Nie będzie Rumun pluł Niemcowi w twarz za niemieckie euro

REKLAMA

W czasie debaty w PE „solidarni” nadeuropejczycy z Niemiec żądali wyjaśnień, czy pieniądze podatników zabrane przez Brukselę i przekazywane nowym krajom dla „wzmocnienia konkurencyjności gospodarki” zostały wykorzystane przez podeuropejczyków z Rumunii dla sciągnięcia fabryki Nokii z Zagłębia Ruhry do Rumunii właśnie.

Socjalista Barroso zapewniał, że to niemożliwe, gdyż Rumunia dostała po prostu zakaz finansowania takich zabiegów wyrażony wprost w „negocjacjach”.

REKLAMA

Widać, że euro-soc poszedł po rozum do głowy i widząc, że firmy uciekają z francuskiego lub niemieckiego „raju” do innych części UE, robi co możliwe, aby utrudnić nowym krajom wykorzystanie szans jakie niesie obecność w UE.

Tylko czekać, aż Niemcy i Francja podniosą kwestię równego, wysokiego podatku od firm na terytoruim całej UE i dodatkowego podatku nałożonego na firmy w nowych krajach, który wyrówna „dumping socjalny”, czyli niższe płace w byłych krajach komunistycznych.

Finansowanie przez podatników z jednych krajów udogodnień dla firm w innym kraju -przez co ci pierwsi tracą pracę – jest chore, podobnie jak cały mechanizm politycznego „wyrównywania” w UE.

Skoro jednak „nowe” kraje zmuszane są do drastycznego podnoszenia opodatkowania paliw, używek i przyjmowania dziesiatków tysięcy biurokratycznych przepisów, trudno się dziwić, że nie mogąc swobodnie konkurować z krajami „starymi” mając jako oręż swoje prawa, podatki, umiejętności i stan rozwoju, wchodzą w spiralę uzależnień i oczekują, że w zamian dostaną choć jałmużnę w postaci euro.

I tylko prywatne firmy beznamiętnie wykorzystują fakt, że zamiast atrakcyjnością towarów, mogą poprawiać wyniki poprzez „kupowanie” ich lokalizacji przez krajowe i lokalne władze „sciągające” inwestorów za pieniadze podatników. Dzieje się tak nie tylko w Rumunii, Polscy urzędnicy robią to samo.

(źródło)

REKLAMA