Traktat z Lizbony: Nadzieja przyjdzie z Niemiec?

REKLAMA

Aż 147 stron ma orzeczenie niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie braku niektórych podstaw prawnych do ratyfikacji traktatu Unii Europejskiej z Lizbony. Wydanie orzeczenia jest niezwykle ważne nie tylko dla Niemiec, ale i dla innych państw Europy.

[nice_alert]Tymczasem to wstrzymanie ratyfikacji spornego traktatu w największym państwie Europy i obrona suwerenności władz parlamentarnych i sądowych RFN przed neosowieckimi projektami i uzurpacjami UE nie spotkało się z jakąkolwiek poważną reakcją rządzących w Polsce partii i środowisk. Nikt z rządu, nikt z kierownictwa PO, PSL, PiS czy z największych mediów nie przejawia jakiejkolwiek inicjatywy, aby z tej obrony suwerenności konstytucyjnych władz RFN (względem władz UE) wziąć dobry przykład. I dzięki temu
spróbować wzmocnić suwerenność parlamentu, porządku prawnego i sądów RP w UE.[/nice_alert]

REKLAMA

Albo choćby przygotować podobną ustawę, wzmacniającą uprawnienia i suwerenność rodzimego parlamentu wobec decyzji UE, jak to czynią Niemcy. A przecież precedensowy i fundamentalny dla Europy wyrok trybunału z Karlsruhe nie jest w swej politycznej i prawnej istocie jedynie wewnętrzną sprawą RFN. Dotyczy on – w swej wielkiej wadze – wszystkich państw „Wspólnoty Europejskiej”. Bo z tym wyrokiem liczą się już nie tylko rządy państw Europy, lecz także prawne i polityczne władze tej „Wspólnoty” z Brukseli i Luksemburga (Trybunał Sprawiedliwości UE).

UE to związek suwerennych państw

Niemiecki Trybunał wyraźnie orzekł 30 czerwca, że tworzona Unia Europejska to pod względem prawno-politycznym związek suwerennych państw, a nie jakaś polityczna federacja. Niemieccy sędziowie orzekli jednoznacznie, że konstytucja RFN wyklucza nadanie UE charakteru jakiegokolwiek państwa. Niektórzy niemieccy komentatorzy uważają, że najwyższy sąd RFN dokonał także w istocie nowej wykładni definicji i dopuszczalnych granic władzy UE. Określił możliwie precyzyjnie, co UE wolno i jak daleko może się posunąć projektowana „integracja” europejska, aby federalna i zdecentralizowana istota niemieckiej państwowości (16 autonomicznych landów, każdy z własną konstytucją) nie została naruszona.

[nice_info]Niemiecki Trybunał Konstytucyjny zastrzegł też swoją wyłączną kompetencję w kwestii badania ewentualnych naruszeń prawa RFN ze strony władz i praw UE. Podkreślił też swoją całkowitą niezależność
od tzw. Trybunału Sprawiedliwości Wspólnot Europejskich w Luksemburgu. Orzeczenie niemieckiego trybunału ma więc tym bardziej wymiar ogólnoeuropejski i dotyczy (pozytywnie) także Polski. Bo wzmacnia potencjalną szansę na obronę chociaż części dotychczasowej suwerenności władz w Warszawie (w tym władz sądowych). Niemieccy sędziowie w swoim orzeczeniu aż ponad 40 razy użyli terminów „suwerenny” względnie „suwerenność”.[/nice_info]

Tymczasem liderzy partii obecnych w parlamencie III RP zupełnie milczą i unikają zajęcia stanowiska w tej jakże ważnej sprawie (głos zabierali w tej kwestii w połowie lipca br. jedynie senator Piotr Andrzejewski oraz posłowie: Gabriela Masłowska, Anna Sobecka i Antoni Macierewicz z PiS). Kierownicy partii i ministrowie udają, że 30 czerwca w Karlsruhe nie wydarzyło się nic szczególnego. Będąc wyraźnie zakłopotani pryncypialną decyzją niemieckich sędziów (i chyba też własnym dotychczasowym poddaństwem, biernością i lizusostwem wobec władz i projektów UE), żałośnie chowają swoje demokratyczne głowy w polityczny piach
– jak wytresowane strusie w jakimś eurozoo czy eurocyrku.

Ponadto od kilkunastu miesięcy ci „liderzy” już nic nie mówią publicznie o zachowaniu polskiej suwerenności (chyba od czasu przyjęcia traktatu lizbońskiego przez Sejm i Senat w kwietniu 2008 roku). Dlaczego? Czyżby mieli poczucie, że tak naprawdę już całkiem oddali polską suwerenność władcom UE? Za małą garść euro (w bilansie netto) a w dodatku przedwcześnie? Bo na długo przed wejściem w życie fatalnego, eurosowieckiego w swej istocie traktatu UE z Lizbony – tej przefarbowanej „konstytucji” socjalistycznego europaństwa?

Obrona autonomii landów

W przeciwieństwie do naszych żałosnych „demokratów” z Sejmu czy Senatu liczni posłowie i prawnicy niemieccy nie próżnują w tych fundamentalnych kwestiach. Obecnie działają aktywnie przede wszystkim ci z bawarskiej CSU oraz ci z kręgu władz kilku innych landów. Nie czekają biernie na centralnie zarządzane, biurokratyczne europaństwo i nie godzą się na zagrażające znaczne ograniczenie suwerenności RFN oraz dotychczasowej autonomii i wpływów swoich landów. W wyroku Trybunału Konstytucyjnego RFN (określającego prawne warunki ewentualnej końcowej ratyfikacji traktatu UE z Lizbony) dostrzegli oni bowiem wielką szansę na obronę suwerenności nie tylko konstytucyjnych władz i organów RFN, ale właśnie też i swoich landów.

[nice_info]Bo trybunał z Karlsruhe wyznaczył wyraźne granice eurointegracji i władzy UE w ramach ustawy zasadniczej RFN. A ta ustawa mówi wiele o samodzielności niemieckich krajów związkowych w konkretnych dziedzinach prawa, szkolnictwa, finansów czy samorządu. Ponadto sędziowie trybunału wskazali, że w Niemczech istnieje coś w rodzaju „konstytucyjnej tożsamości narodu”, więc władzom i dyrektywom UE nie wolno podważać istoty tej tożsamości opartej na konstytucji RFN. To wszystko zachęciło więc liderów CSU do postawienia żądań prawnego zabezpieczenia suwerenności parlamentu i Trybunału Konstytucyjnego RFN poprzez wyraźne określenie ich dużych kompetencji. Partia rządząca od lat Bawarią chce też większych niż obecnie wpływów tego landu na decyzje zapadające w UE. Jest w tym popierana – choć na razie jeszcze bez rozgłosu – przez władze kilku innych landów (jak Badenii-Wirtembergii).[/nice_info]

Jest też znamienne, że np. były wieloletni przewodniczący bawarskich chadeków i premier kraju, Edmund Stoiber, stwierdził wprost, że żądania CSU w kwestii zabezpieczenia pozycji RFN i Bawarii w UE wynikają z realnych obaw przed stopniową utratą suwerenności. A to ciekawe: utraty suwerenności Bawarii i RFN w UE obawia się tak wytrawny polityk jak Stoiber czy jego koledzy, a utraty suwerenności Polski w UE najwyraźniej wcale nie obawiają się premierzy Tusk czy Pawlak, a zapewne również i Jarosław Kaczyński. Ciekawe!

Inne ważne postulaty CSU

Bawarscy i niektórzy inni chadecy postulują wyraźnie, aby decyzje Bundestagu i Bundesratu w sprawach UE były wiążące i zobowiązujące dla rządu RFN. Chcą wzmocnić władzę Trybunału Konstytucyjnego – aby stanowił mocną przeciwwagę dla trybunałów UE, które „wyrokują na rzecz europejskiego centralizmu i podążają w jego stronę”. Postulują też, aby najistotniejsze dla Niemiec kwestie i traktaty UE rozstrzygano w Niemczech w narodowym referendum (konstytucja RFN, uchwalona w roku 1949, nie przewiduje bowiem instytucji powszechnego referendum w całym państwie). – Byłoby dobrze, gdyby podczas zatwierdzania przyszłych zmian ważnych praw i traktatów UE decyzje Bundestagu i Bundesratu uzupełniało referendum – oświadczył Alexander Dobrindt, sekretarz generalny CSU („Frankfurter Allgemeine Zeitung”).

[nice_info]Postulaty związane z nowelizacją ustaw „okołotraktatowych” CSU przedstawiła w 14 punktach. Domaga się w nich zatrzymania postępującej od lat, stopniowej likwidacji suwerenności narodowego parlamentu. Wskazuje zagrożenia wynikające z zawartej w lizbońskim traktacie tzw. klauzuli pomostowej i tzw. klauzuli elastyczności. Politycy CSU twierdzą, że po przyjęciu tego traktatu i zastosowaniu w praktyce tych klauzul parlament RFN utraci suwerenność. A „obecnie rząd RFN, aby zastosować klauzulę pomostową, nie ma obowiązku uzyskania zgody Bundestagu”, więc na takie rozwiązanie nie możemy się zgodzić, wynika to także z wyroku Trybunału Konstytucyjnego – twierdzą chadecy z Bawarii. Podobnie jest z tzw. klauzulą elastyczności – CSU żąda wprowadzenia konkretnych zapisów prawnych, wzmacniających również w tej kwestii niemiecki parlament.[/nice_info]

Innym punktem traktatu UE, który wg CSU musi być koniecznie poprawiony, jest problem zastosowania tzw. mechanizmu blokowania zmian w prawie karnym i sprawach socjalnych. Traktat teoretycznie zakłada, że rządy państw będą mieć prawo samodzielnie decydować, czy zastosują taki mechanizm. A chadecy chcą, by decydował o tym również parlament RFN (takiego rozwiązania zażądał też trybunał). Chcą też, aby parlament RFN współdecydował o wszelkich ważnych umowach handlowych, zawieranych przez władze UE. Politycy CSU sprzeciwiają się zapisom traktatu o możliwości samodzielnej zmiany (przez Radę UE) części niektórych umów UE bez uprzedniego uzyskania zgody narodowych parlamentów. Chcą także zwiększenia uprawnień parlamentu RFN w sprawie wprowadzania ewentualnych zmian w unijnych traktatach, współudziału w negocjacjach, dotyczących przyjmowania nowych członków UE i współdecydowania w kwestiach regionalnych, w których Unia – ich zdaniem – na mocy traktatu otrzyma zbyt duże kompetencje.

I wreszcie CSU postuluje, żeby w konstytucji RFN została wprowadzona nowa kompetencja niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego – umożliwiająca mu kontrolę wszelkich aktów prawnych UE. Te postulaty zatwierdził niemal jednogłośnie zjazd CSU w Norymberdze w dniach 17-18 lipca .

Trzeba zapobiegać szkodliwej polityce Berlina i Brukseli!

Liczni niemieccy komentatorzy uważają, że główną inspiracją liderów CSU w tych postulatach jest gra o głosy przed wyborami do Bundestagu (27 września). I że ani ta gra, ani te postulaty „nie zagrożą” końcowej ratyfikacji lizbońskiego traktatu. Ale np. tygodnik „Der Spiegel” uznał, że twarde żądania CSU w tych sprawach „mogą zachwiać ambitnym harmonogramem nowelizacji ustawy kompetencyjnej”. A niektórzy komentatorzy uważają, że bawarskim chadekom chodzi w istocie o wprowadzenie systemu duńskiego, który zakłada, że rząd Danii przed niemal każdą decyzją na forum UE musi uprzednio uzyskać zgodę krajowego parlamentu.

[nice_info]Już 5 lipca, a więc 5 dni po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, zarząd CSU przyjął dokument programowy, w którym znalazł się fragment stwierdzający, że wprawdzie integracja europejska jest dla Niemiec bardzo ważna, ale „w interesie społecznym muszą zostać postawione konkretne granice tego procesu”. A im głębsza jest ta integracja, tym ważniejsza jest kontrola decyzji i dyrektyw UE. Dlatego CSU żąda większych gwarancji prawnych dla suwerenności Bundestagu i Bundesratu, a także zobowiązania rządu do ścisłej współpracy z parlamentem w kwestiach polityki europejskiej. W swoim wystąpieniu na zjeździe CSU jej przewodniczący, 60-letni Horst Seehofer, powiedział między innymi: CSU ma obowiązek zapobiegać szkodliwej dla Bawarii polityce prowadzonej w Berlinie i Brukseli.[/nice_info]

I zapewnił: również w przyszłości nikt nas przed tym nie powstrzyma. Seehofer otrzymał duże oklaski od prawie tysiąca delegatów.

Obniżyć podatki!

Powyższym postulatom CSU sprzeciwiają się ostro politycy SPD i niektórzy Zieloni. Głównemu żądaniu CSU (wzmocnieniu parlamentu RFN) sprzeciwia się też przewodniczący FDP G. Westerwelle i niektórzy z CDU (jak np. „postępowy” eurodeputowany Elmar Brok). Domaganie się wzmocnienia kompetencji parlamentu RFN w sprawach UE spotyka się natomiast z poparciem niektórych liderów Partii Lewicy (jak G. Gysi). Przed nadzwyczajnym posiedzeniem Bundestagu w sprawie żądanej przez trybunał nowelizacji ustaw „okołotraktatowych” (26 sierpnia) w niemieckiej polityce narasta więc spory konflikt. Tym większy, że CSU – wbrew SPD, Zielonym i niektórym liderom „siostrzanej” CDU – obstaje za koniecznością „umiarkowanego obniżenia” podatków dochodowych i innych – najpóźniej od stycznia roku 2011.

[nice_info]Ale ze względu na obecną sporą recesję oraz wielki deficyt budżetu RFN kanclerz Merkel i jej ministrowie sprzeciwiają się jakimkolwiek konkretnym deklaracjom, dotyczącym terminów obniżek podatków. CSU chce zaś między innymi znacznego obniżenia podatku VAT (przede wszystkim dla branży hotelarskiej i gastronomicznej – do 7 proc., jak ostatnio we Francji) i przekazania władzom landów wyłącznych kompetencji odnośnie ustalania podatku spadkowego. Bawarczycy oczekują też od władz CDU wspólnej walki o ustawowy zakaz wprowadzania do niemieckiego rolnictwa technologii i manipulacji genetycznych. Aktualne sondaże wskazują (już od miesięcy) na to, że po wyborach do Bundestagu rząd w Berlinie będą tworzyć raczej chadecy i FDP (którzy łącznie mogą liczyć na 50-51 proc. głosów) niż SPD i Zieloni.[/nice_info]

Jeśli tak będzie, to i tak zapewne tylko jakaś nieduża część postulatów CSU doczeka się realizacji. Oby były to te, które kładą tamę centralistycznym i w istocie euro-bolszewickim projektom budowniczych UE.

REKLAMA