Już po Europie

REKLAMA

Piszę te słowa dokładnie 14 minut po śmierci Europy. Jest wtorek, 3 listopada 2009 roku, godzina 16.39. Dokładnie 14 minut temu prezydent Republiki Czeskiej Václav Klaus ogłosił, że skapitulował i podpisał traktat lizboński. W odróżnieniu od naszego „prawicowoniepodległościowego” prezydenta nie ma uśmiechu na twarzy, nie chodzi dumny jak paw z powodu głupich i prymitywnych pochwał zachodnich demoliberalnych mediów. Klaus wie, że przegrał, a wraz z nim przegrała ostatecznie Europa.

[nice_info]Czeski prezydent powiedział, że dokument podpisał o godzinie 15.00. To bardzo charakterystyczna pora. Nie jestem i nigdy nie byłem zwolennikiem teorii spiskowych o charakterze „żydo-masońskim”. Często jednak jest tak, że zdarzają się koincydencje o charakterze przypadkowym. Tak stało się właśnie z podpisaniem traktatu, o którym nasze demoliberalne i lewicowe media ustawicznie twierdzą, że ma charakter „techniczny” i nie zawiera rzekomo żadnych odniesień światopoglądowych.[/nice_info]

REKLAMA

Szczególnie podkreśla się u nas, że traktat nie godzi w chrześcijaństwo, co gorliwie podchwytują niektórzy naiwni księża z okolic „postępowego” uniwersytetu na warszawskich Bielanach, a powtarza za nimi połowa miejscowej kadry akademickiej. Dlatego – co szeroko relacjonują studenci tej nieszczęsnej uczelni – na każdym kroku podkreśla się tam, że konstrukcja europejska zbudowana jest na „chrześcijańskich” wartościach; a jeśli nie na chrześcijańskich, to przynajmniej na zbliżonych, a w sumie jeszcze bardziej „postępowych” (judeochrześcijańskich), opierających się na rzekomo przyrodzonej godności człowieka.

[nice_info]Rzeczywistości nie da się jednak oszukać, nie zagłuszą jej ani głupkowaci dziennikarze, ani zapisane tony publicystyki. Rzeczywistość można dowolnie długo zaklinać, ale nie można zmienić jej natury. Sprzeczność pomiędzy prawem europejskim a chrześcijaństwem jest oczywista. Byłoby jednak błędem szukać w traktacie lizbońskim czy w innych aktach unijnych otwartego ataku na chrześcijańskie zasady wiary czy moralności. Ja nie znam żadnego artykułu prawa unijnego, który wprost delegalizowałby chrześcijaństwo. Unia poszła zupełnie innym torem i (chwilowo) chrześcijan jeszcze się tu nie morduje.[/nice_info]

Istotą ataku Unii Europejskiej na chrześcijaństwo jest relatywizm. Obumierająca Cywilizacja Zachodnia jest pierwszą formułą w historii ludzkości, którą zbudowano na przekonaniu, że wszelkie wartości mają charakter relatywny, a jedynym uznanym absolutnym twierdzeniem jest teza, że nic nie ma charakteru absolutnego. Mamy tu więc do czynienia ze swoistą „dyktaturą relatywizmu”. To nie otwarty, bezpardonowy atak na cały świat naszych tradycyjnych wartości jest groźny. Niebezpieczeństwo kryje się w relatywizmie wszelkich cnót i wartości, jaki niesie ze sobą europejskie ustawodawstwo.

Oto o godzinie 15.00 Klaus podpisał nieszczęsny traktat lizboński, a już 25 minut później (przypadkowa koincydencja), media podały, że „wieszanie krzyży w klasach szkolnych to naruszenie »prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami« oraz »wolności religijnej uczniów« – orzekł Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. (…) Orzeczenie Trybunał wydał w związku ze skargą na obecność krzyża, złożoną przez obywatelkę włoską pochodzącą z Finlandii. Ponadto Trybunał nakazał państwu włoskiemu wypłatę kobiecie odszkodowania w wysokości 5 tysięcy euro za »straty moralne«”.

[nice_info]Oto istota problemu z Unią Europejską. Prawodawstwo tego dziwnego tworu nie zakazuje uważać, że aborcja jest morderstwem, nie zakazuje powieszenia sobie w domu krzyża. Prawodawstwo to nakazuje nam konsekwentne utrzymywanie stanu swojego rodzaju „publicznego ateizmu”, ukrytego pod płaszczykiem „neutralności światopoglądowej” (która nie łączy się nawet z postulatami „judeochrześcijańskimi”). Widać to było już w sprawie Alicji Tysiąc versus „Gość Niedzielny”, gdy sędzina skazała katolickie pismo za „obrazę”, uznając, że katolik ma prawo uznawać aborcję za „morderstwo”, ale nie wolno mu nazywać aborterów „mordercami”, ponieważ prawo polskie, realizujące zasady prawa europejskiego, nie umie ustalić, w którym momencie zaczyna się życie. Zapewne tym samym tropem poszli teraz sędziowie ze Strasburga, którzy także nie wiedzą, czy Jezus Chrystus był Synem Bożym, czy nie był, ale „na wszelki wypadek” uznali zawieszenie krzyża w szkole za naruszenie „wolności religijnej uczniów”.[/nice_info]

SLD triumfuje. Nic to, że ateistyczne i laickie postulaty tej partii w dziedzinie aborcji, stosunków państwa i Kościoła, homosiów czy krzyży przepadły w głosowaniach w polskim Sejmie; nic to, że partia ta znajduje się na parlamentarnym marginesie. Jej rewolucyjny kulturowo projekt upadł, gdyż odrzucili go wyborcy. Ale wola wyborców niewiele w demokratycznej Polsce znaczy. Nie dało rady SLD, nie podołali Senyszynowa i Napieralski, to z odsieczą przyjdą europejskie trybunały. To one zadekretują nam rewolucję moralną, przywołując europejskie zasady prawodawcze przeciwko „zaściankowemu” prawu polskiemu.

Prawda jest brutalna: legislacja – prawdziwa oś suwerenności – przenosi się z ulicy Wiejskiej w Warszawie do Strasburga i Brukseli. Klaus bardzo dobrze to rozumiał i dlatego walczył do końca, aby nie podpisać traktatu lizbońskiego. Niestety, Lech Kaczyński – jak typowy lewak i socjalista – traktat z zachwytem podpisał, wydając tym samym wyrok na polską i katolicką Tradycję. No tak, ale Lech Kaczyński był w KOR…

Traktat lizboński stał się faktem, mimo że narody europejskie absolutnie go nie chciały. Ale ich wola nikogo przecież nie obchodziła. Jedyne, co możemy teraz zrobić, to uchwalić ustawę kompetencyjną – taką, jaką uchwalili Niemcy – która uznaje prawo krajowe za stojące ponad prawem unijnym. Kto by jednak w naszym Sejmie miał poprzeć to rozwiązanie? SLD? PO? A może kilkudziesięciu posłów PiS delegowanych przez Jarosława Kaczyńskiego do „udawania prawicy”? Po czterech partiach systemowych (parlamentarnych) nie można spodziewać się już kompletnie niczego.

REKLAMA