Rząd legalizuje „porywanie dzieci”

REKLAMA

Polscy urzędnicy poważnie potraktowali słowa piosenki Majki Jeżowskiej o „wszystkich dzieciach, które nasze są” – w Sejmie już trwają prace nad prawem, które pracownikom socjalnym pozwoli zabierać rodzicom dzieci bez czekania na decyzję sądu! Tym samym polska służba socjalna robi kolejny krok upodabniający ją do Jugendamt – niemieckiego urzędu ds. dzieci i młodzieży, który ma opinię „wszechwładnego”.

Jak podała „Rzeczpospolita”, prawdopodobnie na początku marca pod głosowanie trafi nowelizacja „ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie” przygotowana przez Sejmową Komisję Polityki Społecznej i Rodziny. Zrzeszeni w niej posłowie (pod wodzą Sławomira Piechoty z PO) na co dzień zajmują się m.in.: ubezpieczeniami społecznymi, komunalnym budownictwem mieszkaniowym, BHP, walką z bezrobociem, aktywizacją osób w wieku przedemerytalnym, systemem płac i kosztów utrzymania, ochroną praw pracowniczych, zatrudnieniem absolwentów, równouprawnieniem kobiet oraz właśnie „rolą i zadaniami rodziny” – czyli wszystkim tym, z czym socjalizm bohatersko walczy, choć inne ustroje nie muszą…

REKLAMA

Komisja, w której zastępcą jest zawodowy działacz organizacji związkowych, p.Stanisław Szwed (PiS), nowe regulacje oparła przede wszystkim na pomysłach koalicji rządzącej i Klubu Lewicy. Jeśli projekt wejdzie w życie, pracownicy socjalni będą mogli odebrać dziecko prawnym opiekunom, którzy „nie radzą sobie z wychowaniem” lub wyrządzają swoim podopiecznym krzywdę. Wyrok sądu nie będzie wymagany, bo – jak stwierdziła Magdalena Kochan (PO) – „dziś pomoc dla bitych dzieci często przychodzi za późno”. Problem ewentualnej niekompetencji socpracowników posłowie postanowili rozwiązać, tworząc specjalne gminne zespoły do monitoringu rodziny (w każdym: lekarz, policjant, kurator). To m.in. na podstawie zebranych przez nie „niepokojących sygnałów” pracownicy socjalni podejmą decyzję o odebraniu dziecka.

Jak na łamach Rzeczpospolitej zauważył prof. Marek Andrzejewski „już wkrótce w Polsce może być tak jak na Zachodzie: bulterierowi czasami uda się wyrwać dziecko ale od pracownika socjalnego nigdy”. Niestety ta teza wydaje się adekwatnym opisem dnia dzisiejszego. W minionym tygodniu głośno było o 11-letnim Sebastianie, którego opieka społeczna DOSŁOWNIE porwała ze szkoły. Według relacji świadków, do której dotarło radio TOK-FM, panie z „opieki” wkroczyły na lekcje (!) i przy innych dzieciach wyprowadziły chłopca podpierając się nakazem sądowym. Za rodziną wstawiła się praktycznie cała lokalna społeczność: dyrektorka szkoły w Bystrzycy Starej („tam jest ogromna miłość; nie tylko do matki, ale także do ojca i mieszkającego z nimi dziadka”), szkolny pedagog (matka ewidentnie dba o chłopca np. „prawie codziennie wieczorami czyta mu książki”), nauczycielki Sebastiana („ma olbrzymią wiedzę – zwłaszcza z przyrody i historii”; „rodzice odrabiali z nim lekcje, byli w szkole na każde wezwanie”), proboszcz miejscowej parafii („nie ma mowy o żadnej patologii” tam jest tylko bieda) oraz sąsiedzi.

Mimo tego Sąd Rodzinny w Lublinie (na posiedzeniu niejawnym) oraz Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej postanowili „porwać chłopca” (rodzice zostali powiadomieni po fakcie) ponieważ „matka i ojciec są niezaradni życiowo”. Jak podkreśliła kierowniczka MOPS-u p. Urszula Sawecka „w domu jest brudno, panuje bałagan”, matka cierpi na depresję a ojciec na chwilę trafił do szpitala. Urzędniczka nie uważa, że chłopcu wyrządza się krzywdę. Jej zdaniem pobyt Sebastiana w domu dziecka wyjdzie mu na dobre: „zobaczy trochę innego życia, inaczej zacznie funkcjonować, innych nawyków nabierze”…

REKLAMA