Chodakiewicz: Muzeum. Jak Żydzi potrafią zorganizować się wokół Zagłady

REKLAMA

W USA kwiecień jest miesiącem upamiętnienia eksterminacji Żydów w czasie II wojny światowej. Zgodnie z zarządzeniem rządu federalnego, odbywają się rozmaite uroczystości, wykłady i akademie. Podobnie rzecz ma się na poziomie stanowym, powiatowym, a nawet u mnie na wsi.

Uczestniczą w tych uroczystościach instytucje państwowe, w tym szkoły. Zwykle zaprasza się wtedy
na pogadankę świadka eksterminacji. W upamiętnianiu biorą też udział organizacje pozarządowe – choćby synagogi czy Kościoły. Wypowiada się o Holokauście sam prezydent USA. Nota bene obecny prezydent George W. Bush wie o tych sprawach bardzo mało, bowiem jego tradycja rodzinna to walka z Japończykami na Pacyfiku, gdzie jego ojciec, George H. W. Bush, służył jako pilot. Natomiast ojciec żony obecnego prezydenta, Laury Bushowej, był piechocińcem w 3. armii generała Pattona w Europie. Brał udział w operacjach wyzwalania obozu koncentracyjnego Dachau i opowiadał o tym córce.

REKLAMA

Pani Bushowa – nauczycielka i bibliotekarka na poziomie szkoły podstawowej – orientuje się w tych sprawach lepiej niż mąż, mimo że George W. Bush („Dubya”) ma stopień bakałarza historii z Uniwersytetu Yale. Po prostu gdy ten uczęszczał na uczelnię, studia nad Holokaustem właściwie nie istniały. Nie był to temat popularny, a już absolutnie nie był obowiązkowy.

Teraz jest zupełnie inaczej. RzeczniczkaBiałego Domu Dana Perino ostatnio popisała się niewiedzą na temat nuklearnego kryzysu kubańskiego z 1962 roku. Wzruszono ramionami, że jest wydmuszką intelektualną. Dalej pełni funkcję. Można się założyć jednak, że nawet Perino słyszała o Zagładzie Żydów. Jest to w znacznym stopniu zasługą społeczności żydowskiej w USA, która zrobiła wszystko, aby upamiętnić swoich krewnych i współwyznawców wymordowanych przez niemieckich narodowych socjalistów. Po całych dekadach indyferencji i zaniedbania temat eksterminacji europejskich Żydów stał się niesamowicie ważnym elementem kulturalnego, społecznego, ekonomicznego i politycznego życia Ameryki.

Od lat 70. ubiegłego wieku Holokaust znajduje się w programach szkół wszystkich poziomów. Zagłada funkcjonuje jako potężny symbol w kulturze amerykańskiej – zarówno w pop-kulturze jak i haute-kulturze – jako emanacja największego Zła. Stała się chyba najważniejszym moralnym punktem odniesienia w społeczeństwie. Upamiętnianie Holokaustu oraz czerpanie z niego lekcji powoduje,
że pamięć o nim funkcjonuje również w polityce. Wystarczy prześledzić współczesne debaty o negacjonistach w Iranie czy też ludobójstwo w Darfurze. Na poziomie ekonomicznym pamięć o
Zagładzie zadziałała w sposób wymierny finansowo – choćby w sprawie odszkodowań od banków szwajcarskich, które przechowywały oszczędności ofiar, od międzynarodowych firm ubezpieczeniowych,
które nie uregulowały należności wobec ofi ar, czy od niemieckich fabryk, które zatrudniały niewolników, w tym ofi ary Zagłady.

Instytucją koordynującą wielopoziomowe działania związane ze wszelkimi aspektami edukacyjnymi, politycznymi, społecznymi, kulturalnymi oraz ekonomicznymi spuścizny po eksterminacji Żydów jest United States Holocaust Memorial Museum – Amerykańskie Muzeum Pamięci o Zagładzie – w Waszyngtonie. Muzeum to stanowi ukoronowanie wieloletnich wysiłków rodzin ofi ar eksterminacji,
aby uhonorować swoich bliskich i zagwarantować, że nigdy więcej zbrodnia taka nie będzie mogła mieć miejsca. Przy Muzeum działa US Holocaust Memorial Council (Amerykańska Rada Pamięci o
Holokauście). Funkcjonuje ona jako ciało doradcze – w znacznym stopniu dekoracja i źródło datków i kontaktów. Członków, którzy służą pro bono, mianuje prezydent Stanów Zjednoczonych. Muzeum ma też fi lie w kilku miastach amerykańskich – na przykład w Houston. Buduje się nowa filia w Chicago. Muzeum w pewnym sensie działa jako mini-rząd – z ministerstwem edukacji, skarbu i spraw zagranicznych.

Oto garść faktów dotyczących Muzeum (stan na grudzień 2007 roku, podaję za „Facts and Figures”). Budżet roczny to 73,2 miliona dolarów, z czego 44,8 miliona z pieniędzy podatnika, a 28,4 miliona
uzbierane z datków. Filie zbierające fundusze znajdują się w Nowym Jorku, Boca Raton, Chicago i Los Angeles. Muzeum ma 145 tys. członków wspierających, a zatrudnionych jest w nim 400 pracowników (oraz 125 osób personelu pomocniczego – ochroniarzy i woźnych). W Muzeum udziela się rocznie ponad
300 ochotników. Łącznie przepracowali w zeszłym roku za darmo 25 tys. godzin. Oprócz tego istnieją tzw. interns, czyli nominalnie opłacani wolontariusze na poziomie szkoły średniej i college’u – 50 osób na rok, pracujących łącznie 17 tys. godzin. W Muzeum znajduje się ponad 12.530 eksponatów; w archiwach mechanicznych przechowuje się ponad 70 tys. zdjęć i obrazów, z czego ponad 16 tys. udostępniono w internecie. Archiwum posiada również prawie 1000 godzin relacji nagranych na wideo oraz 250 godzin surowej taśmy z dokumentu Claude’a Lanzmanna pt. „Shoah”. Ponadto biblioteka i projekt historii mówionej (oral history) posiadają ponad 75 tys. źródeł w 55 językach i 9 tys. relacji,
jak również dostęp do 51 tys. relacji w USC Shoah Foundation Institute.

Załatwia się ponad 11 tys. próśb badawczych rocznie. W archiwach zdeponowano ponad 110 milionów stron dokumentów. W ciągu roku obsługuje się 17 tys. występujących o nie petentów. Ponadto
zarejestrowano (Meed Survivors Registry) prawie 200 tys. osób, które przeżyły Holokaust oraz ich rodziny w USA i 62 innych państwach. Do tego należy dodać Biuro Historyka Seniora, doglądające
ponad 850 naukowych projektów badawczych rocznie.

Muzeum pomaga w układaniu programów edukacyjnych oraz organizuje wystawy objazdowe, które odwiedziły już 117 miast. Oprócz tego miały miejsce 324 wykłady gościnne na wielu uniwersytetach
w USA. Od 1994 roku zorganizowano konferencje dla 3.215 nauczycieli ze wszystkich stanów. Przyznano stypendia dla 232 nauczycieli z całego kraju. Ponadto w tym samym czasie goszczono 267 naukowców na stypendiach Muzeum. W 2007 roku portal internetowy Muzeum zarejestrował prawie 24 miliony wejść, z czego 47% to wirtualni goście międzynarodowi – ze wszystkich krajów świata oprócz Korei Północnej. Codziennie odwiedzają internetowo Muzeum goście z ponad 100 państw.

Od otwarcia placówki w kwietniu 1993 roku zwiedziło ją 26,4 miliona osób. Wśród zwiedzających 90% to nie-Żydzi; 34% to dzieci w wieku szkolnym, a 12% to cudzoziemcy. Wielu z nich to VIP-y. Na przykład do Muzeum przyprowadza się oficerów łącznikowych odbywających staż w Pentagonie. 25 stycznia 2008 roku, gdy obchodzono Międzynarodowy Dzień Pamięci Holokaustu, wśród odwiedzających
znaleźli się ambasadorowie Salwadoru, Meksyku, Ekwadoru, Francji, Norwegii, Albanii, Litwy, Łotwy, Estonii, Chorwacji, Węgier i Rumunii. Nie ma się co dziwić – odwiedziny w Muzeum uznawane są w Waszyngtonie za wyraz dobrych manier. Społeczność dyplomatyczna reaguje zgodnie z przyjętymi
standardami. Zjawiają się też zagraniczne delegacje pozarządowe. Na przykład 4 marca 2008 roku w Muzeum przebywała delegacja francuskich biskupów z kardynałem André Vingt-Trois na czele. Są
też zagraniczni naukowcy – na przykład w lutym 2008 roku przybyli z Polski dr. Piotr Cywiński z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz Lena Bergman z Żydowskiego Instytutu Historycznego.
Oprócz dzieci szkolnych do Muzeum przysyła się rozmaitych kursantów – m.in. z uczelni FBI, z akademii policyjnych, kadetów z Annapolis czy z West Point.

Przychodzą też politycy amerykańscy. Na przykład 25 lutego br. zjawiła się dziewięcioosobowa Grupa Robocza Kongresu przeciw Antysemityzmowi (Congressional Task Force Against Anti-Semitism), reprezentująca wyborców z siedmiu stanów. Pamięć o Holokauście, a więc pamięć o drugiej wojnie światowej, a szerzej: o Europie – funkcjonuje w USA właśnie przez pryzmat Muzeum. Diasporze żydowskiej zajęło prawie pół wieku, aby na tak potężną skale upamiętnić swoich zamordowanych pobratymców.

Może kiedyś Polonia nauczy się podobnego systemu organizacji?

REKLAMA