Sommer: Prawybory na prawicy

REKLAMA

Decyzja Donalda Tuska o niekandydowaniu w wyborach prezydenckich utworzyła przestrzeń dla próby znalezienia kandydata, który reprezentowałby prawicę, a nie jakieś prawe odchylenie od socjalistycznego centrum, którego przedstawicielem jest Lech Kaczyński. Poszukiwania się rozpoczęły, jednak obawiam się, że zakończą się wielkim rozczarowaniem. Dlaczego? Z bardzo prozaicznego powodu – w Polsce nie ma ruchu społecznego, który takiego kandydata by poparł.

Jeśli takiego ruchu społecznego nie ma, to kandydat musi de facto całą kampanię robić sam albo z garstką pomocników. Musi przez pół roku jeździć po kraju na własny koszt. Samemu projektować, zlecać druk, a być może nawet dystrybuować materiały wyborcze. Prosić lokalnych urzędasów o zniżki na sale do spotkań z wyborcami. Samemu pokonywać wszystkie administracyjne rafy, których coraz więcej stwarza państwo. Łasić się do dziennikarzy, którzy z zasady zawsze będą podkreślać, że nie ma on żadnych szans. Wreszcie będzie musiał zderzać się z codzienną dawką zawiści zarówno ze strony tzw. elektoratu, który, choć przeważnie niezadowolony z polskiego socjalizmu, będzie robił wielką łaskę, że na niego ewentualnie odda głos – jak i nawet własnych stronników, którzy nieodmiennie będą mu przypominać, że kandyduje, by się „nachapać” (będą to robić tym intensywniej, im mniejsze prawdopodobieństwo sukcesu).

REKLAMA

Mimo to kilku takich desperatów zapewne by się znalazło. Ponieważ jednak wszystkie wymienione wyżej czynności będą, jak wspomniałem, wykonywać niemal zupełnie samodzielnie i na własny koszt, nie mają szans na przebicie się powyżej 2-3 procent głosów. A może by pójść po rozum do głowy, zapomnieć o denerwowaniu elektoratu desperackimi bieda-kampaniami i skonsolidować siły tych kilku prawicowych organizacji, które będą chciały mimo wszystko wystawić kandydatów i przegrać z kretesem? Donald Tusk zupełnie z innych powodów zapowiedział przeprowadzenie prawyborów kandydata PO. Dlaczego polska prawica nie zrobi czegoś podobnego? Na pewno bardziej by zwróciła takim ruchem uwagę wyborców i mediów niż kandydatami-desperatami, których nikt de facto nie popiera.

REKLAMA