Sojusz krwi: SLD, PO i państwowe wampiry

REKLAMA

Grupa krwi w dowodach osobistych, paszportach, prawach jazdy, legitymacjach szkolnych i studenckich oraz dodatkowy obowiązek posiadania karty identyfikacyjnej grupy krwi – to pomysł posłów z SLD i PO na walkę z kryzysem. Przedstawiony projekt stosownej ustawy stanowi także, iż każdy Polak poddany ma być obowiązkowemu badaniu grupy krwi. Choć brzmi to jak fragment prawa nazistowskiego, stanowi rodzimy pomysł.

[nice_alert]Wkrótce Sejm zajmie się rozpatrywaniem projektu ustawy posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej zmuszającej wszystkich Polaków do ujawniania swej grupy krwi i wpisywania jej w dowodach osobistych, prawach jazdy czy paszportach. Projekt odpowiedniej ustawy jest krótki, jednak skutki mogą być tragiczne. I nie chodzi wcale o kolejny projekt z zakresu totalnej inwigilacji obywateli przez władzę czy też następny czynnik zwiększający koszty funkcjonowania biurokracji.[/nice_alert]

REKLAMA

Tragiczne mogą być skutki błędnego wpisu grupy krwi w dokumentach. Jeśli urzędnik popełni błąd i zamiast chociażby „plusa” wpisze komuś „minus” w prawo jazdy, to na podstawie takiego błędnego wpisu lekarz udzielający pomocy poda nieodpowiedni preparat, co może spowodować śmierć pacjenta. Mimo to posłowie Sojuszu są wręcz zachwyceni swoim pomysłem nowego prawa.

Platforma troski

„Ujawnienie grupy krwi w dokumentach ułatwi udzielanie pomocy przez lekarzy i ratowników w nagłych przypadkach” – piszą w uzasadnieniu ustawy. Ich zdaniem, brak wpisania grupy krwi w dokumentach urzędowych takich jak dowód osobisty czy paszport utrudnia udzielenie pomocy, a chodzi tu przecież o życie. Według autorów nowego prawa, każdy obywatel RP zostałby przymusowo wysłany na badanie krwi, gdzie otrzymałby „kartę identyfikacyjną” z oznaczeniem swej grupy.

[nice_info]Wydanie owej karty – zwanej przez pomysłodawców „krew kartą” – byłoby oczywiście płatne i obciążałoby naszą kieszeń. Dane dotyczące krwi przesyłane byłyby do odpowiednich urzędów, które wpisywałyby ową grupę w nasze paszporty, dowody osobiste i prawa jazdy. Z kolei nowo narodzone dzieci ową kartę otrzymywałyby w szpitalu, a grupa krwi wpisywana byłaby do systemy PESEL. U dorosłych zresztą także.[/nice_info]

Projekt ustawy nie mówi jednak, w jaki dokument miano by wpisywać grupę krwi dzieciom przed ukończeniem 18. roku życia. Z pomocą posłom SLD przyszła posłanka Platformy Obywatelskiej, Katarzyna Matusik-Lipiec. Zaproponowała, by grupę krwi wpisywać do legitymacji szkolnej, a nawet do legitymacji studenckiej. Z rozpędu dodała jeszcze książeczkę wojskową. To wszystko z troski o nasze życie.

„Nieśmiertelniki” totalniaków

Tymczasem specjaliści od udzielania pomocy ratującej życie są sceptycznie nastawieni do pomysłów posłów SLD i PO. Kiedy bowiem dochodzi do wypadku, ratownicy i lekarze nie mają czasu przeszukiwać miejsca wypadku w celu odnalezienie dokumentów z grupą krwi. Często bowiem dokumenty trzymamy w innym miejscu niż kieszenie spodni.

[nice_info]Szczególnie kobiety, które mają upodobanie do wrzucania wszystkiego do swojej torebki. Miejsce wypadku przeszukują policjanci i strażacy, by zidentyfikować poszkodowanych, ale też nie jest to ich najpilniejsze działanie. Z kolei w szpitalu tamtejszą biurokrację bardziej interesuje, czy pacjent ma ważną RMUA – czyli ZUS-owski dokument poświadczający opłacenie składek NFZ.[/nice_info]

Lekarzy z kolei najbardziej interesuje stan pacjenta i wyniki wcześniejszych badań. Jeśli więc informacja o grupie krwi miałaby być szybka do zidentyfikowania dla ratowników i lekarzy, posłowie powinni wprowadzić obowiązek noszenia przez obywateli „nieśmiertelników” – takich jakie mają żołnierze – a policjanci powinni mieć prawo sprawdzania przechodniów i kierowców, czy rzeczywiście na ich szyi wisi odpowiedni urzędowy dokument. Za brak powinny być surowe kary. Wtedy byłoby to zgodne zarówno z ideą państwa totalnego, tak miłą posłom SLD, jak i z praktycznością zastosowania rozwiązań „ratujących życie”.

Kto zapłaci za głupotę?

Dobrego serca posłów Sojuszu i posłanki PO nie widzi jednak Krajowa Izba Diagnostów Laboratoryjnych. W piśmie przesłanym marszałkowi Sejmu szef owej Izby wysuwa sporo zastrzeżeń pod adresem proponowanych rozwiązań. Po pierwsze – obala mit, iż posiadanie w dokumentach informacji o grupie krwi przyspieszy „ratowanie życia”.

[nice_info]„Oznaczenie grupy krwi w układzie ABO i antygenu D z układu Rh trwa ok. 1 minuty – w ten sposób dobiera się krew do pilnej transfuzji w nagłych wypadkach” – czytamy w opinii szefa KIDL dotyczącej proponowanych rozwiązań. Zapewne więc szukanie choćby prawa jazdy z informacją o grupie trwałoby dłużej. Tak błyskawiczny czas na zdobycie drogą laboratoryjną informacji o krwi pacjenta powoduje, iż lekarze nie wierzą w zapisane nawet na wypisie ze szpitala oznaczenie grupy krwi. Wolą sami dokonać badania niźli później odpowiadać za pomyłkę innego człowieka.[/nice_info]

Opinia Izby Diagnostów Laboratoryjnych zwraca także uwagę, iż już dziś w stacjach krwiodawstwa można, jak się chce, otrzymać kartę identyfikacyjną grupy krwi, czyli ową „krew kartę”, o której mowa w projekcie ustawy – i to za darmo. Nie trzeba nic płacić. Nie jest obowiązkowa. W swym piśmie Izba pyta więc, w jaki sposób ustalono by opłatę za jej obowiązkowe już wydawanie.

Pytanie jest także, co z tymi osobami, którym zmieniła się grupa krwi. Ponadto po przetoczeniu krwi mogą wytworzyć się przeciwciała, o których informacja musi być także znana przed kolejnym przetoczeniem. Brak tej wiedzy może spowodować śmierć pacjenta.

Dialektyka krwi

Pytań jest więcej. Jeśli tak proste rozwiązanie jak wpisanie grupy krwi do dokumentów osobistych może uratować wiele osób, to dlaczego tego nie stosują w USA, Wlk. Brytanii, Francji itp. Jakoś tam te oznaczenia nie są potrzebne, by szybko udzielić pomocy. Trudno nie odnieść wrażenia, że pomysł umieszczania coraz to nowych danych w dokumentach urzędowych to pozostałość nazistowskiego i komunistycznego myślenia o wszechmocnym państwie „troszczącym się” o każdy aspekt życia swoich obywateli.

[nice_alert]Trudno jednak zrozumieć, iż ten sam poseł SLD działający w komisji „Przyjazne Państwo”, mającej odbiurokratyzowywać nasze życie poprzez m.in. upraszczanie dokumentów, podpisuje się pod projektem biurokrację zwiększającym. Trudno zrozumieć logicznie, bowiem dialektycznie jedno może wynikać z drugiego.[/nice_alert]

[nice_download]Polecamy inne teksty Autora:[/nice_download]

Platforma budowy biurokracji
Ekoterrorystyczna olimpiada. Ty za nią zapłacisz!
Baty za polityczną niepoprawność!
Co biorą dziennikarze?
Już wiadomo! I Ty dołożysz się do ITI

[nice_download]Nowe książki w księgarni:[/nice_download]

Rekomendacja Miltona Friedmana!Przygody Jonatana” (Ken Schoolland): Fantastyczny i absolutnie niepowtarzalny podręcznik wolnościowej ekonomii dla dzieci i młodzieży! Bardzo przystępna forma opowiadania gwarantuje długie godziny lektury! Jest w niej przygoda, sensacja, dramat, komedia ale przede wszystkim edukacja! Pozycja została przełożona na ponad 50 jerzyków i opublikowana w tyluż krajach świata! Do książki została dołączona polska i angielska wersja audio na płycie CD.

Żydzi a Kościół katolicki – bez cenzuryKościół, Żydzi, Polska” (x. Waldemar Chrostowski): Pierwsza w Polsce książka, która dialog katolicko – żydowski ukazuje bez tzw. „politycznej poprawności”! Ponieważ Autor przez cale lata był w ten dialog zaangażowany macie Państwo pewność, że wyłożone informacje są prawdziwe!


Tylko u nas!Korwin – wolnościowiec z misją” (JKM, Sommer): Pierwszy wywiad rzeka z najbardziej znanym polskim orędownikiem wolnego rynku! Kim naprawdę jest JKM?

REKLAMA