11 listopada a przyszły prezydent UE

REKLAMA

Wszystko wskazuje na to, że tak jak mają nadzieję władcy Unii Europejskiej, prezydent Czech Václav Klaus, wobec zgody na wyłączenie jego kraju z działania Karty Praw Podstawowych, podpisze jednak traktat z Lizbony. Jeśli tak się rzeczywiście stanie, to traktat ten wejdzie w życie w trybie natychmiastowym i rozpocznie się walka o stanowisko prezydenta Unii Europejskiej. Kto nim zostanie – oczywiście trudno przesądzić.

[nice_info]Eurogiełda informacji wskazuje, że największe szanse ma Jan Peter Balkenende, obecny premier Holandii, uchodzący za konserwatystę – oczywiście jak na unijne warunki. Formalnie rzecz biorąc, uprawnienia unioprezydenta nie będą zbyt wielkie. Nie miejmy jednak wątpliwości, że tylko początkowo. Krzepnąca uniobiurokracja będzie starała się przekazać w jego ręce jak najwięcej kompetencji, by sama zwiększyć swój udział we władzy. W praktyce oznacza to, że – jak już wcześniej pisałem – prezydencji krajowi coraz bardziej zyskują pozycję odpowiadającą mniej więcej amerykańskim gubernatorom stanów (oczywiście z zachowaniem miejscowej specyfi ki). A coraz bardziej prawdziwym prezydentem Polaków, Niemców czy Francuzów będzie ów unioprezydent.[/nice_info]

REKLAMA

Jak szybko proces przenoszenia władzy będzie następował, trudno w tej chwili oceniać. Można jednak śmiało stwierdzić, że na naszych oczach dokonuje się rewolucja, choć oczywiście nowoczesna, można wręcz powiedzieć: aksamitna. Ciekawe w tym kontekście jest to, co ma zamiar powiedzieć z okazji zbliżającego się Święta Niepodległości Polski jej ciągle jeszcze prezydent, ale niebawem już tylko gubernator, Lech Kaczyński. Można przewidzieć, że będzie ciągle sprawiał wrażenie, że suwerenności wcale nie utraciliśmy, a niepodległość jest bliższa jego sercu niż cokolwiek innego. Historia w ten sposób zatoczy pełne koło – wszak w czasach PRL ówczesne władze też deklarowały pełną niepodległość i niezależność, a kwestionowanie tej fikcji uchodziło za działanie antypaństwowe. Gdy byłem w drugiej klasie liceum, a było to w roku 1988, w naszej szkole odbyła się pierwsza akademia z okazji 11 listopada.

[nice_info]Pamiętam do dziś, jak nauczyciel stwierdził, że powinniśmy zachowywać się w trakcie jej trwania lepiej niż zwykle, bo kto wie, czy będzie nam dane jeszcze raz w takiej akademii wziąć udział. Rok później było już – jak nam się wydawało – całkowicie po komunie i śmialiśmy się już tylko z kolegami z takiego zastrzeżenia. Minęło ponad 20 lat i znów niestety nabiera ono aktualności.[/nice_info]

REKLAMA