Przykład oficerów a studenci

REKLAMA

Ściągnął Pan z mojego wykładu, Panie Generale! To plagiat! M – zażartowałem sobie z generała Michaela Haydena, do niedawna szefa CIA, a przedtem NSA. Generał przemawiał u nas na uroczystości zakończenia roku akademickiego (http://www.c-spanarchives.org/library/index.php?main_page=product_video_info&products_id=286900-1).

[nice_info]Przypomniał nowo upieczonym absolwentom – ilustrując przykładami ze swojej kariery – kilka starych prawd. Historia i geografia to podstawy, aby zrozumieć obce cywilizacje. Aby jednak zrozumieć kultury cudzoziemskie, trzeba najpierw znać samego siebie. Trzeba wiedzieć, kim się jest – Amerykaninem. I trzeba mieć wiarę. Najpierw więc religia i patriotyzm, który zakotwicza człowieka, a potem dopiero można znaleźć swoje miejsce w kontekście spraw globalnych. Ale żeby funkcjonować dobrze w ramach służb dyplomatycznych, wojskowych czy specjalnych, trzeba poszukiwać prawdy: „Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli” – gen. Hayden zacytował Biblię i przypomniał, że jest to motto umieszczone na ścianie w kwaterze CIA w Langley. I dodał: „Dlatego w 2006 roku powiedziałem prezydentowi USA, że wojna w Iraku idzie kiepsko, mimo że większość ludzi władzy nie chciała tego słyszeć. A teraz powiedziałem komisji Kongresu USA, że ostre metody postępowania z terrorystami przyniosły dobre rezultaty”. Chodziło o metodę przesłuchania za pomocą podtapiania (waterboarding). Na koniec gen. Hayden podkreślił, że służba, którą większość naszych absolwentów będzie pełnić, to nie praca, lecz powołanie.

REKLAMA

Byłem bardzo zadowolony z odczytu. Przecież to jest właśnie to, co studentom stale kładę w głowę na wykładach i seminariach. Żałowałem tylko trochę, że mówca nie dodał tego, o czym mówiliśmy prywatnie, m.in. o mszy trydenckiej i o przywróceniu obowiązku chodzenia w sutannach dla księży, o krzyżach na ścianach uniwersytetów katolickich. Jak wielu konserwatystów, Mike Hayden jest katolikiem. Pochodzi z biednej rodziny. Gdy dostał się na uniwersytet, utrzymywał się, jeżdżąc taksówką. A potem służył w lotnictwie USA. Wspiął się po wszystkich szczeblach kariery. W każdym razie absolwenci nagrodzili go gromkimi brawami.

[nice_info]– A co, nie mówiłem? – zagadnąłem jedną z najbardziej błyskotliwych naszych studentek, Lucie Adamski. Ważne, aby dzieciaki słyszały to od osób takich jak gen. Hayden, wykształconych i doświadczonych. Od praktyków. Takich, którzy dzięki ciężkiej pracy, honorowi i patriotyzmowi wspięli się na same szczyty imperialnej struktury. Już widzę post-PRL-owskich cyników z grymasem szyderczego uśmiechu na twarzy na takie stwierdzenie. Otóż nie! Scyniczniali pod walcem chamokomuny nie zrozumieją, że właśnie można zwyciężyć, będąc prawym i dobrym. Przyglądam się naszym absolwentom i studentom i widzę na co dzień, że płonie w nich żar podobnego idealizmu, jaki obserwowałem w Polsce u harcerzy i harcerek. No, może nie w każdym, ale w wielu. A ci narzucają swój styl u nas na uczelni – i pozostali się do tego dostosowują. Zresztą nie należy się dziwić. Mamy wśród naszych „dzieci” oficerów wywiadu, kontrwywiadu i sił specjalnych, a także wszystkich rodzajów broni oraz dyplomatów i pracowników obronności i służb cywilnych.[/nice_info]

Imponują innym studentom, tym prosto po college’u. Większość wierzy, że poświęcenie i służba dla kraju mają sens. Starają się to wykazać postawą własną, ale również obserwują postawę wielu naszych gości i profesorów, którzy przecież są również na służbie. Weźmy generała Waltera Jajko – syna przedwojennego polskiego oficera. Walter był jednym z szefów wywiadu wojskowego, odpowiedzialnym za zwalczanie Sowietów w Afganistanie. Uczy u nas historii wojskowości oraz strategii militarnej. Niestety niedawno przeszedł poważny atak serca. Zwlókł się jednak z łóżka, aby uczestniczyć w uroczystości zakończenia roku, pogratulować absolwentom.

Wiedzą oni, że nie ma ich w nosie. Wiedzą, że jest dokładnie taki, jak się o nim mówi; postępuje tak, jak obiecuje. A na spersonalizowanej tablicy rejestracyjnej jego samochodu stoi: „RYCERZ”. Po czynach go poznasz. Dużo łatwiej uczyć, gdy zamiast cynizmu jest zaufanie. Stąd studenci nasi chłoną opowieści, choćby takie jakie usłyszeli bardzo niedawno na spotkaniu z generałem Henrym Nowakiem.

Gen. Nowak do niedawna służył jako attaché wojskowy, czyli rezydent wywiadu wojskowego (Defense
Intelligence Agency) przy ambasadzie USA w Moskwie, skąd został wydalony. Było tak: Kanadyjczycy złapali postsowieckiego wojskowego „dyplomatę” na zadaniu. Wydalili go z Kanady. Federacja Rosyjska skierowała owego „dyplomatę” na placówkę do USA. Waszyngton odmówił mu akredytacji. To było zgodne z amerykańsko-kanadyjską umową obustronną w takich sprawach oraz z obowiązującymi w NATO zasadami wzajemności (reciprocity). W związku z tym Moskwa obraziła się trochę i wyprosiła gen. Nowaka. Oficera tego nie złapano na niczym szpiegowskim. Wydalenie było automatyczne, według
protokołu – oko za oko.

[nice_alert]Teraz gen. Nowak jest szefem komórki ds. kontrterroryzmu przy Zjednoczonych Szefach Sztabu. Przyszedł do naszej uczelni podzielić się rozmaitymi nowinami. Podobnie zafascynował naszych studentów i gromadę gości inny oficer, generał Ray Odierno, dowódca sił sprzymierzonych w Iraku. Gen. Odierno, admirał Dave Buss i gen. Steve Salazar wystąpili na zorganizowanym przez nas panelu „Strategiczna transformacja w Iraku – wyzwania i możliwości na drodze do stabilizacji”.[/nice_alert]

Wieści są umiarkowanie optymistyczne. Udało się stłamsić insurekcję, ale instytucje i personel państwa irackiego pozostawiają wiele do życzenia. Czyli na razie jest stabilnie, ale nie wiadomo na jak długo. Podobne rzeczy opowiada poprzedni szef sztabu gen. Odierno, płk. John Thomson „JT”, który jest u nas Senior Army Fellow – rezydentem-badaczem. JT uważa, że gdy poprawi się sytuacja gospodarcza Iraku, powinno się tam uspokoić. Jeszcze do niedawna Al-Qaida potrafiła sobie kupić „ochotnika” na samobójczego zamachowca za kilkaset dolarów, które wręczano po wykonaniu zadania jego rodzinie. Ale często szantażowano też biednych i niepiśmiennych zdrowiem i życiem ich bliskich – o ile nie zdecydowali się wykonać zamachu samobójczego „dla Allaha”.

Na samym początku pobytu JT tutaj poprosiłem, aby wygłosił wykład w ramach mojego seminarium o „Geografii i strategii” u nas w IWP, a potem w Patrick Henry College, gdzie uczę stosunków międzynarodowych. JT stwierdził, że wie, jakich my mamy studentów, ale nie wie, czego spodziewać się w college’u. Zażartowałem, że tzw. undergraduates (studenci przedlicencjaccy) to długowłosi i znarkotyzowani sandaliści. W związku z tym JT ubrał się w mundur polowy i przyniósł ze sobą hełm, kamizelkę kuloodporną oraz samopodgrzewającą się żelazną rację, którą przygotował i podzielił się nią z uczestnikami zajęć. A poza tym powiedział studentom, że na wojnę zawsze ze sobą bierze atlas i Biblię. Spodobało się to bardzo, bowiem studenci PHC są gorliwymi ewangelikami.

JT opowiada, że wojna jest straszna, dlatego trzeba się do niej starannie przygotować, studiując historię, geografię i kulturę innych narodów. A przede wszystkim trzeba znać siebie. I mieć wiarę. JT kończy już swoje stypendium badawcze u nas. Obejmie dowództwo brygady i najpewniej znajdzie się w Afganistanie. Od września zastąpi go w IWP jako Senior Army Fellow jego przyjaciel ze studiów i współtowarzysz walk z Iraku, ppłk Greg Gadson – sympatyczny, wielki, zwalisty, były futbolista z West Point. Bomba urwała mu nogi pod Bagdadem. Opowie naszym studentom, co to znaczy walka i poświęcenie.

REKLAMA