musiał połknąć bardzo gorzką pigułkę. Hierarcha ten w powyborczych komentarzach postanowił publicznie zadeklarować, że daje ugrupowaniu Donalda Tuska pewien kredyt zaufania.

Jeśli ludzie głosują ze swoim przekonaniem, to trzeba ten werdykt przyjąć. Uważam, że zwyciężyła troska o Polskę – mówił dzień po ostatnich wyborach. Przyszłość też jawiła się optymistycznie: Mam nadzieję, że będzie to bardzo kreatywna kontynuacja tej Polski, która powstała w roku 1989 i której sprawcą był w znacznej mierze Jan Paweł II.

REKLAMA

Nadzieja żyła bardzo krótko. Nie minął bowiem nawet tydzień, gdy ustami samego premiera Donalda Tuska i Minister Zdrowia Ewy Kopacz nowa koalicja proklamowała zamiar wprowadzenia finansowania zapłodnienia in vitro. Nauczanie Jana Pawła II w tym względzie jest akurat zupełnie jasne. W swojej wielkiej encyklice Evangelium Vitae stwierdza kategorycznie:

Różne techniki sztucznej reprodukcji, które wydają się służyć życiu i często są stosowane z tą intencją, w rzeczywistości stwarzają możliwość nowych zamachów na życie. Są one nie do przyjęcia z punktu widzenia moralnego, ponieważ oddzielają prokreację od prawdziwie ludzkiego kontekstu aktu małżeńskiego, a ponadto stosujący te techniki do dziś notują wysoki procent niepowodzeń: dotyczy to nie tyle samego momentu zapłodnienia, ile następnej fazy rozwoju embrionu wystawionego na ryzyko rychłej śmierci. Ponadto w wielu przypadkach wytwarza się większą liczbę embrionów, niż to jest konieczne dla przeniesienia któregoś z nich do łona matki, a następnie te tak zwane ’embriony nadliczbowe’ są zabijane lub wykorzystywane w badaniach naukowych, które mają rzekomo służyć postępowi nauki i medycyny, a w rzeczywistości redukują życie ludzkie jedynie do roli 'materiału biologicznego’, którym można swobodnie dysponować”.

Stanowisko to wcześniej równie bezkompromisowo wyraził Prefekt Kongregacji Nauki Wiary Joseph Kard. Ratzinger, obecny Ojciec Święty Benedykt XVI, w instrukcji Donum vitae o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego. Nauczanie Kościoła w tej sprawie jest zresztą jednoznaczne od dawna, a szeroko na ten temat wypowiadał się jeszcze Pius XII.

Oczywiście w tej sytuacji po wypowiedziach polityków Platformy Obywatelskiej abp Kazimierz Nycz zareagował w ostrym tonie stwierdzając, że zapłodnienie metodą in vitro, jest „nie do przyjęcia” i sprzeczne z nauką Kościoła. Z rozbrajającą szczerością odpowiedziała na to pani Minister Ewa Kopacz oznajmiając, że jest praktykującą katoliczką, ale w kwestii zapłodnień in vitro nie zgadza się z nauczaniem Kościoła. Może rzeczywiście już się powinnam uderzyć w piersi i uznać za grzesznika, (…) ale nie widzę w tym niczego złego – powiedziała.

Żeby w pełni oddać sytuację, w jakiej się znaleźliśmy trzeba przytoczyć jeszcze jak na zapowiedz rządowych planów odpowiedziała przynajmniej część obecnej PiS-owskiej opozycji. Joanna Kluzik-Rostkowska zadeklarowała: Niezwykle mnie to cieszy. Ewa Kopacz potwierdza, że jest twardą kobietą. Nie dziwi natomiast stanowisko lewicy. Trybuna niejako z urzędu napisała, że abp Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, ostro wmieszał się w świeckie, nie swoje sprawy.

Trzeba powiedzieć, że linia lewicy jest w pewien sposób uczciwa. Po prostu negują w ogóle prawa Kościoła, co dla katolików nie nastręcza żadnych problemów interpretacyjnych. Nauczanie jest w tym względzie bowiem zupełnie jasne:

Kościół ma prawo i obowiązek formułować oceny moralne w sprawach rzeczywistości doczesnych, gdy wymaga tego wiara i prawo moralne (Nota doktrynalna o niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym, podpisana przez kard. Josepha Ratzingera w 2002 roku).

Znacznie gorzej jest natomiast z politykami Platformy. O ile takie jasne negowanie nauczania Kościoła stwarza dla ludzi prostą alternatywę: z albo przeciw Chrystusowi, o tyle Platforma zdaje się próbować łączyć te stanowiska. Rozprzestrzeniająca się w Europie laicyzacja żeruje właśnie na takim mechanizmie. Niewielu ludzi, bowiem gotowych byłoby porzucić swoją Wiarę jednego dnia. Jeżeli jednak stopniowo usuwa się konsekwencje moralne, całe społeczeństwa niepostrzeżenie stają się pogańskie.

Winę za taki stan rzeczy ponoszą zresztą sami katolicy. Jest zaniechaniem organizacji katolickich i samej hierarchii, że w tego typu sytuacjach nie następuje publiczne ukazanie fałszywości działania polityków mówiących „wierzę, ale…”. Póki wybierani będą „wierzący ale”, lub nieudacznicy którzy biorąc się np. za sprawę ochrony życia w praktyce nie są w stanie osiągnąć sukcesu, a jedynie pogarszają sytuację, będziemy podążać drogą wyznaczoną w ostatnich dekadach przez społeczeństwa Europy Zachodniej.

To wszystko zapewne miał na myśli Benedykt XVI, gdy zwracając się do biskupów Słowacji przypominał, że „Słowacja i Polska, dwa wschodnioeuropejskie kraje „o najbogatszym dziedzictwie tradycji katolickiej” po czym natychmiast ostrzegał:

To dziedzictwo, którego nie zdołał zniszczyć reżim komunistyczny, zostanie poważnie podważone przez fermenty typowe dla zachodnich społeczeństw: konsumpcjonizm, hedonizm, laicyzm, relatywizm i tak dalej.

W obecnych realiach politycznych demokracji oznacza to jeden podstawowy wymóg. Przed przystąpieniem do głosowania katolicy muszą wiedzieć, jakie poglądy w sprawach moralnych mają poszczególni kandydaci. To właśnie organizacje takie jak Akcja Katolicka są odpowiedzialne za to, by wszyscy wierni wiedzieli, czy konkretni politycy reprezentują takie poglądy, czy też serio traktują swoją Wiarę. Gdyby praca w tym względzie została wykonana, może nie spotykałyby nas, a również hierarchów, niespodzianki takie, jak w poprzedniej kadencji w sprawie ochrony życia, czy obecnie odnośnie in vitro.

Bowiem właściwie ukształtowane sumienie chrześcijańskie nie pozwala nikomu przyczyniać się przez oddanie głosu do realizacji programu politycznego lub konkretnej ustawy, które podważają podstawowe zasady wiary i moralności przez propozycje alternatywne wobec tych zasad lub z nimi sprzeczne (Nota doktrynalna o niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym, podpisana przez kard. Josepha Ratzingera w 2002 roku)”.

Trzeba więc umożliwić właściwe działanie sumienia, a więc przede wszystkim zadbać o to, by każdy katolik podchodzący do urny posiadał niezbędną wiedzę kto jest naprawdę kim.

REKLAMA