Urzędnicy dla młodzieży: Droższy angielski – w zamian Centra Dziennego Pobytu

REKLAMA

„Troskliwe misie” z ministerstwa finansów (na co dzień walczące m.in. o „lepsze jutro młodzieży”) postanowiły mocno ograniczyć dostęp do nauki języków obcych. Rząd przyjął projekt zmian o ustawie VAT nakładający na kursy językowe 22% podatek od wartości dodanej. Minister Jan Vincent-Rostowski przeforsował nowe przepisy przy okazji zmian w tzw. klasyfikacji towarów i usług. Co ciekawe po 1 stycznia 2011 r. z podatku VAT dalej będą zwolnione te szkoły, które uzyskają specjalną akredytację kuratorium oświaty! Procedura urzędniczej weryfikacji faworyzuje już działające podmioty (ocenie podlegają zajęcia przeprowadzane w poprzednim roku) i tylko te największe (m.in. konieczność posiadania wykwalifikowanej według ministerialnego widzimisię kadry). Co więcej, weryfikacja jednego kursu trwa nawet dwa miesiąca! Chyba nikt nie ma wątpliwości, że akredytacje ministra Rostowskiego nie mają nic wspólnego z jakością kształcenia – to zwykłe utrudnianie działalności gospodarczej a zarazem próba ujarzmienia ostatniego niezależnego sektora edukacji w Polsce.

O “lepsze jutro młodzieży” postanowiło również zadbać Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Urzędnicy wzięli sobie do serca jeden z punktów Planu Rozwoju i Konsolidacji Finansów, który Donald Tusk ogłosił w styczniu 2010. Stwierdza on, że „braki zaplecza kulturalnego, sportowego, rekreacyjnego itp. mogą prowadzić do zmniejszenia szans rozwojowych” nastolatków z ubogich regionów dlatego należy tworzyć “Centra Dziennego Pobytu dla dzieci i młodzieży”. Pani minister Elżbieta Bieńkowska zapowiedziała, że rząd sypnie groszem podatników i dopłaci do budowy gminnych świetlic. Do końca roku powstanie ich 50; łącznie program obejmie aż 500 placówek. Polscy i (prawdopodobnie) unijni rodzcie zrzucą się na trzypokojowe centra wyposażone w sprzęt komputerowy, sportowy i telewizory. Choć żyjąc w socjaliźmie lepiej pieniądze podatników wydawać na “świetlice” zamiast np. na walkę z “globciem” to nie można przejść obojętnie obok kontekstu urzędniczej troski. Zaledwie tydzień temu informowaliśmy o “upaństwowieniu dzieci” (np. w artykule Leszka Szymowskiego), które rząd Donalda Tuska planuje nam zafundować przy okazji nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Można mieć poważne wątpliwości, czy “gminne świetlice równych szans” nie staną się przechowalnią dzieci odebranych rodzicom przez opiekę społeczną? Czy nie będzie to naturalna konsekwencja polityki “wyrównywania szans” u której podstaw leży możliwość odebrania dzieci „matce i ojcu niezaradnym życiowo”, których winą jest to, że – jak sprecyzowała Urszula Sawecka – „w domu mają brudno, panuje bałagan”?

REKLAMA
REKLAMA