Ostatnio musiałem bawić się w baby-sittera dla pewnej nastolatki. Było tak: moja cenzura domowa miała gości z Florydy, musiała być na przyjęciu z okazji ciąży (tzw. baby shower) w Waszyngtonie i chciała posprzątać ogródek po moim wiosennym ścięciu.
Tak więc dostałem zadanie bojowe, aby na weekend zająć się przemilusińską 19-latką. Miała przylecieć po południu, ale zaspała i spóźniła się na samolot. Dobiła do mnie w piątek wieczorem. Poprosiłem Lady B., czyli
Ciocię Blankę, i zaparkowałem się u niej w majątku pod Charlottesville. Postanowiłem zrobić wyprawy po okolicy. Zabrałem dziecko do Monticello, własności prezydenta USA Thomasa Jeffersona; do Ash Lawn,
własności prezydenta USA Jamesa Monroe; do University of Virginia; do Ednam; do Farmington;
do Boar’s Head Inn – oraz na Main Street, takie pięknej promendady w starej części Charlottesville. Nastolatka wykrzyknęła: „Uliczka jak na fi lmie! Zupełnie nie gejowa (completely not gay)!”. Wieczorem
poszliśmy do kina, a właściwie do trzech kin, bo repertuar za każdym razem komentowała jako „gejowy”. Wróciliśmy do domu.
Kiedyś już wspominałem, że słowo gay zostało wymuszone na ludności USA jako zastępujące „homoseksualność” przez politycznie poprawną propagandę Hominformu. Taka już jest rewolucyjna zasada, że nadaje się nowe imiona starym zjawiskom, aby je zrehabilitować czy zohydzić – w zależności od potrzeb. Neutralny homoseksualista (homosexual) nie wystarczał, a „pedzio”, „pedryl,” „ciota” (faggot, fag, queer) brzmią pogardliwie. Wymyślili więc sobie słówko gay – „wesołek”. Dla nastolatków oznacza to jednak „wstyd”, „obciach” czy nawet „poruta”. Ma oddźwięk zdecydowanie pejoratywny. „Ale gejowa koszula!” oznacza niemodną, brzydką szmatę. „On jest nawet bardziej gejowski!” (He is even more gay!) to krytyka kogoś tam. „Ale gejowsko!” (It is so gay!) oznacza wstydliwy syf.
W tym sensie dziewczynka jest typową nastolatką posługującą się typowym słownictwem. Urodziła się i wychowała na wsi, teraz mieszka w dużym, brzydkim mieście, dopiero od niedawna podróżuje po kraju. Była w Chicago, St. Paul i Waszyngtonie. Poprzednio pokazywałem jej zabytki stolicy. Ponieważ nie była za granicą, a szczególnie w Europie, była zaszokowana. Tak jak na Main Street. Jej zachowanie podczas pobytu u nas oscylowało między brawurą, kaprysem, powagą a wstydem – zależnie od sytuacji. Właściwie robi co chce, kiedy chce. W Monticello chciała władować się na ogrodzony żelaznym płotem cmentarz rodziny Jeffersonów. A właściwie utknęła między metalowymi sztachetami, bo ma za duży biust – przy bardzo malutkiej posturze. Trzeba ją było wyciągać. W Ash Lawn zaczęła robić zdjęcia. Przestała na chwilę, gdy upomniał ją przewodnik, ale znów zaczęła pstykać, kiedy ten nie patrzył.
Potem uciekała z piskiem, bo w ogrodzie syknął na nią paw. Nigdy przedtem takiego ptaka nie widziała. Ostrzegałem. Głucha była też, gdy sugerowałem, aby nie jadła o pierwszej w nocy specjalnej „wzmacniającej,” „dającej energię” gumy do żucia. Naturalnie nie posłuchała, zżuła i do siódmej rano nie mogła spać. Obudziłem ją o dziewiątej rano w poniedziałek, aby zdążyła na samolot. Już odjechałem, gdy postanowiłem zadzwonić i sprawdzić, czy się bezpiecznie załadowała. Okazało się, że linie lotnicze nie potrafi ą znaleźć jej rezerwacji i musiała kupić nowy bilet. Potem dowiedziałem się, że z powodu piątkowego spóźnienia przebukowano ją, ale skasowano bilet powrotny. Z jedzeniem było też śmiesznie. Z lotniska
poszliśmy na pizzę, bo stwierdziła, że „umiera z głodu”. Zjadła trochę, zabraliśmy pizzę na potem.
Następnie twierdziła, że jest nażarta. Nic jej się nie chce jeść. Wyjawiła mi, że bierze specjalne tabletki na odwodnienie i dietę. Co więcej – podkreślała, że jej przyjaciele w domu namawiają ją na chirurgię plastyczną. Jak straci 30 funtów wagi, to zostanie gwiazdą. Kazałem jej puknąć się w głowę, bo jest
niesamowicie malutka i niewiele waży. – Jedz! – rozkazałem niczym moja świętej pamięci babcia. Odmówiła. No, ale następnego dnia wtrząchnęła kanapkę z serem i frytki. Miłą rzeczą jest to, że nastolatki nie
lubią chodzić do drogich restauracji – hamburgerownie im zupełnie wystarczają. Ale ogólnie jeść nie lubią.
W każdym razie miałem ubaw. Najfajniejsze były naturalnie jej spontaniczne reakcje. Na przykład była strasznie podekscytowana, że w majątku są konie. Okazało się, że wychowała się z końmi i jest świetną amazonką. Ma wiele nagród. A nawet spadła z konia. Ostatnio skończyło się to bardzo poważnie
– złamała sobie nogę w trzech miejscach. Musiałem jej codziennie przypominać, aby zakładała elastyczny usztywniacz (brace) na kolano.
W sobotę obudziła się o szóstej rano i poszła bawić się z końmi. Bestie są nieujeżdżone, a Ciocia Blanka pozbyła się sprzętu jeździeckiego. Ta chciała na oklep. Na szczęście był karbowy Randy, który wyperswadował jej to w niezbyt eleganckim stylu. Potem obdzwoniliśmy całą okolicę w poszukiwaniu wierzchowca dla niej. Pomagał w tym przesympatyczny jak zwykle „Michał Anioł radioastronomii” i jego
małżonka – profesor statystyki, do których domu przyciągnąłem nastolatkę. Okazuje się, że wszyscy mają konie, ale tylko jedno miejsce – Wintergreen Resort – zgodziło się na wypożyczenie. Było już jednak za późno. Może następnym razem.
W każdym razie musiało jej wystarczyć, że chodziliśmy codziennie karmić konie. Gdy zaczęło padać, dziewczynka dziwiła się, że w majątku nie ma gier elektronicznych. Puszczałem jej Chopina i graliśmy w karty. Była naprawdę zadowolona. A proszę pamiętać, że cynizm jest znakiem rozpoznawczym wielu dzisiejszych nastolatek.
Doświadczyłem tego, gdy słuchałem jej stałego szczebiotu przez telefon komórkowy, który służył też jako komputer. Stale sprawdzała e-maile, wysyłała teksty oraz odbierała zdjęcia. Najbardziej była dumna ze zdjęć swego szczeniaczka o imieniu Chet oraz z pstrykniętych przeze mnie fotek z końmi w majątku Lady B. Z telefonem Blackberry nie rozstawała się. Komentowała stale, co się dzieje: kilkanaście osób chciało wziąć ją do klubów, gdzie ona zwykle uczestniczy w konkursie mokrych podkoszulek. Dlaczego? Proste. Nie ma 21
lat, a więc nikt by jej nie wpuścił inaczej do miejsca, gdzie podają alkohol.
Innym razem zadzwoniła do kuzyna, który zaspał i nie poszedł do pracy – po raz czwarty w tym tygodniu. Poprzedniej nocy balował. Pytam, czy to normalne. Nastolatka twierdzi, że tak. Nikogo nic nie obchodzi, nikt
nie ma żadnych ambicji. Wszyscy chcą się tylko bawić, ćpać, chlać i uprawiać seks. Opowiadała, że używała narkotyków jak miała 17 lat, ale kokaina z heroiną omal nie wypaliły jej dziury w nosie, więc przestała.
Do tej pory musi brać suplementy, aby jej krew krążyła lepiej. Była świadkiem wielu tragedii związanych z narkotykami. Jakiegoś jej kolegę zastrzelono przy szkole za to, że ukradł dystrybutorom kokainę wartą
50 dolarów. Innego pobito u niej w domu, gdy nie uregulował długu narkotycznego. Jej koleżanka przedawkowała extasy na Święto Dziękczynienia w 2006 roku. W klubie „koledzy” podali jej jeszcze alkohol,
bo mieli na nią chrapkę. Zmarła na miejscu. Moja nastolatka twierdzi, że będzie to pamiętać do końca życia, bowiem nikt się nie przestał bawić. Wyniesiono tylko ciało poza dyskotekę.
O stosunkach męsko-damskich nastolatka wyrażała się cynicznie. Chłopaki podrywają ją zwykle po chamsku, jak w kołchozie. Ale też czasami takimi oto zwrotami: „Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia, czy też mam się przejść przed tobą raz jeszcze?” albo „Czy bardzo cię zabolało, jak spadłaś z nieba?” Ogólnie seks na niej nie robi wrażenia. Twierdzi tylko, że została zgwałcona dwa razy, w tym przez swojego nauczyciela. Czy to wszystko prawda, nie umiem powiedzieć. Wydaje mi się, że tak. Naukowych
wniosków z tego wyciągać się nie da. Ale to wszystko smutne. Tym bardziej że na pożegnanie stwierdziła, iż jej matka i tak nie zauważyła, że jej nie ma. Na moje pytanie o ojca, stwierdziła, że miała ich
pięciu po tym, jak jej tata porzucił matkę 16 lat temu. Wychowano ją bez religii i bez nadziei. I ona też żadnych pasji nie ma.
A to jest coraz bardziej nagminne.
Artykuł pochodzi z bieżącego ewydania „Najwyższego Czasu!”. Zachęcamy do wykupienia e-prenumeraty.
W sklepie nczas.com pojawiło się 15-ście książek zaliczanych do absolutnej klasyki. Polecamy również pakiety publikacji Janusz Korwin Mikkego, Stanisława Michalkiewicza, zbiór książek o Żydach itd.:
———————————————————————————————–
koniec
———————————————————————————————–
UWAGA: Przedruk artykułów (w całości lub części) z działu „numer bieżący” oraz „ważne”, jest możliwy jedynie:
a) za podaniem klikalnego źródła
b) tylko w niezmienionej formie: artykuł + informacje poniżej artykułu (aż do napisu „koniec”) np. o ewydaniu, nowych publikacjach w sklepie itp.