Chodakiewicz: Polityka równowagi i sowietologia

REKLAMA

Polską scenę intelektualną obserwuję od bardzo dawna. Szczególną uwagę zwracam na historię z racji mojej pasji i profesji. Koncentruję się zwykle na opracowaniach z mikro-historii oraz na case studies tematów nowych, nieznanych, czy zapomnianych. Uwrażliwiony jestem szczególnie na metodologię oraz zdolność – świadomą czy podświadomą – tworzenia w kraju prac kompatybilnych z opracowaniami powstającymi gdzie indziej na Zachodzie. Takich, których autorzy potrafią potencjalnie swych zachodnich kolegów wciągnąć w dialog.

[nice_alert]Nie mam tu na myśli małpowania modnych mód intelektualnych, gdzie teoryzowanie zastępuje badania, czy bezmyślnego przejmowania kalek ideowych z dominującej obecnie na Zachodzie politycznie poprawnej wykładni lewicowo-liberalnej. Natomiast chodzi mi o dyskusję bez kompleksu niższości. Chodzi o kontynuację starej metody empirycznej, przy jednoczesnym otwarciu na płynące z Zachodu prądy, w sensie ich poznania i ocenienia, oraz konfrontacji swych prac z nimi i przez to przyswajania z nich tego, co wzmacnia logocentrykę arystotelejsko-tomistyczną będącą esencją Zachodu.[/nice_alert]

REKLAMA

W tym kontekście od jakiegoś czasu zwracałem uwagę na twórczość Marka Kornata. Poznałem jego szkice publikowane w Arcanach, a potem monografie, które z nich wyrosły. Wywoływały one u mnie wielkie ukontentowanie z kilku powodów.

Po pierwsze, czytając jego pracę wyczuwam, że Marek Kornat jest głęboko świadomy potrzeby dziejowej odtworzenia historii Polski po ponad pół wieku totalitarnej i post-totalitarnej klatki. Ponadto, będąc świadomy swych zadań historyk ten nie idzie na kompromis z bożkami dyktatu dnia bieżącego. Przyjmuje swoje obowiązki, ale odrzuca tani poklask i blichtr chwili obecnej. Jest to cecha solidności i niezależności bez której nie sposób osiągnąć wybitność.

Po drugie, jestem pod bardzo pozytywnym wrażeniem szeroko rozumianego procesu intelektualnego, któremu Marek Kornat poddaje opracowywaną przez siebie problematykę. Mianowicie wierzy on, że „ideas have consequences.” Postarał się więc najpierw zgłębić myśl a potem przebadać jej zastosowanie w praktyce. Badacz skoncentrował się na niezwykle trudnej działce historii intelektualnej i połączył ją z historią dyplomatyczną. Jedna służy za laboratorium drugiej. Pokusił się więc o odtworzeniu dziejów intelektualnej elit II RP w kontekście totalitarnego ducha czasów. Co więcej Marek Kornat w zupełnie nietuzinkowy sposób potrafił odrzucić pokusę oceny myślicieli XX-lecia przez pryzmat dzisiejszych przesądów i chwilowych wartości. Odwrotnie: rozważył pomysły i analizy niegdysiejszych gigantów intelektualnych RP według ich własnych miar oraz według swoich własnych – markokornatowych – transcendentnych wartości ponadwymiarowych i ponadczasowych. I dopiero po benedyktyńskim przywróceniu do życia myśli II RP w formie w jakiej ją widzieli jej twórcy i zgodnie z intencją z jaką ją tworzyli, Marek Kornat słusznie i nowatorsko odważył się na przebadanie zastosowania i wpływów tej myśli na polu dyplomacji, tematyce historycznej, która obecnie jest całkiem w niełasce na Zachodzie.

Po trzecie, zaobserwowałem z wielką przyjemnością, że w każdej ze swoich prac, monografii i szkiców, Marek Kornat prowadzi monolog wewnętrzny ze sobą. Za każdym razem dorośleje, w sensie głębokości wysnuwanych wniosków. Za każdym razem stawia sobie dalsze postulaty badawcze, które prowadzą go coraz dalej w swoich poszukiwaniach. Odrzuca pisanie według a priori wyznawanych preferencji ideologicznych. Nie kryje sympatii czy antypatii do opisywanych przez siebie zjawisk, ale przy tym narzuca na siebie obowiązek jeszcze większego krytycyzmu. Nie kryjąc sympatii do aktorów historycznych potrafi sprawnie wyabstrahować się z poziomu personalnego i zakotwiczyć swój dyskurs w szerszym kontekście intelektualnym czasów.

Po czwarte, jego wewnętrzny monolog intelektualny przekłada się na stale samo-wzmacniane, samonapędzające się tradycjonalistyczne podejście metodologiczne. Wymusza ono na nim niejako automatyczne oparcie się na empiryźmie. Mianowicie – znając całą literaturę i propagandę tematu – słusznie odsunął je na bok jako nieadekwatne. I uczynił to co dobry historyk zawsze powinien czynić, a co staje się coraz większą niezwykłością w post-modernistycznym świecie. Mianowicie Marek Kornat postanowił zbadać jak największą, możliwie pełną bazę dokumentalną zanim pokusił się o jakiekolwiek wnioski. Czyli postawił na podejście archeologiczne. Uznał, że dotychczasowe opracowanie interesujących go tematów było albo niewystarczające, albo wręcz niedopuszczalne, bowiem nie oparte na wystraczającej gamie empirycznych dowodów. Tylko bardzo szeroka kwerenda uprawnia naukowca do wyrażania opinii. Marek Kornat twardo podpisuje się pod zdanie, że badania powinny poprzedzić konkluzje. Metoda udostępniania jak największej gamy dokumentów i świadectw na temat opisywanego tematu pomaga również współczesnym konkurentom-kolegom, czy następnemu pokoleniu w badaniach. Pomaga nawet w ewentualnej korekcie wyciąganych wniosków, korygowaniu pomyłek, czy kontektualizacji przedstawianych faktów. W tym sensie Marek Kornat wykonuje niezwykle potrzebną lecz też niesamowicie niewdzięczną robotę przekopywania terenu dla innych. Po tym wszystkim nie sposób jest (o ile mamy do czynienia z uczciwymi naukowcami) nie odnieść się do jego badań.

Po piąte, będąc pierwszym, solidnym badaczem tematu jednocześnie potrafił stać się jednocześnie klasykiem. I to nie dlatego, że był pierwszym i nie tylko dlatego, że z monologu wewnętrznego ukuł rygorystyczną metodologię, która samodyscypliną zaprowadziła go do solidnych, krytycznych konkluzji. (Na przykład, trudno nie zgodzić się z nim, że polityka równowagi Józefa Becka była oparta na pewnych solidnych przesłankach, a w tym doktrynie o dwóch wrogach, ale – co autor sugeruje ale jeszcze nie rozwija dostatecznie szeroko — że jednocześnie RP była zbyt słaba aby prowadzić jakąkolwiek długofalowo skuteczną politykę między III Rzeszą i Związkiem Sowieckim.) Marek Kornat został klasykiem głównie dlatego, że potrafi się unieść ponad patynę propagandowego dziedzictwa totalitaryzmu, martyrologiczną wykładnię emigrancką i podziemną, oraz tandetny blichtr dzisiejszej politycznej poprawności. Przy tym jest nieobojętny. Daje nam jednocześnie dystans i pasję. Jest to bardzo niezwykły przymiot u tak młodego historyka.

[nice_info]Jego dzieła są wybitnymi, oryginalnymi zjawiskami naukowymi. Pełnić będą jeszcze długo rolę lodołamaczy na wciąż skutych lodem totalitarnego bezwładu polach dziejów Polski. Staną się – o ile Polacy zechcą – bardzo ważnymi wskazówkami do prowadzenia polityki zagranicznej i uprawiania dyplomacji RP w stosunku do potężnych sąsiadów: Niemiec i Rosji. Oraz mają dużą szansę zaistnieć na międzynarodowym poziomie intelektualnym.[/nice_info]

Piszę, że mają dużą szansę, a nie że odegrają taką rolę nie dlatego aby sugerować, że wartość dzieł Marka Kornata ogranicza się tylko do polskiej sceny intelektualnej. Mają szansę bowiem są pewne warunki, które dzieło musi spełnić. Marek Kornat postarał się, że produkt jego intelektu wyróżnia się wybitnie na poziomie międzynarodowej gry intelektualnej. Niestety przemówi on głównie do naukowców wyznających tradycjonalistyczną metodę historyczną.

A ci stanowią małą garstkę. Każdy post-modernista, wyznawca nowego historycyzmu, czy apologeta komunizmu zapewne wydmie wargi z pogardą, snując ponętne teorie nowych utopii i ignorując empiryczne badania Marka Kornata. Ponadto, historia dyplomatyczna jest obecnie traktowana bardzo po macoszemu. Historia intelektualna widziana jest lepiej, lecz koncentruje się głównie na myślicielach lewicowych, szczególnie skrajnych. Z tego powodu dzieła Marka Kornata mają małą szansę zaistnieć w akademii zachodniej.

Nie jest to jednak jakąkolwiek winą tego badacza, a raczej odzwierciedla intelektualny upadek uniwersytetów, szczególnie humanistyki. Jestem pewien mimo tego, że jego dzieła zaistnieją nie tylko wśród garstki tradycjonalistycznych naukowców na uniwersytetach, ale również w świecie think tanks, gdzie tego typu projekty są wciąż bardzo cenione. Szczególnie ciepło odniosą się do nich rozmaici scholars-practitioners, ludzie z gruntu solidnie przygotowani intelektualnie do uprawiania statecraft, sztuki sprawowania władzy.

Dla wielu prace Marka Kornata będą po prostu szokujące. Udowadniają one dobitnie, że polska myśl intelektualna znacznie wyprzedzała zachodnią i była od niej zdecydowanie bardziej oryginalna. Bezpośrednie doświadczenia sąsiedzkie z totalitaryzmem wyczuliły myślicieli polskich na to zjawisko. Dalej, dzieła Marka Kornata pokazują jak niezwykle cenną w historii jest komparatystyka. Udowodnią, że zachodnia sowietologia powojenna w wielu wypadkach wyważała otwarte drzwi – w swojej całkowitej prawie ignorancji dorobku intelektualnego II RP. W tym sensie największym, może nawet jedynym błędem myślicieli XX-lecia było to, że pisali po polsku. Ponadto, dzięki niezwykle sprawnej polemice z kilkoma raczej niedopieczonymi historykami czy raczej amatorskimi publicystami zachodnimi w sprawie Paktu Ribbentrop-Mołotow (e.g., Anthony Read, David Fischer, czy Anita Prażmowska), Marek Kornat pokazuje ich raczej typową arogancję, bezbronną ignorancję, płytkość analityczną, miałkość intelektualną, nieskrywany filosowietyzm, oraz bezwstydne antypolskie uprzedzenia.

Pozaarchiwalne fantazje niektórych zachodnich publicystów czy pontyfikalne analizy pewnych historyków oparte na straszliwie wąskiej bazie źródłowej na temat sowiecko-niemieckiej współpracy w świetle badań polskiego dziejopisarza stają się po prostu smutne w swoim dyletanctwie.

[nice_alert]Dlatego należy dzieła Marka Kornata wprowadzić jak najszybciej w obieg naukowy na Zachodzie. Naturalnie historyk ten musiałby dostosować je do zachodnich wymagań kulturowych. Musiałby dużo bardziej zgłębić zachodnią myśl sowietologiczną: nie tylko w sprawach międzynarodowych, ale również wewnętrznych społeczeństwa sowieckiego. Jego wiedza o trendach intelektualnych zachodnich vis-a-vis ZSSR jest na razie raczej dostateczna tylko na polu spraw zagranicznych, szczególnie w sprawach modelu totalitarnego.[/nice_alert]

Nie jest jasne na ile historyk wyznaje się na innach szkołach sowietologicznych. Szczególną uwagę będzie musiał zwrócić na rewizjonistów takich jak Sheila Fitzpatrick, Jerry F. Hough, Theodore von Laue, Moshe Lewin, Ronald G. Suny, Gail Warshovsky Lapidus, Robert C. Tucker, czy J. Arch Getty oraz na post-rewizjonistów takich jak Steven Kotkin, Igal Halfin, Peter Holoquist, Julie Hessler, Amir Weiner, czy Yuri Slezkine.

Marek Kornat musiałby skonfrontować myśl o totalitaryźmie II RP, oraz swoje przemyślenia o totalitaryźmie ze współczesnymi koncepcjami intelektualnymi zachodnich intelektualistów, sowietologów szczególnie. Podkreślmy, że obecnie większość uważa samą koncepcję totalitaryzmu za całkowicie skompromitowaną. Rewelacje Marka Kornata będą dla nich po prostu szokiem i wzmocnią argumenty chlubnych wyjątków, takich jak, e.g., Paul Hollander, Martin Malia, Robert Conquest, Richard Pipes, czy Merle Fainsod, którzy występują w obronie tego modelu. Marek Kornat pozna wtedy zapewne (o ile już tego nie zrobił – chociaż nie w znanych mi pracach), że główna linia konfliktu – oprócz ideologii – przebiega między historią polityczną (a w tym dyplomatyczną) a historią społeczną (a w tym intelektualną). Badacz nasz jest jednym z niewielu Polaków krajowych o kwalifikacjach, które pozwalają mu objąć oba aspekty tego konfliktu.

Konfrontacja przemyśleń opartych na badaniach archiwalnych Marka Kornata z teoriami wielu naukowców zachodnich szalenie wzmocni jego argumenty, nawet jeśli sprowadzi swoją polemikę tylko do przypisów. I nie powinien obawiać się, że tzw. akademicki mainstream – zainteresowany najbardziej w gender czy gay and lesbian studies – potraktuje go albo patronizjąco albo zignoruje. Bezsprzecznie będą o nim mówić z nienawiścią między sobą, nawet jeśli nie doczeka się recenzji i polemik w głównych periodykach fachowych, takich jak choćby The Slavic Review, które post-modernistyczna większość niestety kontroluje. Dominujący w amerykańskich, australijskich i zachodnio-europejskich placówkach uniwersyteckich sowietologiczny kontekst intelektualny jest po prostu niezbędny aby praca jego liczyła się na Zachodzie. Historyk nasz udowodni tym samym, że potrafi podjąć krytyczny dialog z dominującym paradygmatem zachodnim.
Głęboko ufam, że Marek Kornat dalej będzie kontynuować swoją żmudną pracę pogłębiając horyzonty intelektualne i wiedzę faktograficzną nauki polskiej poprzez wewnętrzny monolog, który tak dobrze mu służy. Tak uzbrojony, po zapoznaniu się dogłębnym z zachodnimi nurtami w swojej specjalizacji, będzie wybitnie zdolny sprostać wyzwaniom intelektualnym świata zachodniego i będzie z sukcesem uczestniczyć w jego dyskursie. Dorobek Marka Kornata – po przetłumaczeniu na angielski — stanie się bezsprzecznie częścią polskiego dziedzictwa cywilizacyjnego funkcjonującego — i z powodzeniem konkurującego — w obiegu międzynarodowym.

Tak możemy twierdzić o bardzo niewielu naukowcach z Polski, szczególnie humanistach i adeptach nauk społecznych. Marek Kornat jest jednym z niewielu wyjątków, którym udało się poszybować ponad post-PRLowską miernotę.

[nice_download]Nowości na nczas.com[/nice_download]

● zachęcamy do pobrania prawicowych tapet na komórkę
w sklepie wyśmienite nowości: „Prawa człowieka i ich krytyka”, „O Papieżu”, najnowszy numer „Frondy” oraz wiele innych.
● Książka “Czy można usprawiedliwić podatki?” gratis do prenumeraty papierowej (tylko do 31.12.08)! E-prenumerata w super cenie – tylko 10 groszy za artykuł!.

[nice_download]UWAGA: Przedruk artykułów (w całości lub CZĘŚCI), jest możliwy JEDYNIE: a) za podaniem klikalnego źródła b) tylko w niezmienionej formie: artykuł + informacje poniżej artykułu np. o ewydaniu, nowych publikacjach w sklepie;[/nice_download]

REKLAMA