Rząd udaje, że ekonomia nie jest nauką

REKLAMA

Znany autor książek sensacyjno politycznych, pan Wiktor Suworow, w jednej z nich, czy to byli „Żołnierze wolności”, czy „Akwarium”, czy ”Lodołamacz”, czy „Kontrola”, „Specnaz”, „GRU”, „Samobójstwo”, czy może „Złoty eszelon” napisał takie zdanie, które przed laty sobie wynotowałem, a które dzisiaj Państwu przytoczę np.: „Ludzie dzielą się na kapitalistów i socjalistów. Jeśli kapitalista potrzebuje pieniędzy ostro zabiera się do pracy. Jeśli socjalista potrzebuje pieniędzy, rzuca robotę i innych namawia, by poszli w jego ślady” (!!!).

Rządy tych wszystkich rozdzielaczy pieniędzy przypominają mi odrobinę sens tych słów, tym bardziej, że sfera namawiających do porzucania efektywnej pracy rośnie i rośnie ilość ludzi zajmujących się redystrybucją, a media lansują jedynie tych wszystkich, którzy zajmujących się rozdzielaniem owoców cudzej pracy, albo tych wszystkich agitatorów różnych pomysłów na życie, którzy za pieniądze ciężko pracujących zajmują się agitacją i propagandą na rzecz wydawania, konsumowania cudzego, robienia nam dobrze i wytyczania dróg dla ogólnej pomyślności. Wygląda na to, jakby tym wszystkim agitatorom towarzyszył jakiś nieokreślony lęk, który ich paraliżuje, przyprawia o dreszcz obawy, że ten niecny proceder wyłudzania i dzielenia naszych pieniędzy kiedyś się w końcu skończy.

REKLAMA

Przypomina mi to lęk narodowego socjalisty Adolfa Hitlera, którego w dzieciństwie prześladował przesadny lęk o genitalia. Później ze względu na długie ataki impotencji kazał sobie zastrzykiwać tarte jądra bycze w roztworze cukru winogronowego. Dzisiaj z cukrowniami krucho, bo socjaliści zamykają jedna po drugiej ze względu na nadmiar cukru, a to w Koninie, a to w Łapach a to w Lublinie. No cóż wolny rynek gospodarki planowej, bo wolny rynek wolnym rynkiem, ale przecież ktoś tym wszystkim musi kierować, prawda?

Ci rozdzielacze naszych pieniędzy rosną w zastępy, mając do dyspozycji olbrzymie góry naszych pieniędzy, dwoją się i troją, żeby propagandowo zamącić, jak to dobrze o nas dbają, nic bez nich dla nas, nic bez naszych pieniędzy dla nich, i nic dla nich bez nas..

Pani minister od naszego zdrowia Ewa Kopacz zorganizowała konferencję prasową, raczej reklamówkę agitacyjną, której celem było przekonanie nas, że wykombinowała w jakiś magiczny sposób 1 miliard złotych z Narodowego Funduszu Zdrowia na zwiększenie opłat za tzw. „punkt rozliczeniowy” (czego to socjaliści nie wymyślą?). Oczywiście pieniądze do Narodowego Funduszu Zdrowia w wysokości 33 mld rocznie spadają z nieba, albo trafiają tam z niekończących się zapasów w ministerstwie skarbów lub wprost z kancelarii premiera Donalda Tuska, do której to kancelarii trafiają również z nieba, albo dowożą tam najzwyczajniej furgonetkami.

Gdy ten miliardzik się propagandowo rozdysponowało, wszyscy pacjenci są już teraz zadowoleni i uspokojeni, że nareszcie będą leczyć po ludzku, i nie czekać latami na jakieś protezy w biodrach czy operację usunięcia raka. Przy okazji konferencji wyszło, że zostają zniesione limity na porody, znaczy się będzie można nareszcie rodzić i to bez ograniczeń… Zawsze zastanawiało mnie gdzie i w jaki sposób rodząca kobieta może przetrzymać czas, gdy kończą się limity na porody według socjalistycznego rozdzielnika skonstruowanego w poprzednim okresie porodowym, i poczekać w napięciu porodowym do następnego skonstruowanego rozdzielnika socjalistycznego i biurokratycznego..

Znowu gdzieś przeleciało w obrazie propagandowym, że pacjenci nie mają gdzie zanieść wyników swoich badań, bo lekarzy to nie obchodzi, ponieważ zajęci są walką o przetrwanie w socjalistycznej służbie zdrowia, a tam pomaga przetrwać lekarzom jedynie łapówka. Doktorów „kieszonków” coraz więcej – jak powiedział jakiś pacjent. Podczas konferencji propagandowej pani dr Ewy Kopacz, tuż za jej plecami stało kilku dżentelmenów płci męskiej, z minami zasadniczymi, pełnymi troski o pacjenta, zamyślonymi nad sprawami służbyzdrowia, stali w czasie gdy policja na Śląsku aresztowała dziesięciu dyrektorów z branży państwowej służby zdrowia, podejrzanych o branie łapówek za załatwienie atrakcyjnego kontraktu na sprzedaż sprzętu medycznego do państwowych czyli niczyich szpitali… Jak się sprzedaje coś co ma właściciela, do czegoś co właściciela nie ma to musi być chryja! Jeśli dany dyrektor jest wyznaczony do reprezentowania czegoś co jest niczyje, wobec kogoś co reprezentuje jakąś własność, to trudno mu się dziwić, że kupuje od tego co da mu więcej do kieszeni… A wiadomo, czy za dwa tygodnie będzie jeszcze dyrektorem?

Dlaczego tak długo rozpisuje się o dyrektorach? Bo ci co stali za plecami pani minister podczas wykładania kawa na ławę losów tego miliarda złotych, który nagle spadł z nieba na podniesienie ceny punktu rozliczeniowego w rozliczeniach między państwowymi placówkami służby zdrowia, a upaństwowionymi funkcjonariuszami Narodowego Funduszu Zdrowia – to z pewnością nie byli ci sami dyrektorzy których aresztowała policja na Śląsku!

Co prawda dziewięciu puszczono za kaucją po 200 000 zł każdy, a w przypadku jednego dyrektora odstąpiono od kaucji i puszczono wolno, bo łapówka była na tyle mała, że nie wymagała hospitalizacji kaucyjnej. Jestem ciekawy jaka jest granica łapówki, która kwalifikuje do zatrzymania i natychmiastowego wypuszczenia za 200 000 złotową kaucją, a jaka jej wysokość determinuje decyzję sądu, żeby od hospitalizacji kaucyjnej odstąpić?

Byłoby zresztą szczytem bezczelności ze strony dyrektorów, gdyby zaraz po zwolnieniu ich za kaucją stanęli murem za panią minister podczas konferencji prasowej w sprawie ostatecznego rozwiązania problemu punktów węzłowych, pardon rozliczeniowych w relacjach między NFZ a placówkami Pomocy Medycznej.

Zresztą zwalnianie za kaucją jest niezłym pomysłem na wypełnienie luki budżetowej, która co jakiś czas o sobie przypomina i stanowi zmorę i spędza sen z oczu decydentom III Rzeczpospolitej. Można co jakiś czas wybrać sobie jakiś segment w tzw. budżetówce, i cyklicznie i rotacyjnie, acz systematycznie aresztować biorących łapówki podczas zamówień tzw. publicznych (są to w zasadzie zamówienia prywatne w państwowym sektorze!) i po wpłaceniu przez nich po 200 000 zł kaucji zwalniać ich, a sprawy prowadzone przeciwko nim przedłużać w nieskończoność, tak żeby wpłacona kaucja pozostawała jak najdłużej do dyspozycji biednego budżetu.. Można zorganizować w ten sposób niezły grosz!

Łapówkarze są ściśle związani z panującym systemem komunizmu w państwowej służbie zdrowia, to tak jakby w powieści Orwella – powodowani kretyńską sugestią – preferować poszukiwania jakiś zacniejszych zwierząt niż świnie w ramach poprawy panującego tam ustroju.

„Gazeta Polska” z dnia 5 grudnia 2007 opisuje panią minister Ewę Kopacz w artykule pt: „Szczodra Ewa” i nadtytule: „Ewa Kopacz zadłużyła gminę oraz kierowany przez siebie ZOZ na około 3,5 miliona złotych”

Ci „liberałowie” umieją nieźle wydawać nie swoje pieniądze bo niedawno wyszło na jaw, że Zbigniew Chlebowski przewodniczący Komisji Finansów Publicznych zadłużył jako burmistrz swoją gminę na ciężkie miliony tak, obecny burmistrz podał się do dymisji, bo nie czuł się na siłach spłacać długów pana Zbigniewa…

…a pani minister Katarzyna Hall dokupiła dla Ministerstwa Edukacji Narodowej dwa nowe volkswageny…. trzeba przyznać, że okazyjnie! Po 125ooo zło każdy!

Ale mnie intryguje co innego???

Jak obecna minister Ewa Kopacz, w roku 2003 będąc posłanką spowodowała, że jej mąż prokurator, został wicedyrektorem ZOZ. To jest dopiero majstersztyk!

I czy w takich warunkach człowiek inteligentny może być demokratą???

A może posiadając takie umiejętności może odczaruje sobie znanymi tylko sposobami te idiotyzmy panujące w państwowej służbie zdrowia? Dajmy jej szansę….

REKLAMA