NBP nie wyklucza interwencji walutowych

REKLAMA

Nowy wiceprezes NBP in spe Witold Koziński już zdążył zaskoczyć rynek, zanim jeszcze jego kandydaturę zatwierdził premier. W piątek rano w Radiu PiN powiedział, że NBP nie wyklucza interwencji walutowych, by utrzymać w dobrej kondycji eksporterów!!!

– Sądzę, że przy 3,40 – 3,45 zł za euro eksport polski może wytrzymać. Jeżeli eksport będzie słabł, to należałoby coś zrobić, żeby go chronić – oznajmił Koziński. W ciągu roku złoty umocnił się wobec euro o 7,5 proc. Później w wywiadzie dla „Rz” mówił, że obecnie nie ma potrzeby interweniowania, ale to nie oznacza, że nie można toczyć publicznej debaty na ten temat.

REKLAMA

Jest to istotna zmiana w podejściu banku do rynku. NBP interwencji walutowych, czyli kupna lub sprzedaży walut w celu zmiany ich kursu, nie przeprowadzał od dziesięciu lat.

Po radiowej wypowiedzi wiceprezesa złoty osłabił się wobec euro o mniej więcej 2 gr, za europejską walutę już po godz. 10 trzeba było płacić ponad 3,62 zł. Wprawdzie to Rada Polityki Pieniężnej decyduje o ewentualnych interwencjach walutowych, ale – jak tłumaczy diler BPH Andrzej Krzemiński – wypowiedź Kozińskiego mogła spowodować nerwowość. – Miała ona wpływ na rynek, chociaż w piątek inwestorzy sprzedawali waluty wszystkich rynków wschodzących w regionie – mówi. Inny z dilerów podkreśla, że takie wypowiedzi mogą wskazywać, iż między zarządem NBP a Radą Polityki Pieniężnej istnieją sprzeczności. W piątek bowiem prof. Dariusz Filar z RPP natychmiast po nadaniu wywiadu z Kozińskim powiedział agencji Reuters, że interwencja jest możliwa tylko wówczas, gdy kurs złotego będzie powodował przyspieszenie inflacji.

Na świecie banki centralne bardzo rzadko mówią o interwencjach. – Banki są bezsilne wobec ilości kapitału, który krąży po rynku – tłumaczy analityk Pekao Marcin Bilbin. Władze monetarne w Europie i Stanach Zjednoczonych nie podjęły pod koniec ubiegłego roku interwencji w celu zatrzymania panicznej wyprzedaży dolara, mimo że wielu dilerów spekulowało, że tak się stanie. W Polsce interwencje mogą być konieczne w przyszłości, gdy Polska wejdzie do mechanizmu kursowego ERM II, przygotowującego do wprowadzenia euro. Kiedy to się stanie? W środę będą na ten temat dyskutować Rada Polityki Pieniężnej i minister finansów. Czy rzeczywiście złoty może się tak szybko umocnić i uderzyć w eksport? Ekonomiści są zgodni, że polska waluta będzie coraz mocniejsza, ale szybkie dojście do poziomu 3,4 zł za euro jest mało prawdopodobne.

Wiele prognoz wskazuje, że docelowym poziomem w tym roku jest 3,5 zł za euro. – Polska gospodarka ma silne fundamenty i dlatego waluta może się dalej umacniać. Ale nie wydaje mi się, żeby w tym roku poziom 3,4 zł był osiągalny – przekonuje analityk Raiffeisena w Wiedniu Wolfgang Ernst.

Eksporterzy na pewno nie mogą być z umocnienia złotego zadowoleni. – W ciągu ostatnich trzech lat kurs dolara spadł o 30 proc., na amerykańskim rynku mogłem podnieść ceny o 8 proc. Resztę musiałem wziąć na siebie, czyli obniżyć marżę – mówi prezes V&L Luksusowa Krzysztof Grudziński.

Badania NBP wskazują, że kurs dolara jest już poniżej granicy opłacalności eksportu dla 56 proc. eksporterów, a euro – dla 29 proc. Jednak te same badania dowodzą, że wraz z umacnianiem się walut w ostatnich latach obniżał się też poziom, jaki eksporterzy uznają za opłacalny. I zapewne dalej będzie się obniżał. Natomiast RPP dzięki silniejszej walucie może skuteczniej walczyć z inflacją.

Słowem: socjalizm powraca

REKLAMA