Korwin Mikke: Myśl niesterylna

REKLAMA

Gdyby przeciętna kobieta zobaczyła, w jakich warunkach pracowali wynalazcy penicyliny, insuliny czy promieni Roentgena – to by się chwyciła za głowę. A zaraz potem za szmatę i szczotkę.

Wielkie dzieła artystyczne powstają w zaniedbanych pomieszczeniach, wśród rozmaitych dziwnych przedmiotów, nieraz w oparach alkoholu. Co tu zresztą pisać o artystach? Przełomowe wynalazki, nie tylko komputer „Apple”, powstawały w zagraconych garażach i zaoliwionych halach.

REKLAMA

Najciekawsze zespoły artystyczne ćwiczyły po piwnicach, na podwórkach – lub gdzieś przytulone kątem.

Tak – niemal zupełnie bez pieniędzy – powstawały arcydzieła.

Rządząca biurokracja w głupocie swojej wzięła się za likwidację zagraconych garaży, brudnych podwórek, zaniedbanych pomieszczeń – oraz dziwnych, niepotrzebnych przedmiotów. Zakazuje też, oczywiście, palenia papierosów, używania alkoholu i innych narkotyków. Wszystko ma się odbywać w czystości – w schludnych pomieszczeniach, łatwych do umycia. Szkło – żelazo – beton. Czasem marmur albo plastyk.

Wszystko ma być sterylne.

I jest sterylne…

Niestety: w ślad za tym idzie również sterylność, czyli wyjałowienie, myśli. W pomieszczeniu szkło – żelazo – beton naprawdę ciężko się myśli.

W dodatku: sklepienie… W kościołach, zwłaszcza gotyckich, miewa się myśli wzniosłe – jakie myśli można mieć w wybudowanym za śp. Władysława Gomułki mieszkaniu, w którym daje się smażyć wyłącznie naleśniki?

Do tego dochodzi wspomniana już kwestia pieniędzy. Biurokracja morduje wszelką myśl wskutek jej subwencjonowania…

Jeśli Państwo myślą, że ONI robią tak celowo, by zabić wszelką myśl niezależną – to Państwo się, jak sądzę, mylicie! ONI naprawdę sądzą, że subwencjonując np. film czy wynalazek, pomagają!

W rzeczywistości – o czym już pisałem – jeśli film nie jest subsydiowany, to scenarzysta, reżyser i producent MUSZĄ zrobić taki film, który spodoba się publiczności. Jeśli natomiast film jest subwencjonowany, to starają się zrobić film, który spodoba się urzędnikowi przyznającemu subwencję. Przypadkiem urzędnik może mieć taki gust, jak publika… Przypadkiem.

I w dodatku ten urzędnik stara się jeszcze uwzględnić gust swoich zwierzchników…

Brrrrr!

Widzieliśmy znakomite filmy p. Stevena Spielberga – oraz kompletną chałę, jaką była „Lista Schindlera”. Przyczyna jest oczywista: ten (jedyny) film był sponsorowany (przez gminę żydowską). O ile wiem, p. Spielberg postanowił już nigdy nie powtarzać tego eksperymentu. I wcale nie chodzi o to, że gmina, i że żydowska…

To samo dotyczy wynalazku. Wynalazca nie potrafi wytłumaczyć urzędnikowi, jak działa naprawdę rewelacyjny wynalazek – gdyż rewelacyjny wynalazek zaprzecza temu, co urzędnik wie. Jak urzędnik może dać pieniądze na coś, co zaprzecza wiedzy wyniesionej przezeń ze szkoły? Nie może… Tym bardziej, że na jednego takiego wynalazcę przypada setka wydrwigroszów, którzy zwiedzieli się, że tu jest urzędnik dający pieniądze na popieranie wynalazców…

Dając pieniądze, można zabić wszystko: film, wynalazek, zespół artystyczny… Wybitni twórcy działają bowiem WBREW powszechnie panującym poglądom. Urzędnik może więc wspomóc wyłącznie film miałki, zespół mało ambitny i wynalazek mało rewelacyjny. Czasem, dla równowagi, zdarza mu się poprzeć zupełny humbug – a to dać pieniądze „artyście”, który nakleja lusterka na czarne prostokąty płótna… Albo wystawia – autentyk – sanki ze śmierdząca kupą – tak, kupą – a bo co? Nie wymienię tu nazwiska urzędnika niemieckiego sporego miasta, które to umieściło na poczesnym miejscu wystawy…

Czegokolwiek dotknie się urzędnik – to wkrótce zamienia się w kupę g***a. Prawdziwych wynalazców, prawdziwych artystów itp. poznaje się po tym, że urzędników mają w nosie – i, choćby w nędzy, robią swoje. Oczywiście: tylko część ich dzieł jest genialna – reszta przepada w odmętach Historii. Ale ta część jest warta tego, by cała reszta gniła w nędzy.

Urzędnik stara się temu zapobiec, wyrównać tę niesprawiedliwość. Niestety, przy okazji gubi tamte diamenty, zanurzając je w g***ie.

I to jest nieuniknione…

W księgarni nczas.com można kupić biografię Janusza Korwin Mikke oraz Jego książki m.in:

Prezes (Cezary Zawalski): Janusz Korwin-Mikke jest politykiem, ktory u czesci obserwatorow i uczestnikow polskiej polityki budzi szczery podziw, u innych zas wywoluje poblazliwy smiech. Kim wiec jest naprawde: blyskotliwym wizjonerem czy jedynie przesmiewca i trefnisiem? Nic dziwnego, ze stal sie „obiektem” badan naukowych. Biografia Janusza Korwin – Mikkego, ktora polecamy naszym Czytelnikom jest bowiem… doktoratem. Napisana ze swietna znajomoscia „tematu”, pozwala poznac zarowno osobe glownego bohatera, jak i zrozumiec jego poglady, ktorych realizacja wydaje sie byc ostatnia szansa wydobycia kraju z permanentnego kryzysu.

Stanczyk Krolewski (Janusz Korwin Mikke): Dlugo oczekiwany kwartalnik Janusza Korwin Mikke wreszcie w sprzedazy! Kazdy numer zawiera szereg tekstow dluzszych, bardziej poglebionych niz publikowane w „Najwyzszym Czasie”. Analizy biezacych problemow politycznych i spolecznych, wyselekcjonowane teksty z archiwow prasy prawicowej, recenzje ksiazek oraz niepublikowane nigdzie indziej felietony Janusza Korwin Mikke…

Dekadencja (Janusz Korwin-Mikke): Zmian kulturowych, które zachodza w Unii Europejskiej nie da sie ukryc. Nie da sie tez ukryc, ze zmiany te nie sa spontaniczne, a starannie planowane. Czy winic trzeba, tak jak JKM – dekadencje?

Vademecum ojca (Janusz Korwin Mikke): Klasyczna juz pozycja autorstwa Janusza Korwin Mikke. Jesli chcesz poznac inne od propagowanego przez panstwo podejscie do dzieci – musisz ja miec!

Polecamy również:

Rosja bez zludzen, uroki demokracji suwerennej (Wojciech Grzelak): Rosja zaczyna znowu grozic. Ale czym jest tak na prawde dzisiaj szara Rosja? Odpowiedz daje w swojej najnowszej ksiazce Wojciech Grzelak, ktory chcial w Rosji osiasc na stale, ale ostecznie sie rozmyslil. Przeczytaj jesli chcesz wiedziec dlaczego!

Dobry „zly” liberalizm (Stanislaw Michalkiewicz): Klasyczna ksiazka znanego publicysty. Bardzo przystepny wyklad podstaw liberalizmu – zarowno dla nieprzekonanych jak i zagorzalych zwolennikow. Lektura obowiazkowa!

W przededniu konca swiata (Stanislaw Michalkiewicz): Bogato niuansowane, czasami tryskajace humorem prostolinijnym, czesciej zas kpina metaforyczna, delikatna, wielowarstwowa, choc zawsze ostra niby brzytwa felietony Michalkiewicza dosiegaja wrogow (glownie wszelkiej masci lewakow i farmazonow) w czule miejsca. Tam zas, gdzie autor rezygnuje z kpiarstwa na rzecz przekazu prelekcyjnego dostajemy wyklad, charakteryzujacy sie zelazna logika i uzyciem argumentow, ktorych celnosc demoluje przeciwnika. Wstepem opatrzyl Waldemar Lysiak.

Protector traditorum (Stanislaw Michalkiewicz): Michalkiewicz nie boi sie nazywac rzeczy po imieniu. Przypomina slynna tzw. komisje Michnika, ktora w 1990r., na polecenie owczesnego ministra edukacji narodowej Henryka Samsonowicza, dokonala tzw. badan w archiwach MSW. Przez kilka miesiecy „komisja” buszowala w teczkach. Do dzis nie wiadomo, dlaczego, jakim prawem, co zniszczono, a co wyniesiono. Wiadomo tylko m.in., ze z teczki „drogiego Bronislawa” zostaly tylko okladki. Kto sie boi teczek i dlaczego?

Polska ormowcem Europy (Stanisław Michalkiewicz): Felietony, zamieszczone w tym tomiku to autentyczne, tryskajace humorem, ironia, a niekiedy sarkazmem „perelki”. Podziwu godna jest spostrzegawczosc p. Stanislawa, jego bezlitosna wprost dla wszelkiego lewactwa i innej glupoty logika.

Na niemieckim pograniczu (Stanislaw Michalkiewicz): Przedmiotem refleksji autora jest przyszlosc Europy, w której Niemcy, jako „powazne panstwo” odgrywaja szczegolna role. Michalkiewicz zwraca uwage na fakt, ze obecnie nim doszlo do tzw. zjednoczenia Europy czy, jak pisze z wlasciwym sobie sarkazmem,”europeizacji” Europy, forsowanej przez Francje daje sie zauwazyc poczatki jej przyszlego rozpadu.

REKLAMA