Politolog i profesor kontra rozum, czyli o 1%

REKLAMA

Z czyjejś łaski dyżurny politolog kraju, który wymądrzał się obficie z okazji naszego ostatniego startu w wyborach, ujawnił po raz kolejny błysk swojego geniuszu. Wtóruje mu też człowiek z tytułem profesorskim – ani trochę mądrzej. A wszystko przez 1 procent.

Jak donosi interia.pl PO rozważa (by zrobić kuku PiS) finansowanie partii za pomocą 1 procenta kwoty podatku dochodowego. Co prawda rolnicy mają szczęście nie płacić go w ogóle, a pozostali mają w wielomilionowej liczbie nie płacić go z uwagi na ulgę prorodzinną, tym niemniej pomysł jest lepszy od przymusowego finansowania uprzywilejowanych partii z budżetu.

REKLAMA

Wypowiedzieli się na ten temat dyżurny mędrzec polityczny niemal każdej stacji i gazety, pan dr M. Migalski, i pan profesor z UMK, też politolog. Cóż mówią?

Pomysł nie podoba się dr. Markowi Migalskiemu, politologowi z Uniwersytetu Śląskiego. – To niedopuszczalne, by jakikolwiek urzędnik państwowy, w tym przypadku skarbowy, wiedział, jakie są preferencje wyborcze podatnika. Może to rodzić pokusę utrudniania życia osobom, które poprą „niewłaściwe” ugrupowanie – ostrzega. Zdaniem Migalskiego, proponowane regulacje mogą zostać zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego. Propozycje nowych rozwiązań krytykuje też prof. Roman Bäcker, politolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. – Podatnicy będą płacić najwięcej partiom największym, najmniejsze będą dostawać mało pieniędzy – przekonuje prof. Bäcker.

To wzruszające, jakich mamy doktorów i profesorów od politologii mogących oświecić nas w meandrach polityki. Jest tylko jeden problem – obydwaj albo okłamują publikę, albo opowiadają jej bajki.

Gwiazda mediów, pan Migalski oburza się, że niedopuszczalne jest by urzędnik skarbowy wiedział jakie są preferencje… Czy pan doktor Migalski doprawdy nie wie, że urzędnicy doskonale już obecnie to wiedzą, gdyż musi być ujęte w sprawozdaniach finansowych, kto (z imienia, nazwiska i adresu) finansuje daną partię przy okazji kampanii wyborczej i w okresie poza kampanią? Pan doktor Uniwersytetu Śląskiego nie wie, czy rżnie głupa?

Pan z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, prof. Roman Bäcker, biadoli, że podatnicy będą płacić najwięcej partiom największym, a najmniejsze będą dostawać mało. A czyż PROFESORSKA głowa nie wie, że system obecny jest nie dość że podobny (PO ma 37 mln rocznie, UPR nic), to jeszcze gorszy o tyle, że zwolennicy małej partii zmuszani są z podatków finansować partie duże?

Kto uczy polską młodzież?!!

Jeśli panowie w innych sprawach nauczają równie rzetelnie, to nie dziwi stan wiedzy absolwentów politologii nazywających narodowych socjalistów skrajną prawicą i mających po studiach politologicznych sieczkę w głowie.

W tej sytuacji warto sprawdzić, czy obydwaj panowie są na listach płac partii, które to partie mają obecnie pulę przeznaczoną ustawowo na analizy i opłacanie mędrców z różnych dziedzin. To by mogło w sposób logiczny wyjaśnić poziom argumentacji pana doktora i profesora, gdyż oskarżanie ich o kompletną, bezinteresowną niewiedzę na temat finansowania partii w Polsce jest bardziej przykre.

Jest też trzecia możliwość – dziennikarze wyciągnęli z ich wypowiedzi to, co im pasowało. Wielce prawdopodobna.

REKLAMA