Polska prawica. Rozdrobnienia ciąg dalszy

REKLAMA

Jak zapewne już Państwo wiedzą, JKM zrezygnował z członkostwa w UPR na wrocławskim konwencie partii – po tym jak obecny prezes, Bolesław Witczak, dostał absolutorium i nadal będzie kierować organizacją. Tydzień wcześniej odbył się z kolei zjazd dwóch innych prawicowych ruchów: LPR oraz Klubów Patriotycznych Jerzego Roberta Nowaka. Obie organizacje dały do zrozumienia, że szykują się do startu w kolejnych wyborach. LPR zaapelowała też do Romana Giertycha o start w wyborach prezydenckich w przyszłym roku.

[nice_info]Z kolei Marek Jurek tryumfuje na swojej witrynie internetowej, gdyż w jakimś sondażu prezydenckim dostał 5 proc. poparcia (co jest o tyle ciekawe, że prowadzi w nim Donald Tusk przed Włodzimierzem Cimoszewiczem – więc przy takich wynikach konkurencyjni kandydaci prawicowi odbierają Lechowi Kaczyńskiemu szansę na start w drugiej turze). W sumie więc wszystko wskazuje na to, że przyszłoroczne wybory będą powtórką tegorocznych – czyli podzielona na co najmniej cztery, a może pięć i więcej kawałków prawa strona sceny politycznej radośnie nie wejdzie do jakiegokolwiek ciała przedstawicielskiego.[/nice_info]

REKLAMA

A wyjątkową radochę będzie miał ten z jej przedstawicieli, który dostanie najwięcej głosów w wyborach prezydenckich, choć będzie to oczywiście radość głupiego, bo jego wynik nie przekroczy zapewne trzech procent. Po raz kolejny zatem zawiedzione zostaną nadzieje zarówno wyborców, jak i działaczy, trochę pieniędzy pójdzie w błoto, po czym przyjdzie tradycyjny powyborczy kac. Jest to niestety wariant najbardziej prawdopodobny. Czy możliwy jest jednak wariant inny? Myślę, że ciągle tak. Musiałby on polegać na wyłonieniu wspólnego kandydata na prezydenta, który po uzyskaniu poparcia całego środowiska miałby choćby minimalne znaczenie. Drugim krokiem musiałoby być wyselekcjonowanie wspólnych kandydatów na prezydentów największych miast oraz porozumienie samorządowe. Wszyscy członkowie wyżej wymienionych organizacji nie są w stanie zapełnić tzw. miejsc biorących na listach podczas nadchodzących wyborów. Tak więc naprawdę nie ma się o co kłócić.

A jeśli sensownego porozumienia nie będzie, to zapewne dojdzie do takiej sytuacji, że w niektórych regionach kraju żadna prawica po prostu w ogóle nie wystartuje. Oby tak się nie stało.

REKLAMA