Korwin Mikke: Wszystko przez Hitlera!

REKLAMA

Zewsząd płyną sygnały, że cokolwiek bym powiedział o Adolfie Hitlerze – to i tak nie będzie zrozumiałe. Nawet na posiedzeniu Rady Głównej UPR, gdzie na ten temat wywiązała się krótka, incydentalna dyskusja, ktoś powiedział, że przecież wszyscy Polacy oglądali „Czterech pancernych i psa”
– i stąd wiedzą, że Hitler był najgorszy na świecie. A skoro był najgorszy na świecie, to twierdzenie, że teraz to i owo jest gorsze niż za Hitlera – brzmi w uszach dobrze wytresowanego Polaka zupełnie absurdalnie.

Jest to bardzo logiczne rozumowanie! Na szczęście na łamach „Najwyższego CZASU!” nie piszę dla
Polaków wytresowanych przez merdia, tylko dla ludzi myślących. I tak samo jak o ustroju Zjednoczonego Królestwa nie wolno wnioskować na podstawie przepisów wprowadzonych w roku 1939 (które na czas wojny uczyniłyz Wielkiej Brytanii kraj znacznie bardziej zamordystyczny niż np.
faszystowskie Włochy) – tak samo o narodowym socjalizmie nie można wnioskować na podstawie tego, co się w Niemczech działo podczas wojny!

REKLAMA

Pomijając już zwykły błąd, jakim jest potępianie np. feudalizmu na postawie jego schyłkowej fazy…
Otóż do roku 1938 Adolf Hitler był zupełnie zwykłym mężem stanu. Przyjeżdżały do niego zagraniczne delegacje. Najsłynniejsze było spotkanie 29 września 1938 roku w Monachium – z Beniem Mussolinim,
premierem Republiki Francuskiej śp.Edwardem Daladierem i premierem rządu JKM Arturem Neville Chamberlainem. Co ważniejsze: był mężem stanu podziwianym za swoje polityczne sukcesy (Anschluß
Austrii i Sudetów – bez użycia siły). Był nim do chwili, gdy przyłączając Czechy i Morawy i czyniąc
z nich niemiecki protektorat, złamał postanowienia układu monachijskiego.

Ale jeszcze w 1940 roku, po okupacji Danii, osławiony Mohandas Karamćand Gandhi pisał do Hitlera:
„Drogi Przyjacielu! I jeśli nazywam Pana »przyjacielem«, to nie jest to formalność (…)”. Adolf Hitler doszedł do władzy klasyczną metodą d***kratyczną. W wyniku wyborów został szefem największej
partii parlamentarnej, jak najbardziej formalnie został przez śp. Pawła von Hindenburga (acz z obrzydzeniem… – szkoda, że bohaterski Marszałek nie kierował się żołnierską intuicją, zamiast d***kratycznymi regułami!!) mianowany kanclerzem Rzeszy, jak najbardziej legalnie (z pomocą,
niestety, konserwatystów śp.Franciszka von Papena – to ostrzeżenie dla UPR, by flirtując w przyszłości z konieczności z narodowcami, nie przekroczyła granicy bezpieczeństwa!!) zniszczył bratnie partie – komunistyczną i socjalistyczną – przejmując ich elektorat; potem – mając już bezwzględną
większość i nie potrzebując już konserwatystów – wykończył również ich.

Było to może nieładne – ale całkowicie zgodne z „regułami gry parlamentarnej”. Hitler najoczywiściej w świecie był d***kratą. Myślał tylko o podlizaniu się motłochowi, słowo „L*d”, czyli Volk nie schodziło mu z ust – nawet markę popularnych samochodów kazał nazwać „Volkswagen”. Trudno się tej
miłości dziwić: w normalnej monarchii Hitler – jako zdolny, ale tylko akwarelista – być może raz zostałby wpuszczony na pałace, ale nikomu do głowy by nie przyszło, by powierzać takiemu chamowi rządy!! Tymczasem wskutek zaciągania pożyczek i druku pieniądza bez pokrycia był uwielbiany
przez głupi (jak wszystkie) L*d – w szczególności przez kobiety, mogące w spokoju zająć się wreszcie kuchnią, dziećmi i kościołem w przekonaniu, że ich mężowie będą mogli zarobić na dom. Oczywiście, że druk pieniądza bez pokrycia to przestępstwo – ale to samo robili w Polsce komuniści, a na zakończenie (w ogromnej ilości!!) „liberalny” rząd p.Tadeusza Mazowieckiego. Jeśli przeto potępiamy
za to Hitlera – to p.Mazowieckiego wraz z Jego ministrami finansów należy jak najszybciej zapakować do kryminału!

Trudno też oskarżać wtedy Hitlera o jakiś nadmierny antysemityzm (jak wiadomo, „antysemita to człowiek, który nienawidzi Żydów bardziej niż jest to absolutnie niezbędne”…). Jest faktem, że 9/10 listopada 1938 roku, podczas Nocy Kryształowej, zamordowano 81 (niektóre źródła mówią o 91) Żydów – jednak było to po zastrzeleniu śp. Ernesta von Ratha, sekretarza ambasady III Rzeszy w Paryżu, przez Herszla Grynszpana, co wywołało (jako drugi już akt żydowskiego odwetu) falę pogromów
w Niemczech; w dodatku dr Józef Goebbels stanowczo twierdził i wtedy, i potem, że Hitler wyraźnie zabronił SS, policji, wojsku i NSDAP organizowania jakichkolwiek pogromów. Zabronił też wszelako
zapobiegać pogromom – co przy nastrojach panujących w SA zupełnie wystarczyło… Pamiętajmy jednak, że podczas Nocy Długich Noży (29/30 czerwca 1934 roku) zamordowano 77 (oficjalnie; niektóre źródła mówią nawet o 400) narodowych socjalistów – głównie szefostwo SA z Ernestem Röhmem – a przy okazji kilku niepokornych konserwatystów…).

Można by więc tego socjalistę oskarżyć o „zdradę sprawy socjalizmu” – co byłoby absolutną prawdą. Socjalizm jako doktryna jest świetnym sposobem na dojście do władzy w d***kracji – sprawowanie władzy modo socialistico jest jednak niemożliwe, bo doktryna socjalizmu jest wewnętrznie sprzeczna. Wszyscy – czy to Hitler, czy Piłsudski, czy Stalin – po dojściu do władzy zwracali się przeciwko
tym, którzy w swej głupocie traktowali socjalizm serio – bolszewicy, socjaliści i komuniści w Polsce, SA w Niemczech…

Kto wie, czy gdyby nie wojna, Hitler nie przeszedłby na pozycje zupełnie prawicowe, jak śp. marszałek Filip Henryk Pétain, śp. Franciszek Franco Bahamonde czy choćby śp. Antoni de Oliveira Salazar?
Byłby wtedy fetowany jak w Polsce śp. Józef Piłsudski… Tak więc ustrojów gorszych od narodowego
socjalizmu przed 1939 rokiem było w świecie na pęczki. W szczególności znacznie gorsze (jeśli chodzi o
ingerencję państwa – nie tylko w gospodarkę – inwigilację obywateli, wysokość podatków, przerosty biurokracji; mało kto wierzy, że w całej Generalnej Guberni było tylko 49 gestapowców – a
cały aparat administracyjny GG był obsadzony przez 77 Niemców!!), znacznie gorsze, powtarzam, są ustroje panujące we wszystkich krajach wchodzących w skład Wspólnoty Europejskiej.

Gdyby ludzie Wielkiego Wschodu i im podobni, oprócz głoszenia wiary w Doktrynę eurosocjalizmu
oraz realizacji politycznych gierek, poświęcili czas na głębsze rozważania, zdaliby sobie sprawę, że gdzieś w Brukseli, na jakimś stanowisku pozornie nieważnego sekretarza czy komisarza, siedzi jakiś trzeźwo kalkulujący człowiek, który w momencie nieuchronnego krachu eurosocjaklizmu postąpi z federastami tak, jak Hitler z Ernestem Röhmem i bandą jego socjalistów-homoseksualistów, jak Stalin z bolszewikami, jak Napoleon Buonaparte z jakobinami – w najlepszym przypadku jak Piłsudski z Daszyńskim i jego gangiem Czerwonych Idiotów. Przyjmie (oczywiście!) tytuł Pierwszego Komisarza…
To da się przeżyć. Gorzej, jeśli tow. Pierwszy Komisarz zechce zrealizować doktrynę leżącą u podstaw tworzenia Unii Europejskiej – czyli wypowiedzieć wojnę Stanom Zjednoczonym…

Wtedy jedyna nadzieja, że USA wygrają te wojnę błyskawicznie. I wspaniałomyślnie zaoferują pokonanym jakiś neo-plan Marshalla. A jeśli skorzysta z okazji Moskwa? Albo Pekin?

REKLAMA