Korwin Mikke: Lepsze jest wrogiem dobrego

REKLAMA

Jak wiadomo, nie ma czegoś takiego jak „darmowy obiad”. Oczywiście: w życiu prywatnym mogę chcieć komuś coś dać za darmo – filantropia jest rzeczą normalną i ludzie oferują a to na szczytny cel, a to na ubogiego sąsiada czasem spore pieniądze. Jednak, w życiu prywatnym,
jeśli zapraszam panienkę na kolację, to ona podejrzewa – i słusznie – że nie o przyjemność zjedzenia z nią kolacji tu chodzi.

Natomiast w businessie i polityce nie ma filantropii. Jak ktoś coś daje „za darmo” – to ma ochotę zarobić na tym więcej, niż dał. Nawet znacznie więcej – by pokryć koszt ryzyka, że mimo tego obiadu
kontrahent wymknie się z sideł. Bo prawie zawsze jest to próba namówienia go na coś dla niego niezbyt korzystnego. Gdyby miało to być korzystne, toby mu po prostu przedstawiono propozycję na
piśmie, z uczciwym wyliczeniem strat i zysków – w przekonaniu, że on sam umie wyliczyć, co jest dla niego dobre. Jeśli więc ONI coś Polakom „dają” – to znaczy, że jeszcze więcej chcą wziąć. To jest elementarz. Dają, dają – ofiara patrzy na nich coraz przychylniejszym okiem – aż przychodzi moment ostatecznego złożenia podpisu…

REKLAMA

Tu mamy sytuację przypominającą zaloty do narzeczonej. Epuzer daje a to broszkę, a to pierścionek, a to zaprosi na ów obiad… Bardzo wiele kobiet myśli, że tak to będzie i po ślubie. Niestety, życie uczy, że po ślubie kończy się dawanie broszek i pierścionków – i różnie to z tym potem bywa.

W życiu jednak działają ludzkie uczucia. W polityce i gospodarce (i tak powinno być!), tylko interes. Więc nie łudźmy się, że po podpisaniu tego Traktatu Lizbońskiego coś jeszcze dostaniemy. Na przykład wiadomo już, że po 2009 roku skończy się (i słusznie!) rozdawnictwotych 200 zł na hektar. Skończy się
bardzo wiele innych rzeczy. Bo po co płacić – skoro cyrograf jest już podpisany? Tak nawiasem: bardzo bawią mnie ludzie mówiący, że „Polscy politycy są przekupni”. A sami dali się przekupić tymi
200 złociszami od hektara – albo dotacjami na budowę dróg – i dobrowolnie popierają pozbycie się niepodległości na rzecz garstki szemranych oszustów z Brukseli!!

W tym obrzydliwym ustroju, czyli d***kracji, panuje opinia, że „każdego można kupić – to tylko kwestia ceny”. Opinie te tworzą ci, którzy świetnie wiedzą, że ich można kupić – i właśnie kupiono. Narody do tej pory miewały elity, które ciężko było przekupić – bo (a) tak ich od dziecka wychowywano (b) mieli własne ogromne majątki, więc co im tam? Obecnie arystokrację zniszczono
– więc wszystko jest na sprzedaż. Jak ktoś mówi: „Kto Ojczyznę sprzedawał – Panowie!”, to niech pamięta, że teraz chce ją sprzedać L*d! Za 200 zł od hektara.

Tfu!

Należy się jednak, Drogi L**u, zastanowić: czy warto tracić status narzeczonej, która obdarowuje się prezentami – na status żony? Polki, które tak uwiedzione pojechały do Arabii, często przekonywały
się, że status jednej z czterech żon niekoniecznie jest taki dobry. A status jednej z 27 żon – gdy w dodatku najstarszą, mającą najwięcej praw – żoną jest nielubiąca nas Gretchen?

Wiadomo, że „Lepsze jest wrogiem dobrego”. Tym, którym jest dobrze tak, jak jest, którym nie przeszkadza bycie we „Wspólnocie Europejskiej”, mówię: „To nie zmieniajmy tego! A przecież Traktat
Reformujący wywraca wszystko do góry nogami. Już nie Bruksela będzie prosić o coś Polskę – tylko Polska będzie musiała prosić Brukselę! Przecież po niepodpisaniu Traktatu Polska pozostanie w Układzie z Schengen – a nawet gdyby „Wspólnota” się rozpadła, pozostanie w Europejskim Obszarze Gospodarczym – więc i ludzie, i towary będą nadal bez przeszkód kursować po Europie. Nie będziemy tylko podlegać przerażającej i niesłychanie kosztownej biurokracji z Brukseli.

A tym pasożytom chodzi tylko o to, byśmy już nigdy ich tłustych tyłków nie mogli odśrubować od euro-stołków!

REKLAMA