Albo podwyżka składki zdrowotnej, albo obniżka wyceny świadczeń – to pytanie zadaje sobie nasz lyberalny rząd. Powód to szybko topniejące finanse Narodowego Funduszu Zdrowia. NFZ sięgnął już do żelaznej rezerwy, która miała być przeznaczona na następne „chude” lata, ponieważ tylko w pierwszym półroczu przychody ze składki były o 600 mln zł niższe niż przewidywano.
[nice_info]Sytuacja finansowa soc-molocha – Narodowego Funduszu Zdrowia – jest zła. Oprócz 600 mln zł, które nie wpłynęły w pierwszej połowie tego roku, straszy jeszcze kolejne 700 mln zł wydane na „nieprzewidzianą refundację leków”. Albo rząd podniesie składkę, albo będzie trzeba obniżać wycenę tzw. punktów – takie oświadczenia coraz częściej słychać w NFZ. Obniżka wyceny świadczeń spowodowałaby jednak falę protestów w szpitalach, które konsekwentnie domagają się większych, a nie mniejszych pieniędzy.[/nice_info]
Warto przypomnieć, że jeszcze nie tak dawno Donald Tusk obiecywał, że podwyżki składki nie będzie. Jednak już w otoczeniu szefa rządu słychać głosy, że oświadczenie dotyczące składki zdrowotnej „było pochopne”.