Cola i piwo na licencji open source! Czy napój może być jak Linux?

REKLAMA

Chyba wszyscy słyszeli o Coca coli. Ale mało kto wie, że ten bąbelkowy napój doczekał się swojej „otwartej wersji”. Przedstawiamy produkt, który ma stanowić alternatywę dla napoju amerykańskiego giganta

– taką samą, jaką Linux próbuje być dla microsoftowego Windowsa.

REKLAMA

COLA na licencji OPEN SOURCE

Mało kto słyszał bowiem o „OpenColi” – pierwszym na świecie napoju gazowanym na licencji open source (z angielskiego, dosłownie: wolne/otwarte źródło). Zgodnie z duchem open source, producent zgodził się na udostępnienie każdemu zainteresowanemu receptury „OpenColi”. Każdy może też wyprodukować napój, dowolnie modyfikować skład pod warunkiem, że sam przepis pozostanie jawny.

Napój miał w zamierzeniu stanowić część akcji promującej ideę oprogramowania open source, jednak od pewnego momentu zaczął żyć swoim własnym życiem, a firma stała się znana jako producent napoju, a nie oprogramowania.

Początkowo na puszkach pojawiał się napis „Sprawdź źródło na opencola.com”. Od czasu gdy firma zmieniła strategię promocji swoich produktów, recepturę napoju można uzyskać jedynie za pośrednictwem poczty elektronicznej. Próżno też szukać jakiejś wzmianki o napoju na witrynie producenta.

Podobnie jak wolne oprogramowanie, pomysł na wszelkie produkty tego rodzaju, zyskał zwolenników wśród osób, które kładą nacisk na swobodę wymiany idei, a negatywnie oceniają ideę „własności intelektualnej” i prywatnego dostępu do wiedzy.

Zyskał też uznanie wśród przeciwników polityki wielkich korporacji. Wywołał również dyskusję na temat tego w jakich obszarach ludzkiej działalności da się z powodzeniem zastosować ideę open source.

Swoją odmianę „open-coli” stworzyła m.in. firma „Ubuntu Trading Company” związana z bardzo popularną wariacją systemu operacyjnego Linux.

Dla entuzjastów zamieszczamy przepis na „Wolną Colę” w języku angielskim (kliknij tutaj)

PIWO na licencji OPEN SOURCE

Miłośnicy „wolnych źródeł” postanowili pójść o krok dalej. Doszli do wniosku, że wolne oprogramowanie oraz napoje bezalkoholowe to stanowczo za mało. Stworzyli więc pierwsze na świecie „Wolne Piwo” oficjalnie znane jako Vores Ø (z języka duńskiego: „Nasze Piwo”).

Recepturę opracowali studenci Uniwersytetu w Kopenhadze razem z grupą duńskich artystów. Celem projektu było pokazanie, że idea „internetowej wolności” stanowiąca aksjomat wolnego oprogramowania, równie dobrze może się sprawdzić w świecie realnym.

Co ciekawe receptura jest udoskonalana przez rzesze miłośników, a napój na sklepowe półki trafia z oznaczeniem wersji np. 1.0, 3.3 itd (analogicznie jak w przypadku programów komputerowych).

Pierwsza wersja napoju zawierała 6% alkoholu, miała głęboki, złoto czerwony kolor i – jak mówią twórcy – „oryginalny, rodzinny smak”.

Zainteresowanie produkcją piwa opartego o „wolną recepturę” okazały browarnie z Meksyku, Brazylii, Afganistanu (sic!) oraz kilka średniej wielkości rozlewni w Dani. Pierwsze butelki z logo „Free Beer” zagościły na sklepowych półkach prawie 3 lata temu. Piwo można kupić w macierzystej Danii, USA oraz Ameryce Południowej. Do Polski na razie nie dotarło…

(tekst w oparciu o: Wikipedia oraz materiały własne)

REKLAMA