Liberalni zwycięzcy afgańskiej wojny

REKLAMA

Chodzi o właśnie nakręcony film „Charlie Wilson’s War”, oparty na książce George’a Crile’a (New York, Grove Press, 2003). Według fi lmowo-książkowego mitu, liberalny
kongresman Charles Wilson (Dem., Teksas) w pojedynkę wmanewrował swych kolegów-posłów w poparcie dla tajnej wojny w Afganistanie, a jego kolega Gust Avrakotos z garstką podwładnych z CIA wojnę tę wygrał – wbrew szefostwu CIA i reszty establishmentu amerykańskiego. To można włożyć między bajki. Ale w filmie i książce jest kilka ważnych
dla Polaków przekazów.

Generalnie USA nie mają kontynuacji w polityce zagranicznej. Po wypędzeniu Sowietów Amerykanie po prostu porzucili Afganistan.Między innymi z tego wykluł się potem Taliban i Al-Qaida. Czyli Ameryka, jak zwykle, zajęła się doraźnymi problemami, a nie zadbała o zneutralizowanie przyszłych kłopotów (podobnie, choć na dużo większą skalę, miała się rzecz w czasie II wojny światowej, gdy Waszyngton ślepo ufał Moskwie). Czyli jeśli jest na coś moda (np. wojna w Iraku), Ameryka się tym fascynuje i koncentruje tam większość swoich środków, ale potem natychmiast zapomina (np. Wietnam). Drugi ważny przekaz „Charlie Wilson’s War” to rola kobiet. I nie chodzi mi tutaj o tancerki, modelki i eskorty, którymi się
kongresman nagminnie otaczał. Chodzi o tak zwane socialites, damy z towarzystwa. Panie takie jak multimilionerka Joanne Herring są niezbędnymi sojusznikami w każdym przedsięwzięciu politycznym. To one mają czas, wizję, pasję i środki, aby organizować
działalność pozaparlamentarną. To u nich odbywają się przyjęcia, na które zaprasza się głównych graczy i zakulisowo załatwia się sprawy. To one swoim czarem i potęgą docierają do możnych tego świata. To one fi nansują pozarządowe operacje propagandowe, a nawet nieformalne działania polityczno-wojskowe. To one wpływają na zamożnych przyjaciół, którzy dokładają się do wszelkich awantur. I nie chodzi tylko o Afganistan. Na przykład bardzo niewiele dzieje się w sprawach polskich w USA bez jakiegoś udziału Lady Blanki Rosenstiel.

REKLAMA

Trzeci aspekt to rozmaite układy polityczne – coś za coś – w Kongresie, gdzie sprawni
posłowie w kuluarach czy klubach umawiają się co do rozmaitych spraw na długo przed głosowaniem. I często jest to manewr Liberalni zwycięzcy afgańskiej wojny
ponadpartyjny. Należy tutaj uwypuklić rolę rozmaitych asystentów i asystentek, którzy bardzo często dopracowują szczegóły takich umów. Niedawno ktoś pogratulował mi sukcesu w pewnym głosowaniu. Gdy wyraziłem zdziwienie, oznajmiono mi, że przecież moja studentka, Lydia, jest szefową biura głównego sponsora ustawy. Lydia zna wszystkich, bez niej kongresman nie mógłby funkcjonować. I znów kłaniają się głównie kobiety. Lekcja czwarta dla Polaków to policentryzm systemu USA. Nie ma centralizacji. Nie ma pojedynczego ośrodka władzy. W Imperium Amerykańskim należy uderzać do kilkunastu instytucji, grup, środowisk naraz, aby odnieść sukces w lobbingu.

Naturalnie należy wiedzieć których. Charlie Wilson wiedział. Bardzo skuteczne było jego przymierze z Gustem Avrakotosem, oparte na „ściganiu lasek i zabijaniu komunistów”. Były burmistrz Nowego Jorku, Ed Koch, przysłał mi kilka dni temu e-mail, wspominając, jak „byliśmy na delegacji w Izraelu. [Charlie] związał się z kobietą – ofi cerem łącznikowym marynarki wojennej Izraela. Władze wojskowe patrzyły na to z dezaprobatą i odwołały ją. Charlie się wściekł. Poszedłem do przedstawiciela rządu i powiedziałem: »Tutaj macie do czynienia z
najważniejszym nieżydowskim przyjacielem Izraela w Kongresie. Jak wywołacie jego wściekłość, to wszystko może się zmienić. Zwracam się do was, abyście przywrócili oficera łącznikowego na stanowisko«. I tak się stało”. To lekcja piąta dla Polaków: na ważnych posłów można wpłynąć przez seks, ale nie mogą to być kobiety kalibru pani Walewskiej, tylko Dody (chociaż często nawet Doda nie pomoże, bo kongresmani wolą chłopców, a nawet dzieci). Lekcja szósta, której nie ma w fi lmie, ale wyłania się z książki, to jest to, że w ministerstwie obrony oraz służbach specjalnych USA bardzo dużą rolę odgrywają tzw. ethnics – osoby o korzeniach z Europy Wschodniej, w tym często polskiego pochodzenia. Na przykład jednym z głównych ofi cerów CIA na Azję był Ed Juchniewicz, a szefem uzbrojenia mudżahedinów z ramienia wywiadu wojskowego (Defense Intelligence Agency) był pułkownik (obecnie generał) Walter (Władek) Jajko herbu Jelita, syn przedwojennego kapitana WP. Nie oznacza to, że służyć oni będą interesom polskim, ale wielka życzliwość u nich jest, o ile Polacy potrafi ą do takich ludzi dotrzeć. To są główne lekcje „Charlie Wilson’s War”. Naturalnie Hollywood nie byłby sobą, gdyby nie zawarł w filmie lewackich przekazów. Film jest wrogi religii. Dość dużo czasu na początku reżyser zmarnował na wyśmiewanie fundamentalistów protestanckich, którzy wystawili żłobek bożonarodzeniowy przed remizą strażacką w małym miasteczku, co zostało zaatakowane przez lewacką American Civil Liberties
Union. Ogólnie twórcy nie tylko dowalają islamowi, ale również takim postaciom jak Joanne Herring, które swój antykomunizm wyrażają w formie chrześcijańskiej krucjaty. Oni – obok talibów – jawią się jako główni wrogowie. Antykomunistą można być tylko liberalnym, łagodnym – takim jak rzekomo był Charlie Wilson (co mija się z prawdą). Ponadto twórcy fi lmu są uprzedzeni wobec Republikanów, a faworyzują Demokratów. Ci ostatni rzekomo wygrali wojnę w Afganistanie. A jak interpretować fakt, że w fi lmie wymienia się republikańskiego
kandydata na prezydenta, Rudiego Giulianiego, kilkakrotnie z nazwiska – i zawsze z negatywnymi konotacjami? A jednocześnie wychwalany jest hosannami lewicowy kongresman
John Murtha, który uznawany jest za jednego z najbardziej skorumpowanych w parlamencie (nota bene mój przyjaciel, ppłk. William Trower Russell, który ma polską żonę Kasię, jest jego przeciwnikiem w nadchodzących wyborach).

Niektórych Hollywood zabija przez przemilczenie. Ani słowa o Billu Caseyu – dyrektorze CIA, jednym z najwspanialszych antykomunistów, byłym ofi cerze łącznikowym przy Rządzie RP w Londynie. Prawie nic o roli prezydenta Ronalda Reagana, a zupełne milczenie o kierowniku sekcji sowieckiej i europejskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego, Johnie Lenczowskim.
Twórcy fi lmu bardzo wstydzą się słowa „komunizm” i „Sowieci”. Mówią głównie o „zabijaniu Rosjan.” „Charlie Wilson’s War” pokazuje, jak lewacy bardzo często potrafi ą wygrać sprawy dla siebie, pisząc i fałszując historię. Tworzy się legendę liberalnego antykomunizmu, który w chwilach grozy był zupełnie śladowy. Jest to wina konserwatystów, którzy przez lenistwo czy
fałszywą skromność nie potrafi ą sami przekazać przyszłym pokoleniom prawdy. Stąd w Polsce na przykład wydaje się ludowi, że komunę obalił Michnik z Kuroniem.

PS. W księgarni nczas.com dostępne są nowe książki m.in.:

„Demokracja, bóg który zawiódł (Hans-Hermann Hoppe)” – Pozycja, ktora moze byc dla wielu Czytelnikow szokujaca. Bo jej autor, Niemiec, który mial dosc eurosocjalizmu i uciekl przed nim do USA nawoluje wprost do obalenia demokracji! Polecam!
„Dekadencja (Janusz Korwin-Mikke)” – Zmian kulturowych, które zachodzą w Unii Europejskiej nie da sie ukryć. Nie da się też ukryć, że zmiany te nie są spontaniczne, a starannie planowane. Czy winić trzeba dekadencję?
„Kontrewolucja, której nie bylo (Adam Wielomski)” – PiS mial historyczna szanse na przeprowadzenie kontrrewolucji. Niestety okazal sie kolejnym wcieleniem domoliberalizmu, tym razem z patriotyczna twarza. Adam Wielomski tlumaczy dlaczego

________________________________________________________
zachęcam do odwiedzenia internetowej księgarni nczas.com

NOWE KSIĄŻKI! JUŻ DOSTĘPNE!

● tylko wyselekcjonowane pozycje książkowe najlepszych Autorów!
● stawiamy na jakość, nie na ilość!
● książki wysyłamy dwa razy dziennie (tylko priorytetem)
● już wkrótce nowe kanały płatności

________________________________________________________
zachęcamy do zamówienia e-prenumeraty Najwyższego Czasu!

● Kupując e-wydanie wspierasz rozwój portalu nczas.com – KAŻDA wpłacona złotówka przekłada się na ilość tekstów na stronie
● 10 kolejnych numerów kosztuje jedynie 30 zł
● To tylko 3 zł za numer – czyli niecałe 10 gr za artykuł!
● W e-prenumeracie numer pojedynczy kosztuje tyle samo co podwójny (zawsze płacisz 3 zł zamiast 5 / 7 zł, które musiałbyś wydać w kiosku!)

Kliknij tutaj aby zamówić e-prenumeratę

REKLAMA