Podatek od deszczu coraz popularniejszy

REKLAMA

Jak podała „Gazeta Prawna” kolejne gminy wprowadzają specjalną opłatę za odprowadzenie wody opadowej. W lipcu – jako jedni z nielicznych – informowaliśmy o pierwszym dużym mieście, które zdecydowało się nałożyć na właścicieli nieruchomości „podatek od deszczu” – pionierem został Poznań. Przytoczyliśmy wtedy dane zespołu ds. kanalizacji deszczowej Zarządu Dróg Miejskich, który wprowadzenie daniny usprawiedliwiał istnienie takiej opłaty w innych miastach Polski.

[nice_info]Podatek od deszczu obowiązuje już w Pile, Tucholi, Gnieźnie, Wągrowcu i Siedlcach. Jednak jeszcze przed nowym rokiem liczba miast może się podwoić![/nice_info]

REKLAMA

Gazeta Prawna sprawdziła jak funkcjonuje „opłata za wprowadzanie ścieków opadowych i roztopowych do miejskiej kanalizacji deszczowej” w dwóch miastach:

W Poznaniu, podmioty zobowiązane do uiszczenia opłaty zostały podzielone na cztery grupy. Do ostatniej – prawdopodobnie najbardziej interesującej Czytelników – grupy zaliczani są m.in. indywidualni mieszkańcy Poznania. Zostali oni zobligowani do odprowadzania 0,1 zł netto za każdy mkw. powierzchni dachu.

W Wągrowcu opłata naliczana jest od „powierzchni terenów przemysłowych, dróg, placów składowych, dróg wewnętrznych i parkingów”. Za 1 mkw. terenu przemysłowego pobierana jest opłata w wysokości 1,38 zł, natomiast za metr kwadratowy drogi lub parkingu trzeba zapłacić 1,20 zł.

Na zachodzie Europy „deszczowy podatek” nie jest niczym nowym. Prawie rok temu informowaliśmy o mieszkańcach Rawenny (północne Włochy), którym zakład wodociągów i kanalizacji wydał zarządzenie, zgodnie z którym do indywidualnych rachunków za wodę doliczane są koszty utylizacji tzw. wód meteorologicznych, czyli wody z opadów. “La Repubblica” wyliczyła, że burza połączona z ulewą może podnieść rachunek za wodę nawet o 3 procent! (podatek od deszczu jest ruchomy – zależy od natężenia i częstotliwości opadów).

REKLAMA