Moralna schizofrenia Obamy?

REKLAMA

12 stycznia amerykański prezydent-elekt poprosił anglikańskiego biskupa New Hampshire, Gene’a Robinsona, o wygłoszenie modlitwy inwokacyjnej 20 stycznia na Kapitolu.

[nice_alert]Wybór Robinsona wzbudził szereg protestów, szczególnie społeczności katolickiej. Biskup Robinson jest bowiem jawnym homoseksualistą, który twierdził nawet, że Jezus Chrystus był gejem. Co prawda biskup wypiera się obecnie tych słów, ale nadal afiszuje się ze swym związkiem z homoseksualnym partnerem. Wybór biskupa Robinsona do wygłoszenia inwokacji w czasie inauguracji prezydenckiej wskazuje, że Obama naprawdę jest skrajnym lewakiem w amerykańskim znaczeniu tego słowa. A to oznacza, że dotychczasowy porządek społeczny i tradycje amerykańskie są w śmiertelnym zagrożeniu.[/nice_alert]

REKLAMA

Ostatecznie inwokację podczas inauguracji wygłosił pastor Richard Duane Warren, założyciel wielkiej wspólnoty ewangelicznej Saddleback Church z Kalifornii. W ciągu kilku dni Barack Obama zmienił zdanie o 180 stopni. W miejsce biskupa-homoseksualisty ostatecznie wybrał konserwatywnego przeciwnika aborcji, związków homoseksualnych i rozpadu tradycyjnej rodziny. Jako człowiek o dość konserwatywnym spojrzeniu na świat z przyjemnością ujrzałem Dicka Warrena wygłaszającego
inwokację. Ale zastanawiam się w takim razie, czy prezydent USA nie jest chory na rozdwojenie jaźni?

Jeżeli 12 stycznia Barack Obama zaprasza na swoją inaugurację zadeklarowanego biskupa-geja, głoszącego po kościołach swojej anglikańskiej diecezji afirmację związków jednej płci, a kilka dni później zwraca się z identyczną prośbą do niezłomnego konserwatysty, uznającego homoseksualizm
za ciężki grzech, to do akcji powinien chyba wkroczyć psychiatra?

[nice_download]Paweł Łepkowski jest publicystą „Najwyższego Czasu!”. Kliknij tutaj, aby przeczytać inne teksty Autora. Dokładna analiza „koronacji” Baracka Obamy w najbliższym ewydaniu[/nice_download]

REKLAMA