Medycyna bez granic

REKLAMA

Polska nie tylko powinna zreformować służbę zdrowia, ale bezwzględnie musi uczynić rodzimy system ochrony zdrowia konkurencyjnym w Europie.

Medyczna bomba tyka. Największym problemem służby zdrowia w Polsce nie jest czas pracy lekarzy, podwyższenie składki zdrowotnej, czy zbliżenie budżetowych nakładów na medycynę do średniej europejskiej. Wyzwaniem nie jest kontynuacja wegetacji obecnego systemu. Dlaczego?

REKLAMA

W styczniu czeka nas prawdziwa rewolucja. Komisja Europejska opublikuje długo oczekiwaną dyrektywę o międzygranicznej dostępności do usług zdrowotnych.

Mijają kolejne miesiące a w rządzie Platformy Obywatelskiej cisza nad medycyną jak nad grobem. Nie ma szczegółów zapowiadanej reformy służby zdrowia. Jedynym konkretem jaki wyrzuciła z siebie minister Ewa Kopacz była obietnica horrendalnych podwyżek dla lekarzy. Polska służba zdrowia, oceniana przez pacjentów jako najgorsza w Europie, nieustannie brnie ku przepaści. Każdy dzień zwłoki przybliża nas do krachu.

Pacjenci chcą reform

Tymczasem rynkowy impuls po raz kolejny pochodzi z Brukseli. Naciskani przez grupy pacjentów biurokraci w końcu opracowali tekst dyrektywy o miedzypaństwowym dostępie do służby zdrowia. Dyrektywa pozwalająca pacjentom korzystać z niektórych usług medycznych w innym kraju członkowskim (naturalnie pod pewnymi warunkami) może stać się zalążkiem rewolucji, która obali europejski socjalizm w służbie zdrowia. Gdyby tak się stało, ochrona zdrowia, dałaby nowy impuls do wzrostu europejskiej gospodarki, bowiem potencjał tej innowacyjnej dziedziny jest niewykorzystany.

Biurokraci z Warszawy powinni zacząć się bać. Polska medycyna jest oceniania przez pacjentów jak najgorzej i można być pewnym, że chorzy nie będą godzić się na umieranie na szpitalnych korytarzach, powiedzą także „dość!” lekarzom wymuszającym łapówki i masowo zaczną wyjeżdżać na leczenie zagranicę. Sęk w tym, że w myśl dyrektywy, lokalni płatnicy świadczeń zdrowotnych – w naszym przypadku NFZ, będzie zobowiązany zwrócić ubezpieczonym koszty.

Nie jest tajemnicą, że ceny lecznictwa w Europie Zachodniej są dużo wyższe niż w Polsce. Będzie to więc ogromne obciążenie dla budżetu, w zależności od skali zjawiska. Bankructwo systemu w obecnym kształcie stało się bardziej prawdopodobne niż kiedykolwiek.

Możliwa jest też sytuacja odwrotna. Posiadając nowoczesny system opieki zdrowotnej, będziemy ściągać pacjentów z całej Europy. Naturalnie dziś nie wyobrażamy sobie Francuzów czy Niemców chodzących po skierowanie, zapisujących się w kolejce na zabiegi czy wrzucających żetony do szpitalnego telewizora. Rodzima służba zdrowia nie jest w stanie zapewnić należytej opieki zdrowotnej obywatelom RP, a co dopiero wymagającym klientom z zagranicy.

Lepiej być zdrowym i bogatym

Poziom opieki zdrowotnej w krajach UE jest zróżnicowany. Świadczą o tym nie tylko oceny pacjentów, ale także wskaźniki cywilizacyjne. Oczekiwana długość życia dla mężczyzny żyjącego w Krajach Bałtyckich jest ok. 12 lat krótsza od męskiego mieszkańca Hiszpanii czy Szwecji. Statystyczny Polak będzie żył o co najmniej sześć lat krócej niż Grek, Włoch czy Irlandczyk. Naturalnie opieka zdrowotna nie jest jedynym czynnikiem rzutującym na długie życie, lecz z pewnością nie jest bez znaczenia.

Pacjenci postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Już w 1998 r. Luksemburczyk Raymond Kohll po wizycie u niemieckiego ortodonty pozwał swój rząd przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości i wygrał. W 2006 r. Brytyjka Yvonne Watts udała się na operację biodra do Francji. Zwrotu kosztów nie otrzymała, ale ETS otworzył furtkę dla pacjentów, którzy nie mogą doczekać się zabiegu we własnym kraju.

Zapewne dyrektywa, którą poznamy w styczniu nie wniesie harmonizacji przepisów, ułatwi jednak pacjentom egzekwowanie praw wynikających z ubezpieczenia zdrowotnego. Szczególnie tym pacjentom, którzy podobnie jak dzieje się to w Polsce, płacąc ubezpieczenie pod przymusem, nie mają zapewnionej należytej opieki medycznej.

Pacjentów najbardziej interesuje, jakie zabiegi będą mogli wykonać zagranicą, pod jakimi warunkami i jak będzie wyglądała sprawa refundacji kosztów. Jak państwo dba o zdrowie obywateli będziemy mieli okazję się przekonać wkrótce. Możemy być pewni, że rodzimi biurokraci będą utrudniać życie pacjentom jak mogą i zapewne nie obejdzie się bez ostrych potyczek sądowych.

Gdzie się schowałaś Platformo?

Służba zdrowia zachowała uprzywilejowany status w krajach Unii Europejskiej. W 2005 r. Komisja Europejska wyłączyła usługi ochrony zdrowia z dyrektywy usługowej. Obecnie usługi międzygraniczne stanowią zaledwie 1 proc. publicznych wydatków na ten cel, czyli niespełna 10 mld euro. Przy obecnej mobilności Europejczyków, liczba międzynarodowych usług medycznych znacznie się zwiększy.

Wygrają najbardziej konkurencyjne państwa. Czy znajdzie się wśród nich Polska? Mało na to wskazuje, zwłaszcza, że rządzący pochowali głowy w piasek. Nie istnieje już dylemat: służba zdrowia prywatna czy państwowa. Tylko sprawnie funkcjonujący rynek może sprostać rodzącej się w Europie konkurencji.

Jeśli reforma służby zdrowia znów okaże się tylko wyborczym sloganem, wkrótce za zabiegi, plomby i protezy Austriaków, Belgów czy Słoweńców zapłacą polscy podatnicy. Polskich pacjentów spotkamy u polskich lekarzy ale za to w szpitalach w? Londynie, Glasgow czy Dublinie.

REKLAMA