Chodakiewicz: Krajobraz po bitwie

REKLAMA

W tydzień po wyborach Lucie i ja pojechaliśmy do Kalifornii. W Nowym Jorku nie wyszła nam przesiadka i późno wieczorem jak zwykle na pomoc przyszło nam pogotowie ratunkowe pp. Bąków. Pogadaliśmy, przespaliśmy noc, w drogę. W San Francisco od razu spotkania ze wspomagającymi naszą uczelnię przyjaciółmi.

[nice_alert]W Menlo Park zabrał nas na lunch JL, bardzo konserwatywny ewangelik, prominentny miejscowy przedsiębiorca. U niego wszyscy, zupełnie wszyscy w rodzinie głosowali na Obamę. Tłumaczył im, że głosuje się przecież na program, a nie na człowieka i w związku z tym – szczególnie z gospodarczego punktu widzenia – McCain był mniej groźny. Nie skutkowało. Połączenie uczucia braku satysfakcji z prezydentury Busha, identyfikacja Republikańskiego kandydata z krachem finansowym i wojną w Iraku, oraz nęcące obietnice „zmiany” gwiazdorskiego Demokraty spowodowały zupełne zaślepienie u wielu.[/nice_alert]

REKLAMA

Zresztą dla większości Amerykanów – co zauważył odwiedzający nas Prezes – wybory to nie sprawa życia czy śmierci, to coś takiego jak mecz piłki nożnej. Jak się wygra, to fajnie, a jak nie, to trzeba próbować za cztery lata. I gra idzie od nowa. Przecież na tym polega demokracja. Co więcej, gdy wyborcy są zawiedzeni kandydatem, na którego głosowali to następnym razem bez skrupułów głosują na jego przeciwnika. Przechodzą nawet do innej partii. Przynajmniej doraźnie. To też demokratyczna zasada.

JL zresztą po wyborach rozesłał email po krewnych, aby załagodzić sytuację – gratulując zwycięstwa Obamie. Wypytywał się nas jednak o jego lewackie korzenie, kiwał z zażenowaniem głową, ale z typowym amerykańskim optymizmem utrzymywał, że może nie będzie tak źle. Nasi inni przyjaciele, państwo C., do których popędziliśmy na obiad w San Francisco, byli w bardziej niż minorowych nastrojach. Pan domu przestał czytać prasę i oglądać telewizję, a Pani domu odgrażała się, że po zwycięstwie Obamy trzeba pakować walizki. Przypomniałem jej, że po upadku USA nie będzie dokąd uciekać. Trzeba zostać i walczyć. Pani domu to zresztą robi bardzo świetnie.

[nice_info]Jej główną pracą społeczną obecnie jest projekt „Freedom is not free,” który prowadzi w ramach The LOOC Foundation (www.looc.org). Chodzi o nagłośnienie spraw tych, którzy walczą za USA. Stworzono fundusz pomocy dla rodzin żołnierskich, szczególnie dla rannych i zabitych. Środki z funduszu opłacają czynsz, raty na samochód i inne rachunki. Fundacja prowadzi też specjalne obozy sprawnościowe i integracyjne dla dzieci żołnierskich. Oprócz tego sponsoruje korepetytorów i mentorów dla chłopców i dziewczynek, aby pomóc im w ciężkich chwilach życia.[/nice_info]

Naturalnie nasza uczelnia pomaga w tych sprawach. Wśród materiałów promocyjnych Fundacji na czoło wybija się film „Warriors”, który nagrywano u nas. Zresztą przy premierze filmu w Los Angeles zrobiła się niezła poruta. Było to kilka dni przed naszym przybyciem. Wokół kina wynikła mała zadyma. Nie chodziło o film, a o Propozycję 8, którą właśnie przegłosowali kalifornijczycy. Propozycja ta anulowała ważność tzw. „ślubów gejowskich.” Rozjuszeni wesołkowie demonstrowali, pikietowali, awanturowali się, uprzykrzali życie wszystkim innym. Nie ośmielili się jednak zablokować dostępu do kina, bowiem na premierze zjawiło się wielu wojowników: potężnie zbudowanych chłopaków z wojska. Szans na homoerotyczne potraktowanie nie było, wesołkowie się wycofali, chyba akurat masochiści demonstrowali gdzie indziej. Dostaliby wycisk.

Jednak w całej Kalifornii i w wielu miejscach w USA wesołkowie protestowali. Pikietowali głównie kościoły. W najbardziej ekstermalnym przypadku nastąpiło wtargnięcie do świątyni w Michigan, co łaskaw był nawet zauważyć JKM. Mnie najbardziej ubódł przypadek, który oglądałem w wiadomościach, ataku na starszą panią, której wesołek wybił z rąk Krzyż i zdeptał. Charakterystyczne, że nie pikietowano kościołów w dzielnicach murzyńskich. Bo to właśnie głosami czarnych, społecznie konserwatywnych Amerykanów przeszła Propozycja 8.

[nice_alert]Nie chodziło wesołkom tylko o polityczną poprawność, czy chęć ukrycia tego, że wielu wśród mniejszości definiuje ślub jako związek między kobietą a mężczyzną. Chodziło o to, że w czarnym getto pikietujący kościoły wesołkowie mogliby zarobić w mordę deską z gwoździem. Albo i gorzej. I to bez względu na to, że czarni chrześcijanie głosowali przede wszystkim na Obamę.[/nice_alert]

Jest to coś niesamowitego. Kiedyś dawno wykładałem historię USA w Los Angeles City College, właściwie w samym Hollywood. Miałem bardzo pomieszaną klasę, wszystkie orientacje seksualne, wszystkie sub-kultury i wszystkie rasy. Najsolidniejsi byli czarni, w większości fundamentaliści chrześcijańscy. Mieli bardzo konserwatywne odruchy obyczajowe i prawicowe poglądy na sprawy społeczne. Byli bardzo zaskoczeni, gdy sugerowałem aby zaczęli się integrować z konserwatywnymi Republikanami. „Woda i ogień się nie mieszają,” odpowiadali. Teraz w wyborach było podobnie: sprawy obyczajowe czarni potraktowali konserwatywnie, a polityczne lewicowo.

W każdym razie obiecałem sobie, że nie będzie odwracania drugiego policzka, w niedzielę bowiem – po ogrodowo-plażowo-polsko-bankowej sobocie – mieliśmy zameldować się w kościele, a dokładniej w Katedrze Archidiecezjalnej Saint Mary of the Assumption. Ale wesołkowskich pikiet nie było. Była za to Msza za Polskę, zorganizowana przez Kongres Polsko-Amerykański, a ściślej przez naszą rodzinę. Koncelebrował arcybiskup, liturgia dwu-języczna, po polsku i angielsku. Zjawiło się kilkaset osób, jak na kalifornijską Polonię to wcale nie źle. Byli harcerze, weterani, inżynierowie, zespół pieśni i tańca „Łowiczanie”. Po mszy miałem wykład o historii Polski. Opowiadałem o analogiach z historią USA, o tym jak atrakcyjna polska kultura była zawsze dla obcych, gdzie nie tylko Rusini i Litwini polonizowali się, ale gdzie ludzie o nazwiskach takich jak Ter-Oganian, Todtleben, Martini, Mcleod (Michejda) i innych stawali się super-patriotami polskimi.

Po wykładzie podeszła do mnie pani z opaską AK i przedstawiła się: „Jestem Butlerowa. Rodzina mego męża to Irlandczycy osiedli na Wileńszczyźnie. Dokładnie tak było jak Pan mówi.” Potem na dodatek okazało się, że pani Butlerowa jest z „Parasola,” z Żoliborza i na dodatek z Sułkowskiego, czyli mieszkała niedaleko mojej babci i śp. pana Janka Rossmana, jeszcze jednego takiego Polaka z naboru ochotniczego. Potem sobie sympatycznie porozmawialiśmy z innymi polskimi kalifornijczykami i było po staropolsku.

[nice_info]A gdzie indziej wesołkowie już zaskarżają wyniki głosowania do sądu. Zapewne sądy, gdzie pełno od lewicowców, uznają ich rację. W maju przecież California Supreme Court unieważnił definicję małżeństwa jako związku między osobami odrębnych płci. W Massachussets i Connecticut sądy usankcjonowały związki wesołków. Kilka dni temu na Florydzie sąd zdecydował, że należy znieść zakaz adoptowania dzieci przez pary wesołkowe. I tak naprawdę demokratyczna wola ludu – nawet Afroamerykanów – mało się liczy. Decyduje sąd.[/nice_info]

A jak zauważył ostatnio Michael Brendan Dougherty na łamach The American Conservative (17 November 2008) nawet jeśli sądy zawiodą, niedługo wesołkowie będą wygrywać rutynowo takie referenda. Ludzie powoli zaczynają się przyzwyczajać, szczególnie stale indoktrynowana przez Homintern młodzież. Wystarczy przejrzeć szkolne podręczniki, pooglądać programy telewizyjne, czy wsłuchać się w szum bałwochwalczy filmów takich jak ostatnio debiutujący na ekranach „Milk,” o wesołkowskim podboju politycznym San Francisco. Rewolucja egalitarna trwa.

[nice_download]Świąteczne nowości w e-księgarnii:[/nice_download]


Tylko u nas!Korwin – wolnościowiec z misją” (JKM, Sommer): Pierwszy wywiad rzeka z najbardziej znanym polskim orędownikiem wolnego rynku! Kim naprawdę jest JKM?

Tylko u nas w takiej cenie!Mitologia efektu cieplarnianego” (Tomasz Teluk): Jedyna książka na rynku demaskująca ekofaszystów zarabiających na szantażu globalnym ociepleniem!

Mamy ją jako jedni z pierwszych!Sprawa Lecha Wałęsy” (Sławomir Cenckiewicz): „SB a Lech Walesa” ale w wersji przystępnej dla nie-historyka! Bez rozbudowanych przypisów i aneksów źródłowych ale z kapitalnym językiem narracji! Uzupełniona obszernym biogramem Wałęsy oraz sporą liczbą fotografii i fotokopii dokumentów!

Rekomendacja dr Roberta Gwiazdowskiego i Romana Kluski!Krótki kurs ekonomii praktycznej” (Krzysztof Dzierżawski): Autor demaskuje fałsz socjalistycznych haseł, uczy pragmatyzmu gospodarczego, ukazuje alternatywne do obecnych rozwiązania dla Polski!

Końcówka nakładu!Podatki czyli rzecz o grabieży” (Korwin Mikke) + „Czy można usprawiedliwić podatki” (T. Sommer): Pakiet dwóch klasycznych książek w świetnej cenie! Ograniczona liczba egzemplarzy!

oraz… niezwykle inspirujące „Listy do młodego konserwatysty” (Dinesh D’Souza), wnikliwa diagnoza współczesnego świata w „Zachodzie i całej reszcie: globalizacja a zagrożenie terrorystyczne” (Roger Scruton), apologia zdrowego rozsądku w „Prawach człowieka i ich krytyce” (Adam Wielomski, Pawel Bala) i kilkanaście innych nowości!

Zapraszamy na świąteczne zakupy! W grudniu błyskawiczna wysyłka – wyłącznie priorytetem!

[nice_download]UWAGA: Przedruk artykułów (w całości lub części), jest możliwy jedynie: a) za podaniem klikalnego źródła b) tylko w niezmienionej formie: artykuł + informacje poniżej artykułu np. o ewydaniu, nowych publikacjach w sklepie;[/nice_download]

REKLAMA