Gdzie są falangi liberalne?

REKLAMA

Dyskusja o in vitro, którą wbrew sobie wywołał Donald Tusk, przypomina mi znane stwierdzenie Juana Donoso Cortesa sprzed 150 lat, że „w tym strasznym dniu bitwy, gdy cały plac będzie zajęty przez falangi katolickie i falangi socjalistyczne, nikt nie będzie potrafił powiedzieć, gdzie jest liberalizm”.

Donoso chciał przez to powiedzieć, że zarówno katolicyzm, jak i socjalizm stanowią dwa spójne, koherentne światy ideowe, dwie przeciwstawne wizje cywilizacyjne, które hiszpański filozof polityczny nazywał „teologiami pozytywnymi”. Jest więc klasyczna teologia katolicka i perwersyjna, heretycka w stosunku do niej teologia socjalistyczna, gdzie człowiek bluźnierczo zajął miejsce Boga. Tymczasem liberalizm nie ma swojej teologii, nie posiada pozytywnego świata ideowego. Jest zasadą negacji ładu, hierarchii, autorytetu, tradycji, obyczaju, religii. Jego siłą jest destrukcja; umie powiedzieć czego nie chce, przeciwko czemu protestuje, ale nie umie wykreować pozytywnej wizji porządku i jak kilkadziesiąt lat później ujął to Carl Schmitt, „nie ma polityki liberalnej, jest tylko liberalna krytyka polityki”. Tak, gdyż liberalizm narodził się z protestu przeciwko absolutyzmowi i umie wyłącznie protestować, sprzeciwiać się, być przeciw. W kompletnie żadnej sprawie nie ma pozytywnej opinii.

REKLAMA

Sprawa in vitro pokazuje słuszność tych myśli w sposób dosyć modelowy. Platforma Obywatelska nie chce i nie umie jednoznacznie wypowiedzieć się w tej sprawie, gdyż i jej członkowie i jej elektorat nie mają jasnej opinii w kwestii kiedy zaczyna się ludzkie życie. Z jednej strony liberałowie świadomie odrzucają katolicką („klerykalną”) interpretację, że życie zaczyna się w chwili poczęcia, z drugiej strony podświadomie wzdragają się przed szeneszynoidalną koncepcją, że życie zaczyna się wraz z wykształceniem się kory mózgowej w piątym miesiącu ciąży. Przecież w 5 miesiącu to już nie żadna „aborcja” – to morderstwo! Liberał nie wie, najchętniej by to dopiero ustalił, że życie zaczyna się w 1, 2 lub 3 miesiącu. Poprzez pojęcie „ustalił” rozumiemy tu powołanie stolika ekspertów, a następnie przegłosowanie tych ustaleń w parlamencie na zasadzie „społecznego konsensusu”, po uwzględnieniu wszystkich zastrzeżeń religijnych, etycznych i ekonomicznych. Dla liberała wszystkie prawdy pozaekonomiczne są względne, ustala się je w demokratycznych głosowaniach. Liberalizm nie uznaje żadnych stałych, jasnych i precyzyjnych wartości, negując pozytywne teologie tak katolicyzmu, jak i socjalizmu.

I to jest właśnie powód dla którego świat nie może się nadziwić, że w Polsce partia liberalna zdobyła ponad 40% głosów. W krajach zachodnioeuropejskich stronnictwa liberalne zdobywają ok. 5-10% głosów i są to maksymalne wyniki na jakie mogą liczyć. Nie mogę się temu dziwić: skoro pewna formacja polityczna przez 200 lat swojego istnienia nie umiała wypracować spójnego i logicznego stanowiska w tak fundamentalnej kwestii jak istota życia ludzkiego, to jak może liczyć na szersze poparcie społeczne? Zarówno katolicyzm jak i socjalizm na pytania takie odpowiadają bez wahania, nie mają takich problemów, gdyż są to – używając wokabularza donozjańskiego – pozytywne teologie.

PO nie ma zdania w sprawie in vitro, zabijania dzieci poczętych, stosunków państwo-Kościół, akcji afirmacyjnej dla homosiów. PO nie ma zdania w jakiejkolwiek kwestii pozaekonomicznej. Tymczasem świat to coś więcej niż ekonomia, a naród nie jest luźnym związkiem „homoekonomikusów”, powstałym w wyniku umowy społecznej, której celem było zabezpieczenie wolności i własności jednostek-atomów.

Zarówno PiS jak i LiD już to zobaczyły; już wiedzą, że mają do czynienia z intelektualną miałkością. PO z obydwu stron jest naciskana. Nikt nie chce słyszeć odpowiedzi „w tym roku nie będzie in vitro, gdyż budżet nie ma na to pieniędzy”. PiS i episkopat żądają jasnej odpowiedzi „nie, bo in vitro to zakamuflowana przez słowa postać aborcji”. W tym samym czasie SLD chce usłyszeć „tak, bo in vitro daje szczęście tysiącom bezdzietnych małżeństw”. To jest dokładnie to, co ujął Ojciec Święty Benedykt XVI w „Spe salvi”: raj i zbawienie są albo po śmierci (katolicyzm), albo tu, na ziemi (marksizm). Tymczasem PO chce być pomiędzy teologiami katolicką a socjalistyczną i nie opowiadać się za żadną.

W tym samym kierunku idą działania Rzecznika Praw Obywatelskich (z nominacji PiS), który wnosi do Trybunału Konstytucyjnego sprawę zgodności ustawy antyaborcyjnej z konstytucją. Dla PO rozpoczęcie tego tematu to autentyczna katastrofa. Sprawa musiałaby się oprzeć ostatecznie o Sejm, w którym musiałyby się zetrzeć falangi socjalistyczne i falangi katolickie. A gdzie wtenczas będzie liberalizm?

(źródło)

REKLAMA