Sommer: Wolny rynek i olimpiada

REKLAMA

Ile kosztuje podatnika utrzymanie polskich olimpijczyków zimowych? Nieco ponad 21 milionów zł rocznie. Czyli tzw. czteroletni cykl przygotowań olimpijskich to wydatek ok. 85 milionów – i to nie licząc kosztów infrastruktury, która w budżecie Ministerstwa Sportu figuruje w oddzielnych rubrykach kosztowych i ciężko jest oszacować, jaka część zawartych w nich sum przypada na olimpijczyków. A trzeba do tego dodać jeszcze kwoty, które wydaje Polski Komitet Olimpijski, chwalący się ostatnio ustami swego prezesa Piotra Nurowskiego, znanego w WSI pod pseudonimem „Tur”, że jest finansowany głównie przez duże spółki państwowe.

Trzymajmy się jednak sumy 85 milionów. Co mamy w zamian? Dwóch, może trzech zawodników, którzy zdobywają medale raz na cztery lata. Tak więc wydatek na każdego z medalistów, to – w zależności od ostatecznych rezultatów olimpiady – od ponad 28 do ponad 40 milionów złotych. Ile rzeczywiście poszło na tych zwycięskich zawodników? Po kilkaset tysięcy złotych i to raczej ok. 300 tysięcy niż 500 tysięcy. Co się stało z resztą pieniędzy? Poszła na – jak to nazywa Wojciech Fortuna – „bulotłuków”, czyli np. kilku innych skoczków, którzy z zapałem godnym lepszej sprawy – choć może to nieprawda, bo przecież chodzi o pieniądze – spadają ze skoczni, oraz tłum cwaniaczków, którzy żyją z tego, że przygotowują na koszt państwa zawodników, którzy nigdy nie mają najmniejszych nawet szans na medal.

REKLAMA

Ile mielibyśmy medali, gdyby Ministerstwa Sportu w ogóle nie było i 85 milionów na przygotowania olimpijskie by nie wydano? Odważę się napisać, że mniej więcej tyle samo. Bo po prostu statystyka wskazuje, że nawet w Polsce od czasu do czasu musi się urodzić taki talent do skoków jak Adam Małysz czy taka biegaczka jak Justyna Kowalczyk. A ile mielibyśmy medali, gdyby zawodnicy rzeczywiście walczyli o te 85 milionów, które pod ich pretekstem wydarto z kieszeni podatników, ale z których tylko nędzny procent zobaczyli? Pewnie znacznie, znacznie więcej niż obecnie.

Jaki z tego wniosek? Otóż taki, że trzeba jak najszybciej zlikwidować Ministerstwo Sportu, a sport po prostu urynkowić. Medali wtedy będzie tyle samo albo więcej, a za to różnych Mirów, Rychów, Zbychów i oczywiście „Turów” u koryta znacznie mniej. Ale oczywiście najzabawniejszy pożytek z olimpiady zrobili sobie Amerykanie. Śladem Gruzinów, którzy przy okazji olimpiady w Pekinie próbowali odbić Osetię, rozpoczęli małą wojenkę w Afganistanie…

REKLAMA