Francja symbolicznie „liberalizuje” ustawę o handlu w niedzielę

REKLAMA

Francuska Rada Konstytucyjna zaaprobowała większość rozwiązań ustawy (symbolicznie) liberalizującej nad Sekwaną niedzielny handel. Ustawa, zwana „prawem Mallie”, dopuszcza otwieranie sklepów i wielkich magazynów w niedzielę, ale tylko w tzw. strefach turystycznych. Ponieważ z turystyki żyje większość regionów, można tu mówić o furtce otwierającej możliwość obejścia dotychczasowych zakazów.

[nice_info]Pracę w niedzielę mogą podjąć także sklepy w departamentach nadgranicznych, których sąsiadami są kraje, gdzie tradycja niedzielnego handlu istnieje od dawna. Tutaj chodzi o to, aby Francuzi, przyzwyczajeni z racji otwarcia granic do robienia zakupów w niedzielę, zostawiali swoje pieniądze w kraju. W dużych miastach zezwolenia na otwarcie magazynów będzie wydawał… prefekt (!) na wniosek merów.[/nice_info]

REKLAMA

W regionach, które nie załapią się na nazwę „turystyczne”, handel będzie działał na starych zasadach, które dopuszczały wyjątkowe otwarcie placówek handlowych w pięć niedziel roku. Mniejsze sklepy, działające dotąd do południa, mogą w niedzielę wydłużyć swój czas pracy do godziny 13.00.

[nice_info]Przeciw ustawie najgłośniej protestowały związki zawodowe i Kościół katolicki. Motywy protestu były jednak odmienne. Syndykaty twierdzą, że niedzielna praca to kolejne zawłaszczanie dotychczasowych zdobyczy socjalnych świata pracy. Kościół wysuwał argumenty dotyczące życia rodzinnego i dodatkowego bodźca dla konsumpcjonizmu. Część zastrzeżeń podzielali tu politycy rządzącej UMP.[/nice_info]

Postulaty syndykatów wsparli z kolei socjaliści. Ostatecznie ustawa poszła związkowcom na rękę. Niedzielna praca sprzedawców musi być dobrowolna. Pracownicy handlu będą zobowiązani podpisywać
zgodę, a ci którzy w niedzielę pracować nie chcą, nie mogą być w żaden sposób przez pracodawców karani.

REKLAMA