Sąd wyższej instancji w Londynie (High Court) oddalił sprawę wniesioną przez brytyjskiego milionera, eurosceptyka Stuarta Wheelera, uznając, iż nie ma on podstaw, by domagać się od rządu rozpisania referendum w sprawie unijnego Traktatu Lizbońskiego
Brytyjski premier Gordon Brown zadecydował, że referendum sprawie Traktatu Lizbońskiego nie będzie, wbrew wcześniejszym obietnicom swej partii.
73-letni Wheeler zaskarżył do sądu procedurę ratyfikacyjną traktatu w parlamencie, zamiast w drodze referendum, mimo że rządząca Partia Pracy w manifeście wyborczym z 2005 r. obiecała, że rozpisze plebiscyt w tej sprawie.
Według sądu obietnica z manifestu wyborczego nie daje Wheelerowi podstaw do słusznego i uzasadnionego oczekiwania, że takie referendum zostanie przeprowadzone, a „w jego wniosku nie ma niczego, co pozwalałoby podać w wątpliwość praworządność procesu ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego bez referendum”. Wheeler nie uzyskał zgody na apelację.
Istota sporu dotyczyła prawnego charakteru manifestu wyborczego partii politycznej, w szczególności tego, czy zawarte w nim obietnice można wyegzekwować od rządu na drodze prawnej i czy opinia publiczna ma słuszne powody, by oczekiwać od zwycięskiego ugrupowania, że wcieli swoje wyborcze obietnice w życie.
W ocenie prawnika reprezentującego Wheelera Rabindera Singha „rząd powinien dotrzymywać obietnic, ponieważ wymagają tego fundamentalne zasady dobrej administracji, fair play i czytelnych stosunków z wyborcami”.
Jednak dla przedstawiającego w sądzie argumenty rządu Jonathana Sumptiona „sprawa wniesiona przez Wheelera jest sprawą z gruntu polityczną, upozorowaną na spór prawny”.
REKLAMA
REKLAMA