Korwin Mikke: dlaczego jestem za karą śmierci?!

REKLAMA

Tzw. europejczycy usiłują za wszelką cenę usunąć z europejskich kodeksów karę śmierci, podczas gdy opinia publiczna wypowiada się coraz wyraźniej – ok. 77% wypowiada się za jej przywróceniem, ok. 13% przeciwko. Jest to dziwne o tyle, że „europejczycy” są – jak twierdzą – demokratami. Kto jednak rezygnuje z referendum w sprawie kary śmierci – ten powinien uczciwie powiedzieć: „Nie jestem zwolennikiem Demokracji!”. Przeciwko karze śmierci wysuwane są liczne argumenty -czasami wręcz humorystycznie absurdalne. W naszych rejonach używa się sloganu, że „zniesienie kary śmierci zapobiega temu, by ewentualna dyktatura nie mogła dowolnie skracać obywateli o głowę”.

Absurdalność tego argumentu tkwi w tym, że jeśli taki tyrański rząd dojdzie do władzy, to ją po prostu przywróci! W dodatku dyktatura zarobi dzięki temu dodatkowe punkty w opinii publicznej!! Innym często używanym argumentem jest możliwość pomyłki sądowej. Trzeba powiedzieć jasno i otwarcie: taka możliwość istnieje! Co więcej -ze sprawozdań wydaje się, że raz na 20-30 lat istotnie w którymś kraju naszej cywilizacji zostaje za morderstwo skazana osoba, która z tym czynem nie miała nic wspólnego.

REKLAMA

Trzeba jednak powiedzieć, że prawdopodobieństwo śmierci w wyniku pomyłki sądowej jest setki tysięcy razy mniejsze niż śmierci w wyniku np. wyrzucenia przez okno jakiegoś ciężkiego przedmiotu – a z tego powodu nie każemy wszystkim trzymać wszystkich okien zamkniętych!!
Inny argument: wykonywanie wyroków śmierci nie ma żadnego wpływu na przestępczość, czego dowodzą liczne statystyki – jest po prostu… fałszywy. Jedyna praca na ten temat, jaką znam (co prawda z 1947 roku), dowodzi (przy użyciu skomplikowanych technik statystycznych), że kara śmierci ma tak odstraszający efekt, że zabicie jednego mordercy oszczędza średnio 4,3 życia potencjalnych ofiar.

Kolejne kłamstwo – stosowane w krajach katolickich – brzmi: Kościół rzymski, opierając się na przykazaniu „Nie zabijaj”, domaga się zniesienia kary śmierci…

Jest to fałsz. Kościół rzymski nigdy nie był przeciwny karze śmierci. W 1993 roku komisja kard. Ratzingera (obecnego papieża Benedykta XVI) potwierdziła (co zostało zapisane w aktualnym „Katechizmie”), że rządy mają prawo do stosowania kary śmierci – rzecz jasna, w usprawiedliwionych przypadkach.

Teraz więc słów kilka o tym, w jakich.

Warunki są dwa:

1) Kara śmierci może być wymierzona wyłącznie za przestępstwo poważne. Więcej – bardzo poważne. Za morderstwo przede wszystkim. Za zbrodnię zdrady stanu – gdy postępek mógł ściągnąć na kraj wojnę, rewolucję lub inną klęskę, w wyniku czego zginęłoby wiele osób.

2) Kara śmierci może być wymierzona wyłącznie za przestępstwo popełnione umyślnie – czyli np. morderstwo z premedytacją. Karanie – nawet za świadome (ale nie zaplanowane) zabójstwo mija się z celem. Wyobraźmy sobie męża, który zastaje nieoczekiwanie ukochaną żonę z kochankiem; jeśli zabije kochanka (lub nawet oboje) -skazywanie go na karę śmierci nikogo nie odstraszy: w momencie popełnienia czynu zabójca kompletnie nie zastanawia się, czy za zabójstwo jest dożywocie, kara śmierci czy 10 lat. Jeśli natomiast przestępstwo było planowane, kara śmierci bezwzględnie może być – i powinna zostać zastosowana. Rozważymy to bardziej szczegółowo.

Prawica powiada: masz wolną wolę, jesteś odpowiedzialny – więc za złe uczynki będziemy cię karali. Jeśli ktoś planuje mord, to wkalkulowuje również to, że za to grozi kara śmierci… tu odwołam się do porównania. Przez las biegnie linia kolejowa. Kowalski wie, że w południe przejeżdża nią pociąg. Kładzie mimo to głowę na torach. Ok. 12.00 machina parowa przejeżdża po szynach – i tę głowę mu ucina…

Czy powiemy, że zawinił maszynista albo budowniczy kolei? Nie – powiemy, że Kowalski chciał, by mu głowę cięto – i tyle. Nikt, poza Kowalskim, nie jest odpowiedzialny – nieprawdaż?
Dokładnie tak samo jest z karą śmierci: Kowalski wie, że za morderstwo grozi kara śmierci Wie! Mimo to z zimną krwią morduje. Rusza machina sprawiedliwości – i mu głowę obcina. Koniec dyskusji: ani kat, ani sędzia, ani prokurator nie są temu winni…

Każdy zawodowiec doskonale wie -choćby z autopsji – iż szansa wpadki istnieje. I jakkolwiek nisko by ją w swym zadufaniu szacował, to dwa razy większy wyrok daje w efekcie dwa razy większy efekt odstraszający.

Oczywiście, że trzeba radykalnie zwiększyć wykrywalność przestępstw -sęk w tym, że zrobić to jest bardzo trudno. Natomiast surowość wyroków (niekoniecznie poprzez lata więzienia!!) można zwiększyć natychmiast. Oczywiście do pewnych granic. Z tych samych powodów, dla jakich nie należy szafować karą śmierci za drobne przestępstwa, nie należy też szafować ciężkimi wyrokami za jeszcze drobniejsze!! We wszystkim trzeba znać miarę.

Zawodowcy kalkulują: dziś można wynająć mordercę za 20 tysięcy – bo nie ma kary śmierci. Gdyby zamordowanie człowieka karane było „czapą” bez większego gadania – wynajęcie mordercy kosztowałoby zapewne ze 100 tysięcy. Albo jeszcze drożej.

Czułbym się więc wielokrotnie bardziej bezpieczny.

Gdyby, według recept P. T. Humanistów, znieść karę śmierci i zastąpić ją, jak proponuje np. p. Lech Kaczyński, „absolutnym dożywociem”, to w celi z pospolitym złodziejem, wysoko ceniącym swoje wyjątkowe zdolności (a tak: dobry złodziej to artysta w swoim zawodzie – i ceni się wysoko!!), siedziałby typ, który może go w nocy – ot tak, dla rozrywki -pokrajać i zjeść na surowo i nic mu zrobić nie można, bo dożywocie jest karą najwyższą!

Oczywiście może on zamordować nie tylko współwięźnia – ale strażnika, policjanta, sędziego i adwokata, bo co mu kto zrobi? Najwyższa możliwa kara to dwa tygodnie karceru…

Przypuśćmy przez chwilę, że przeciwnicy kary śmierci mają rację w obydwu punktach:

1) kara śmierci jest karą straszną i wyjątkową;
2) zamiana kary śmierci na inną nie powoduje zwiększenia liczby morderstw w społeczeństwie.
W takim razie od dnia – powiedzmy – 1 października znosimy karę śmierci, zastępując ją np. 25 latami więzienia.

Zgodnie z założeniem (2) liczba morderstw nie wzrosła.

No to za trzy miesiące proponujemy zmniejszenie 25 lat więzienia – do 15. Skoro zamiana straszliwej i wyjątkowej kary śmierci na 25 lat nie spowodowała zwiększenia liczby mordów – to po cholerę stosować tak ostre środki?

A po dalszych trzech miesiącach zredukujmy te 15 lat do np. 7. Potem do dwóch. A potem do jednego dnia. Od czego liczba morderstw nie ma prawa wzrosnąć

Ostatnie zdanie jest z pewnością fałszywe. To zaś oznacza, że co najmniej jedno z założeń jest fałszywe.

Fałszywe jest, oczywiście, założenie (2). Nawet gdybyśmy nie mieli statystyk pokazujących, że kara śmierci odstrasza – to i tak udowodniliśmy niniejszym, że odstraszać musi…

Jednak celem kary śmierci nie jest wyłącznie odstręczanie. Kara śmierci ma przede wszystkim wymiar moralny. Morderca płaci cenę za swój – za swój!! – czyn. Mordercy w zasadzie skłonni są to przyznać – jeśli w ogóle przyznają się do morderstwa. Najlepszym przykładem jest Eligiusz Niewiadomski – morderca Gabryela Narutowicza – który przed sądem wręcz domagał się, by go na śmierć skazano. Kryminaliści zazwyczaj przyznają to dopiero przed egzekucją – gdy już wiedzą, że nie mają szans na łaskę; przedtem walczą jeszcze o życie.

Przeciwnicy kary śmierci zapominają o tym, że każdemu trzeba wymierzyć sprawiedliwość.
Wyobraźmy sobie, że siedzę sobie na tarasie swojego domu. W sąsiednim domu w ogródku dziewczynka bawi się lalką. Nagle zza krzaków wyskakuje bandyta z tasakiem i unosi go w górę, by rozpłatać dziecku głowę. Powiedzmy, że żyjemy w wolnym kraju – i przypadkiem mam przy sobie pistolet. Chwytam go, strzelam – i bandzior pada martwy. Rodzice dziecka mi dziękują, a ja nie mam żadnych wyrzutów sumienia – nieprawdaż? A teraz wyobraźmy sobie, że w moim kraju nie wolno posiadać broni (lub też po prostu nie miałem jej pod ręką); bandyta rozpłatał dziewczynce głowę – i schwytała go policja. Czyż nie jest niesprawiedliwe, że bandyta, który tylko chciał zabić dziecko, karę śmierci poniósł – natomiast ten, który zamordował, odsiedzi tylko kilka lub kilkanaście lat w więzieniu (nawiasem pisząc, w Europie „dożywocie” oznacza średnio 7 lat więzienia).

Czyż nie byłoby niesprawiedliwe, że śmierć na miejscu ponoszą: włamywacz, który nie zatrzymał się na powtórny okrzyk strażnika, lub człowiek, który ucieka przed policją często z błahego powodu – natomiast morderca zabijający z zimną krwią – nie?

Kara śmierci za najwyższe przewinienie – to po prostu przywrócenie naturalnego ładu w społeczeństwie – ładu zaburzonego przez mordercę przecież. Chroni nas ona też przed fanatykami politycznymi (nie przed religijnymi!!) – taki facet wierzy w nieuchronność Rewolucji Powszechnej – więc bez zmrużenia oka podkłada bombę pod dworzec wypełniony ludźmi; żadne ofiary nie są zbyt wielkie dla Rewolucji… a dożywocie? He-he-he – przecież za trzy lata płomień Rewolucji ogarnie kraj, a on nie tylko zostanie zwolniony z celi, ale jeszcze i ministrem zostanie. Najprawdopodobniej ministrem policji…

Czy do takiego przemówi inny -poza stryczkiem – argument?

Do tego dochodzi jeszcze jeden ważny czynnik: gdy w państwie nie obowiązuje Kara śmierci, to zdecydowany szef gangu staje się znacznie silniejszy od szefa państwa – BO ON MOŹE DOWOLNEGO CZŁOWIEKA UKARAĆ ŚMIERCIĄ – A TAMTEN NIE!!

Dlatego kraje, w których zniesie się karę śmierci, w sposób nieunikniony stają się prędzej lub później łupem rozmaitych mafii.

Szef gangu może spokojnie oświadczyć ministrowi: „Zrób Pan to-i-to -bo jak nie, to zabiję Pana córkę”. Jak wiemy z filmu „Ojciec chrzestny”, dobrze jest jeszcze przed tym obciąć łeb ulubionemu koniowi ministra – i położyć mu ją do łóżka. Skutek – wyśmienity! Powiedzmy jednak, że ten, co obcinał koniowi łeb, zostanie schwytany -i skazany nawet na dożywocie. Co szkodzi szefowi gangu posłać następnego do naczelnika więzienia – z propozycją nie do odrzucenia: „Wypuść Pan mojego człowieka, bo jak nie…”.

A w razie potrzeby trzeciego lub czwartego. W razie oporu – można naczelnika usunąć – np. podkładając małą bombkę. Któryś kolejny naczelnik się załamie…

W ten sposób bezkarne gangi opanują kraj – a ściślej biorąc: opanuje go najsilniejszy. I można się tylko modlić, by uczynił to jak najszybciej (ponownie wprowadzając karę śmierci, oczywiście!!) – zanim w ten cały rozgardiasz wkroczą obcy, by zaprowadzić swój porządek. Nie są to tylko rozważania teoretyczne. W Polsce gangi stały się ważnym czynnikiem politycznym. Przerastają zresztą aparat państwowy do tego stopnia, że swoich ludzi nie wypuszczają z więzień siłą ani gwałtem -raczej przekupują sędziów, prokuratorów i polityków. Europa!!
W Europie też jest to samo – acz czasem życie bierze górę.

Najlepszym przykładem jest sprawa Baader-Meinhoff.

Ulryka Meinhoff i Andrzej Baader byli przywódcami tzw. Frakcji Czerwonej Armii. RAF mordowała i porywała ludzi, podkładała bomby – i po osiągnięciu niepokoju społecznego miała zamiar przejąć rządy w całej Republice Federalnej Niemiec. Pieniądze i broń brała od StaSi. Policji udało się tę bandę złapać – prawie całkowicie. Tak czy owak ich proces odbył się w niesłychanie silnie strzeżonym budynku – i dostali najwyższy wymiar kary, tj. dożywocie…

Co zrobili pozostali na wolności członkowie RAF?

Porwali samolot – i zagrozili zastrzeleniem wszystkich pasażerów, jeśli władze RFN nie wypuszczą ich koleżanek i kolegów… Mało kto pamięta, jak zareagowały władze RFN.

Otóż na drugi dzień, dziwnym przypadkiem, wszyscy uwięzieni członkowie gangu Baader-Meinhoff – jeszcze poprzedniego dnia weseli, grający w ping-ponga, pełni nadziei na uwolnienie – „popełnili samobójstwo”. Nawet pistolety skądś zdobyli…

Praktycznie nikt w Niemczech nie miał i nie ma wątpliwości, że tych ludzi z zimną krwią zamordowano. I było to zasadne – gdyby tego nie zrobiono, RAF porywałaby dalsze samoloty (lub wpadałaby na lepsze pomysły) i byłyby setki i tysiące ofiar.

I dlatego nikt nie żąda w Niemczech wykrycia sprawców tego mordu, nie pyta: kto wydał ten dramatyczny rozkaz?… Popełnili samobójstwo – i koniec. Tak więc kara śmierci w Niemczech istnieje – bo przecież ją wykonano – tyle że potajemnie i bez wyroku sądowego.

Czy nie lepiej, by po prostu figurowała w Kodeksie Karnym??!?

REKLAMA