Państwo jako zorganizowana grupa przestępcza. Teoria L. Spoonera

REKLAMA

XIX-wieczny prawnik amerykański Lysander Spooner jest być może pierwszym w czasach nowożytnych myślicielem, który poddał instytucję państwa gruntownej analizie i nazwał ją zorganizowaną grupą przestępczą. Przedstawił także typologię złodziei, której warto przyjrzeć się w sposób dogłębny.

Za złodziei uważa się zazwyczaj osoby, które po kryjomu korzystają z czyjejś nieobecności lub nieuwagi i przywłaszczają sobie cudze mienie. Takim złodziejem może być osoba biedna lub bogata, jej status i pozycja społeczna są tu nieistotne. Najważniejszy jednak jest fakt, że złodziej pragnie pozostać anonimowy. Jego sukces polega na jak najlepszym zakamuflowaniu swojego działania – im lepiej to zrobi, tym bezpieczniej może się czuć. Spooner poddaje także analizie tzw. rozbójników – czyli grupę osób czającą się na niewinnych podróżnych. Rozbójnicy tym się różnią od złodziejaszków, że ujawniają swoją tożsamość. Najczęściej grasują na określonym terenie (tak jak spotykani nawet do dziś na kuli ziemskiej piraci) i poprzez stanięcie w oko w oko ze swą ofi arą pragną zamanifestować swoją dominację. Pragną czuć się panami na swoim terenie. Obydwa typy złodziejstwa pozbawione są jednak bardzo istotnego elementu, który można uznać za charakterystyczny dla instytucji państwa.

REKLAMA

Najlepiej wyjaśnia to sam Spooner: „Rabuś bierze odpowiedzialność i ryzyko przestępstwa całkowicie na siebie. Wcale nie udaje, że ma jakieś słuszne prawo do twoich pieniędzy lub że zamierza ich użyć dla twojej korzyści. Nie udaje, że jest kimś innym niż rabusiem. Nie stał się na tyle bezczelny, aby oświadczać, że jest jedynie „obrońcą” i że zabiera ludziom pieniądze wbrew ich woli tylko po to, by ich „ochraniać” (…). Zabrawszy twoje pieniądze, zostawia cię, tak jak sobie tego życzysz. Nie podąża za tobą wbrew twojej woli; nie zakłada, że jest twoim prawnym „suwerenem” na poczet „ochrony”, którą ci zapewnia. Nie „ochrania” cię, rozkazując ci kłaniać się do stóp i mu służyć; nie wymaga od ciebie robienia tego i nie zakazuje robienia czegoś innego; (…) nie określa cię mianem buntownika, zdrajcy oraz wroga twojego kraju, nie strzela do ciebie bez litości, jeśli kwestionujesz jego władzę lub stawiasz opór jego żądaniom. Za dużo ma w sobie dżentelmena, aby czynić takie oszustwa, zniewagi i łajdactwa. Krótko mówiąc: nie próbuje on, poza okradaniem ciebie, uczynić z ciebie naiwniaka lub swojego niewolnika” (Lysander Spooner, „No Treason”).

Lewiatan nie jest więc zwykłym złodziejaszkiem – jest w nim coś diabolicznego i sadystycznego zarazem. Zwykły złodziej zabiera swój łup po to, aby się nim nacieszyć, lub spienięża go. W przypadku państwa element ucieczki jest całkowicie nieobecny. Gwałciciel pozostaje wśród swoich ofi ar i napawa się konsekwencjami swoich czynów. Terroryzuje wszystkich tak długo, aż wszyscy przestają nazywać go rabusiem i zaczynają tym mianem określać ofiary jego przemocy, które pragną ocalić choć część swego dobytku przed rabunkiem. Zdobyty łup rozdziela pomiędzy swoje ofiary i uważnie obserwuje wszelkie tego następstwa. Z sadystycznym uśmiechem na ustach patrzy, jak zastraszone ofi ary zaczynają w końcu naprawdę myśleć, że jest ich wybawcą i dobroczyńcą. Napawa się widokiem osób, które zniszczył na drodze zastraszenia i szantażu. Wymyślenie sposobu, w jaki skonstruowane jest państwo, przekracza możliwości jakiegokolwiek człowieka. Zwykły Homo sapiens jest co najwyżej w stanie zaplanować napad na bank, włamanie do sklepu lub uderzenie na wojska przeciwnika. Ale sposób, w jaki od setek lat nieprzerwanie dokonuje się wielka kradzież, zwana też niekiedy państwem, przekracza ludzkie zdolności umysłowe. Aby to lepiej zrozumieć, powróćmy do typologii Spoonera i przyjrzyjmy się złodziejstwu jako pewnego rodzaju zawo-dowi. Zwykły opryszek kradnie od czasu do czasu, głównie drobiazgi. Na co dzień wykonuje swój normalny zawód, ale jeśli tylko sprzyja temu sytuacja, porzuca go i przechodzi na złodziejski „pełen etat”. Takie życie ma jednak swoje niedogodności – trzeba uważać, żeby nie dać się złapać. Poza tym istnieje też konkurencja i czasami, z braku dostępnego łupu, rozbójnik zmuszony jest powrócić do zwyczajnego życia i zmienić swój fach. Jednak nawet jeśli wróci do zwyczajnych zajęć, pamięć łatwego zarobku nadal tkwi w nim bardzo głęboko.

Zapiekły złodziej dochodzi zatem do wniosku, że największą przeszkodą dla niego jest nielegalność uprawianej przez niego kradzieży. Gdyby kradzież była legalna, jego zyski byłyby nieograniczone. Jak tu jednak uczynić kradzież legalną, skoro rzeczą oczywistą nawet dla dziecka jest to, iż kradzież jest niegodna? Konia z rzędem temu, kto znajdzie sposób na uczynienie jej legalną i akceptowaną. Państwa nikt nie wymyślił, nie uczynili tego Machiavelli, Hobbes ani Marks. Oni jedynie świetnie opisali istniejące już mechanizmy. Z perspektywy człowieka wierzącego nie sposób nie oprzeć się twierdzeniu, że państwo wymyślił szatan. Pomysł, aby skradzione mienie rozdystrybuować wśród swoich ofiar i kazać siebie nazywać „obrońcą porządku i uciśnionych”, nie mógł zrodzić się w ludzkim umyśle. Dlaczego? Choćby dlatego, że przemianowanie się ze złodzieja na państwo jest krokiem niezwykle ryzykownym i musi podlegać pewnym samoograniczeniom. Nawet rządzący dziś państwami nie pobierają zbyt wielkich zarobków, a spora część pracowników Lewiatana musi żyć naprawdę skromnie.

Wśród kradnących musi panować najbardziej żelazna dyscyplina i podporządkowanie się planowi działania. O demoniczności państwa świadczy też przypisywana mu charakterystyka. Przede wszystkim „w nim wszyscy żyjemy, poruszamy się i jesteśmy”. Wedle współczesnych teoretyków państwa, warunkuje ono wszelkie relacje społeczne, jest podstawową matrycą wszelkich działań i interakcji oraz stanowi naczelne dobro. Mimo iż jesteśmy właścicielami swoich działek, państwo i tak uważa nas za swoją część – dla państwa żyjemy, uczymy się i pracujemy. Państwu jest przydawana także cecha świętości, którą katolicy nadają Kościołowi. Za wszelkie złe rzeczy winą obarcza się: procedury, ustrój, czynniki zewnętrzne, komunistów, michnikowszczyznę lub konkretnych ludzi. Ale sama instytucja państwa ma status niepokalanie poczętego tworu, któremu trzeba dawać kolejną szansę, bez względu na wojny, obozy śmierci i głód. Myślenie zaś o społeczeństwie w kategoriach bezpaństwowych uważane jest za najwyższy grzech i traktowane jest przez innych z najwyższym współczuciem wobec tych, którzy zstąpili na złą ścieżkę.

Ludzie rodzą się i umierają, nie będąc nieraz nawet w stanie zauważyć, jak w swe macki łapie ich szatan. Spełniając od wieków bezmyślny i diaboliczny rytuał państwa, nie zdają sobie chyba w pełni sprawy z jego znaczenia. Bezkrytycznie przyjmują koncepcję będące w swej istocie bałwochwalczym naśladownictwem cech Kościoła: wierzą, że „grzeszność” państwowego ciała może być korygowana przez „boskość” głowy – rządu; ufają, że dzisiejsza forma państwowości stanowi drogę ku lepszej jej formie; niosą demokratyczne przesłanie całemu światu z zapałem równym apostołom. Za bogów kazali się uważać władcy starożytnego Egiptu, Mezopotamii oraz Rzymu. Jednak naśladowali oni fałszywych bogów – bogów wymyślonych przez ludzi. Od kiedy w chrześcijańskiej Europie pojawiła się religia chrześcijańska, szatan postanowił wykorzystać do umocnienia swego panowania na ziemi właśnie jej elementy. Na przestrzeni wieków udało mu się sprawić, że cechy uprzednio przypisywane Kościołowi stały się w powszechnym mniemaniu własnościami państwa. Złodzieja innego niż pozostali.

REKLAMA