Groźni naprawiacze planety

REKLAMA

Naukowcy szukają odpowiedzi na klimatyczne bolączki Ziemi. Niezależna Gazeta Polska wyliczyła kilka eko-projektów. Np. Paul J. Crutzen i Tom M. L. Wigley z National Center for Atmospheric Research proponują zastosować metodę wpływania na klimat opracowaną w 1974 r. przez sowieckiego fizyka Michaiła Budyko.

[nice_alert]Amerykanie chcą umieścić w atmosferze parę milionów ton dwutlenku siarki. Związek przereaguje z tlenem i wodą, a następnie skondensuje wokół drobnych ziaren soli, pyłu w krople złożone z wody i kwasu siarkowego. Siarczanowe chmury będą odbijać promienie słoneczne, sprawiając, że niebo będzie bledsze, zachody słońca bardziej czerwone, a powierzchnia ziemi chłodniejsza. Zdaniem uczonych wiadomo, że ta metoda będzie działać, ponieważ została przetestowana za pomocą wulkanów.[/nice_alert]

Według Johna Lathama, emerytowanego klimatologa, bezpieczniejsza droga niż użycie dwutlenku siarki, to wybielenie oceanicznych chmur przez nasycanie ich rozpyloną wodą morską. Miałaby się tym zajmować flotylla bezzałogowych żaglowców. Latham zauważa, że chmury nad lądami nasycone drobinami z ludzkiej emisji zanieczyszczeń są bielsze, gęstsze i lepiej odbijają energię słoneczną niż chmury nad oceanem.

[nice_info]Z kolei zdaniem uczonego Rogera Angela odpowiedzią na klimatyczne bolączki są zbudowane z krzemowej ceramiki dyski o średnicy 60 cm, zaopatrzone w urządzenia nawigacyjne i komputer, ważące mniej niż gram. Mają one być pakowane w pakiety po milion sztuk, a następnie wystrzeliwane w kosmos co minutę przez 30 lat.[/nice_info]

REKLAMA

Każdy pakiet zaopatrzony w silnik jonowy ma ponieść swój ładunek do miejsca nazwanego punktem Lagrangiana, znajdującego się w połowie drogi między Ziemią a Słońcem. Jest to punkt, w którym grawitacja Słońca i Ziemi równoważą się nawzajem. W miejscu tym dyski mają być uwalniane niczym karty wysypujące się z talii i pozycjonowane do słońca. W efekcie ma powstać chmura takich urządzeń o długości 95 tys. km. Pobieżne wyliczenia kosztów takiego przedsięwzięcia to jakieś 5 bln dol., a więc znacznie więcej niż wydrukowano by ich od początku świata – czytamy w „Niezależnej Gazecie Polskiej”.

Miesięcznik przypomina, że nie mamy pojęcia, co mogą spowodować proponowane przez naprawiaczy świata metody. Jedyne przedsięwzięcia na skalę geoinżynierii podejmował Związek Sowiecki – tam zdecydowano się skierować wielkie syberyjskie rzeki do Kazachstanu, by nawodnić tam domniemane plantacje bawełny. Jakie były tego efekty, każdy może zobaczyć – wody rzek wsiąkły w piasek pustyń, a Morze Kaspijskie wysycha.

[nice_download]źródło tekstu: Niezależna Gazeta Polska – polecamy! [/nice_download]

REKLAMA