Adam Wielomski: Powrót do dyscypliny

REKLAMA

Jako wykładowca akademicki przeżyłem w tym roku szok cywilizacyjny. Zetknąłem się bowiem z nowym typem studenta: studenta-postmodernisty. Jedną z nielicznych zalet epoki PRL było pojęcie dyscypliny i porządku. O godzinie 23.00 na ulicy w PRL było bezpieczniej niż w demokratycznej RP. To samo było na uczelniach wyższych: panował porządek, dyscyplina, studenci mieli szacunek dla wykładowców, gorzej lub lepiej przygotowywali się na zajęcia i zdawali egzaminy.

Te pozytywy PRL znikły wraz z samym ustrojem. Nadeszła epoka propagowania „wolności”, „tolerancji”, które w wielu przypadkach były niczym innym jak tylko ideologią permisywizmu. Wszystko wolno, nic nie trzeba, „róbta co chceta”.

REKLAMA

Ten permisywizm wyczuwany jest w szkolnictwie, a to z tego powodu, że małe dzieci najbardziej narażone są na falowe uderzenia ideologii emancypacyjnej. Nie mają jeszcze zaszczepionych tzw. kodów kulturowych, czyli obyczaju i tradycji. Są jak bezkształtna materia Arystotelesa, której trzeba nadać formę. I formę tę nadają: dom i otoczenie kulturowe. Dom jest tradycyjny i uczy dziecko porządku i autorytetu. Ale kulturowo-medialna rzeczywistość III RP jest odmienna, bowiem panuje tu kult rozpasania. To dotarło już do szkoły. Gdy ja – jeszcze za komuny – chodziłem do szkoły, to na ścianach wisiały „Prawa i obowiązki ucznia”. Jakiś czas temu gościłem w podstawówce i zobaczyłem na ścianie tabliczkę „Prawa ucznia”. OBOWIĄZKÓW JUŻ SIĘ NIE WYWIESZA!

Wychowani w szkolno-medialnym permisywizmie młodzi ludzie trafiali następnie do szkół wyższych. Z roku na rok wszyscy wykładowcy akademiccy z niepokojem obserwowali postępujący upadek. Objawiał się on w poziomie wiedzy maturzystów. Szkolnictwo w Polsce wypuszcza coraz słabszych (statystycznie) maturzystów. Aby móc utrzymać ilość zdających osób na podobnym poziomie, rok rocznie egzaminatorzy na studiach muszą obniżać wymagania. Za to, za co za moich czasów studenckich (1990-95) stawiano trójkę, dziś ocenia się na czwórkę, a to dlatego, że gdyby nie zmienić wymogów na ocenę dostateczną, to ławy studenckie zaczęłyby świecić pustkami…

No, ja wszystko rozumiem: żyjemy w epoce kulturowego rozpadu, przyśpieszonej europeizacji (czyli reanalfebytyzacji) i cywilizacji obrazkowej. Ja to rozumiem: kultura Zachodnia dogorywa, a więc poziom intelektualny ludzi tu żyjących musi spadać pod naporem lewicowego „postępu”. Upadki kultury mają jednak charakter powolny. Tymczasem na sale wykładowe wszedł właśnie nowy rocznik, który budzi grozę. To już nie jest rozluźnienie dyscypliny – to kompletny upadek. Takie pojęcia jak porządek, dyscyplina, autorytet, wykonywanie poleceń – to słowa już nie tylko tym młodym ludziom nieznane, ale wręcz dla nich nie zrozumiałe. Moje oczy widziały już w tym roku groźby strajku okupacyjnego „jeśli Pan mi nie wstawi natychmiast trójki”. Upowszechnił się pogląd, że wykładowca to jest jakiś kelner, lokaj, który będzie biegał za studentami i prosił ich, aby cokolwiek przeczytali. Jeśli nie zechcą, to wykładowca ma przemienić ćwiczenia w wykład i opowiedzieć ze szczegółami to, co studenci mieli przeczytać. A jak nie zdadzą i będzie trzeba biegać za egzaminatorem? Cytat jako odpowiedź: „To studenci biegają za wykładowcami? Ja myślałem, że to wykładowca chodzi za studentem?!”.

Zastanawiałem się co się stało, że oto nadszedł taki rocznik? Oni mają po 18 lat: 2007 – 18 = 1989. Tak, wszystko jasne. Pierwsze pokolenie wychowanie w chaosie.

NIE, DOSYĆ! Tak nigdy nie było i nie będzie! Sytuacja radykalnego upadku dyscypliny wymaga przedsięwzięcia radykalnych środków zaradczych. Ekstremalne sytuacje wymagają ekstremalnych metod. Właściwie to metody te nie są wcale wyjątkowe: to normalne sposoby prowadzenia działalności edukacyjnej. Jak wiadomo nauka rozwinęła się najpierw w Mezopotamii i Egipcie i wiemy dlaczego. Wiedza istniała już wcześniej, ale nie było metody jej upowszechniania. Babilończycy i Egipcjanie wynaleźli genialne narzędzie edukacyjne: bacik. Od tego momentu postęp wiedzy ruszył z kopyta!

Koniec permisywizmu! Trzeba wrócić do stanowczości i dokonać reedukacji w duchu dyscypliny, porządku i autorytetu. Należy ponownie zacząć przykładnie karać i sprawiedliwie (surowo) egzaminować. Wszelka litość prowadzi na manowce. Przez ludzi nieobytych z dyscypliną jest odbierana jako słabość. Litujesz się? To znaczy, że można ci wejść na głowę. Stawka gry jest wysoka: czy to młode pokolenie uda się uratować dla Cywilizacji Zachodu, czy stoczą się ku neobarbarzyństwu?

Mój kolega wygłosił kiedyś prawdziwe credo edukacji uniwersyteckiej: „Studenci są jak zbuntowane chłopstwo, wszelkie negocjacje zachęcają ich tylko do dalszej grabieży. Ale jak pierwszą salwą położysz pierwszy rząd, to reszta się rozpierzchnie!”. Święte słowa – i nadszedł czas realizacji. (źródło)

Książki Autora artykułu do kupienia w sklepie nczas.com m.in.:

● „Kontrewolucja, której nie bylo”
: PiS mial historyczna szanse na przeprowadzenie kontrrewolucji. Niestety okazal sie kolejnym wcieleniem domoliberalizmu, tym razem z patriotyczna twarza. Adam Wielomski tlumaczy dlaczego.

„Konserwatyzm – glowne idee, nurty i postacie”: To juz prawdziwy konserwatywny bestseller! Coraz wiecej ludzi najwyrazniej chce wiedziec, czym jest konserwatyzm, ale nie od komunistycznych specjalistow, tylko od prawdziwego konserwatysty.

„Dekalog konserwatysty”: „Ogniste pociski miotane z pasja – a co najwazniejsze celnie – w demony nowoczesnosci, posród których najgrozniejszym jest egalitarna pycha czlowieka”. Tak o tej pozycji napisal Jacek Bartyzel

REKLAMA