Korwin Mikke: co wolno pannie w wannie?

REKLAMA

Jak donosi „The Australian „, Komisja Stosunków w Przemyśle wydała orzeczenie w mocno bulwersującej sprawie. Opiszę ją w dwóch słowach, gdyż sprawa jest charakterystyczna dla tzw. liberalnych cywilizacji.

Panna Karolina Streeter, pracująca dla firmy „TELSTRA”, wzięła 25 lutego 2007 roku udział w przyjęciu z okazji Bożego Narodzenia. A tak: w Australii urządza się tam takie „świąteczne” przyjęcia wtedy, kiedy akurat można zamówić salę w restauracji – a z Bożym Narodzeniem nie ma to, oczywiście, nic wspólnego. No i po tym mocno zakrapianym przyjęciu panna Karolcia z trzema koleżankami udała się do pokoju hotelowego. Po czym wpuściła do tego pokoju dwóch też podchmielonych kolegów – i cała trójka udała się do łazienki, robiąc tam różne rzeczy, których opis tu sobie darujemy, acz Australijczycy rozczytują się w tym z zainteresowaniem. Hałas nieco przeszkadzał spać koleżankom, a co gorsza jedna z nich musiała udać się do toalety – i poszła. Rozkoszne trio oświadczyło, że ona wcale im nie przeszkadza – i nieszczęsna koleżanka, której się nieco spieszyło, musiała nie tylko patrzeć, co oni robią – ale i pogodzić się z tym, że oni patrzą, jak ona siusia. Co ostatecznie przechyliło szalę.

REKLAMA

Nazajutrz pani ta poskarżyła się kierownictwu firmy, które pannę Karolcię wywaliło z roboty (z zachowaniem, oczywiście, należnych okresów wypowiedzenia). Na co delikwentka odwołała się do rzeczonej Komisji Stosunków w Przemyśle – tłumacząc, że ona robiła to, co robiła, w czasie prywatnym – więc kierownictwo nie ma prawa pozbawiać jej pracy.

I właśnie 12 sierpnia IRC orzekła, że „TELSTRA” musi przywrócić pannę Karolinę Streeter do pracy na poprzednie stanowisko – i wypłacić jej odszkodowanie za czas, w którym była tej pracy pozbawiona.

Sydneyski „Daily Telegraph” zapytał czytelników, co sądzą o orzeczeniu Prześwietnej Komisji. I 55 proc. było zdania, że IRC miała rację, natomiast 44 – że rację miała firma „TELSTRA”, wywalając tę kobietę pracującą.

Piszę to, bo w Polsce wiele osób jest przekonanych, że w Australii, Europie i USA panuje kapitalizm – albo nawet „dziki, drapieżny kapitalizm”. Tymczasem w kapitalizmie kapitalista (pytanie: czy „TELSTRA” to firma kapitalistyczna – czy jakaś spółdzielnia albo spółka akcyjna?!) przyjmuje do pracy i zwalnia z pracy kogo chce – i nie musi się nikomu z tego tłumaczyć. Oczywiście również pracownik nie musi się tłumaczyć, dlaczego odchodzi z pracy… Tymczasem, jak widać na załączonym obrazku (och, szkoda, że Państwo tego nie widzą!), w państwach socjalistycznych jakieś państwowe urzędy dyktują ludziom, kogo mają przyjąć do pracy – a kogo nie!

Ciekawe, jak będą się teraz w pracy czuły te trzy koleżanki – gdy panna Karolcia będzie im dawała do zrozumienia, że przez pół roku nie musiała nic robić i weźmie jeszcze większe pieniądze, niż one w tym czasie zarobiły? A może z kolei panna Karolcia nie wytrzyma atmosfery, jaka się wokół niej niewątpliwie wytworzy. Oczywiście: gdyby ktoś na jej widok splunął, panna Karolcia natychmiast poda go do sądu i uzyska ogromne odszkodowanie za naruszenie jej tej tam: „godności”.

W kapitalizmie nikt nie broni kapitaliście zatrudniać same takie wesołe panienki i panów i nawet zabawiać się w godzinach pracy. Tyle że „jakoś” to się w kapitalizmie nie zdarza – mimo, że żadnych przepisów w tym względzie nie ma.

To samo było w kapitalizmie państwowym, zwanym u nas mylnie „komunizmem”. Właściciel, czyli PRL, wywaliłby pannę Karolinę po godzinie bez zachowania okresu wypowiedzenia. Bo kapitalizm, nawet państwowy, jest zdrowszy od socjalizmu.

A teraz końcowe pytanie: od 25 lutego na miejscu panny Karolci pracuje zapewne jakaś inna panienka. „TELSTRA” będzie musiało obecnie usunąć ją z roboty, ona odwoła się do IRC, która nakaże ją przywrócić (ostatecznie nic złego nie zrobiła – więc jeśli przywrócono tamtą…). „TELSTRA” zapewne zwolni pannę Karolcię, która odwoła się do IRC…

Socjalizm to naprawdę bardzo interesujący ustrój. Jak się ma za dużo pieniędzy. I sporo nerwów.

REKLAMA