Żona pana Aleksandra Halla w imieniu liberalno-rolnego rządu RP oficjalnie ogłosiła chęć przymusowego zapędzienia do szkół dzieci sześcioletnich i w efekcie pozbawienia ich co najmniej kilkunastu tysięcy złotych….
„Argumenty” jakich użyła to niemal powszechność takich praktych w większości krajów europejskich, wyrównanie szans edukacyjnych (sic!) i podniesienie jakości nauczania w szkołach (sic!).
Niestety żaden z niezależnych i obiektywnych dziennikarzy wolnych mediów w Polsce nie zapytał utrzymywanej przez nas w podatkach urzędniczki w jaki sposób „przyjdzie walec i wyrówna” lepiej, gdy dzieci zmuszone będą pójść w mury szkolne rok wcześniej. Skoro tak to działa – może przymus urawniłowki rozpocząć w okolicach porodówki, jak sowieckim ideale? Pan prezydent powinien być – wg wczorajszych deklaracji – „za”.
Nie wiadomo też od czego – dzięki temu zabiegowi – podnieść się ma jakość nauczania w szkołach. Czyżby mądrość nauczycielek w oczach sześciolatków wypadała aż o tyle lepiej niż w oczach dojrzalszych siedmiolatków? W oczach rodziców poziom się nie zmieni, raczej ma się wrażenie stałego spadku, co widać po efektach w postaci wiedzy dzieci.
W świetle tego wydaje się, że jedynym racjonalnym powodem jest chodzenie polskiego rządu na brukselskiej smyczy. Bruksela silnie agituje za przymusowymi przedszkolami od trzeciego roku życia i szkołami od szóstego więc polscy wykonawcy karnie stosują się do zachcianek soc-eurokomisarzy.
Nie wiadomo tylko co ma z tym wspólnego rzekomy liberalizm PO. To znaczy wiadomo – jest to wabik dla wyborców, którzy mają do wyboru socjalistyczne (wg nowomowy: solidarne) PiS i liberalną PO. Jaki ten liberalizm jest – każdy widzi.
Ale jest jeszcze jeden, być może najważniejszy, dlugofalowy czynnik. Osoba, która wcześniej ukończy przymus szkolny i całą naukę – wcześniej rozpocznie pracę. W obecnym soc-systemie oznacza to, że o rok dłużej będzie zmuszona płacić składki na ZUS bez konieczności wydłużania przez władze tzw. „wieku emerytalnego”, który także – co wiemy – będzie wydłużony aby okraść wpłacających i oczekujących „emerytury”.
Ten prosty zabieg przysłonięty troską o równość maluczkich sprawi, że władza rok dłużej będzie okradała obywateli. Statystycznie będzie to kilkanaście tysięcy złotych „na głowę” więcej. Nie ma bowiem takiej niesprawiedliwości, jakiej nie dopuściłby się całkiem łagodny i liberalny rząd, gdy potrzebuje pieniędzy… Niektórzy dorośli, słysząc o oszustwie pod nazwą „podniesienie wieku emerytalnego” (najpierw kobiet, później wszystkich), gotowi są jeszcze do oporu, choćby w głosowaniu. Dzieci łatwiej okraść – nie mają głosu w wyborach. A gdy dorosną zaczną powtarzać jak niewolnicy nic na to nie poradzimy, zawsze tak było…
Dlatego póki jeszcze ma kto, warto wołać: ZŁODZIEJE! ZŁODZIEJE!
(źródło)