Korwin Mikke: Smoleńsk. Przypadek czy sabotaż?

REKLAMA

Jak Państwo wiecie, pod Smoleńskiem nastąpiła katastrofa. Wraz z Parą Prezydencką zginęło wielu urzędników i polityków – oraz wszyscy (!!) dowódcy najwyższego szczebla Wojska Polskiego: gen. broni Bronisław KWIATKOWSKI (d-ca operacyjny Sił Zbrojnych RP), gen. Franciszek GĄGOR (Szef Sztabu Generalnego WP), gen. broni pil. Andrzej BŁASIK (d-ca Sił Powietrznych), gen. dyw. Tadeusz BUK (d-ca Wojsk Lądowych), gen. dyw. Włodzimierz POTASIŃSKI (d-ca Wojsk Specjalnych RP), wiceadmirał Andrzej KARWETA (d-ca Marynarki Wojennej) i gen. bryg. Kazimierz GILARSKI (d-ca Garnizonu Warszawa). Chyba nigdy w historii żadnego państwa żaden akt wojny nie zgładził CAŁEGO dowództwa sił zbrojnych!!! A tu w czasie pokoju…

Wojsko, na szczęście, ma jasno określoną hierarchię: miejsce dowódcy, który zginął, obejmuje zastępca – i kierownictwo jest nienaruszone. Trochę inaczej jest w świecie polityki… W przypadku Prezydenta sprawa jest jasna: zastępuje Go Marszałek Sejmu. Na krótko: art 128 Konstytucji III Rzeczypospolitej w punkcie 2 powiada: (…) w razie opróżnienia urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej – [marszałek Sejmu zarządza wybory] nie później niż w czternastym dniu po opróżnieniu urzędu, wyznaczając datę wyborów na dzień wolny od pracy przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów. Stąd moja prośba do Państwa o PILNE pozbieranie podpisów…

REKLAMA

A jakie będą skutki polityczne?

Zachwieje się równowaga. Przewagę nad ludźmi dawnej SB uzyskuje środowisko dawnego WSI. Nastąpi też przesuniecie z opcji proamerykańskiej na opcję proeuropejską. Cóż, w USA też rządzą obecnie socjaliści, więc różnica nie jest taka wielka… Tak czy owak – nastąpią niewątpliwie nowe mianowania. Zacznijmy od szefa IPN: wiele razy nie zgadzałem się z Jego stanowiskiem – trzeba jednak przyznać, że pozwalał On prokuratorom i historykom IPN mówić prawdę. Nie całą, oczywiście – ale prokuratorzy nie są od mówienia całej prawdy, a tylko o tym fragmencie, który służy oskarżeniu. Istnieje poważna obawa, że teraz z ujawnianiem prawdy będzie kiepsko. Zginął Prezes NBP. Istnieje obawa, że Jego następca będzie parł pełną parą do likwidacji złotówki i wprowadzenia €uro. Macherzy od zarabiania na zawirowaniach finansowych spieszą się, by się na tym obłowić. A prywatnie: zginęło dwoje moich przyjaciół: Bożena Mamontowicz-Łojkowa, wdowa po naszym wybitnym historiozofie, Jerzym Łojku, prezeska Polskiej Fundacji Katyńskiej – i Stefan Melak, prezes Komitetu Katyńskiego. Myślę, że Ich dusze są zadowolone, że śmierć spotkała Ich w drodze na uroczystości w Katyniu…

Być może – jak proponuje wiele osób (dzwonił np. do mnie w tej sprawie Aleksander Pruszyński, ale takie głosy słyszałem i na ulicy w Warszawie, przed kościołem garnizonowym) – urządzić Im pogrzeb na kwaterze katyńskiej? Chyba by tego chcieli? Oczywiście już zaczęły się spekulacje, czy ten wypadek to przypadek, czy sabotaż. Na razie nic nie wskazuje, by była to czyjaś celowa robota. Wygląda na to, że pilot dwa razy podchodził do lądowania, za trzecim (czwartym?) zobaczył, że jest o 100 m w bok od osi pasa startowego, skręcił, by wejść na właściwą prostą – i zawadził skrzydłem o drzewa. Bardzo przypomina to katastrofę w Mirosławcu…

Znalazłem jednak w swojej poczcie taki list:

Jako pilot oceniam, że sugerowany w mediach błąd pilota jest mało prawdopodobny. Na podejściu do lądowania nie wykonuje się żadnych manewrów typu silne przechylenie lub nagłe zmiany prędkości. A takie silne przechylenie zauważyli świadkowie. Pilot wykonał dodatkowe kręgi nadlotniskowe, aby upewnić się co do warunków lądowania i na tej podstawie podjął uzasadnioną decyzję o lądowaniu. Nieprawdopodobne też jest, aby doświadczony pilot wraz z drugim pilotem pomylili się co do wzrokowej oceny wysokości, nawet w przypadku awarii przyrządów, która jest również nieprawdopodobna. Należy tutaj zauważyć, że mgła jest na ogół z prześwitami i przy dziennym świetle nie stanowi istotnej przeszkody do wzrokowej oceny warunków lądowania. Okoliczności wskazują jednak na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu sterowania. Taką blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed lądowaniem. Przy blokadzie klap lub lotek na prostej katastrofa była nieunikniona, gdyż pilot, nawet zwiększając nagle ciąg, nie był w stanie wyprowadzić mocno przechylonej ciężkiej maszyny, mając wysokość rzędu 50-100 m i prędkość rzędu 260 km/h. Jest wysoce prawdopodobne, że samolot został uszkodzony prostą, ręczną, naziemną bronią. /Ryszard Drozdowicz; Laboratorium Aerodynamiczne Politechniki Szczecińskiej (ZUT)/

Bo rzeczywiście: nikt nie schodzi na wysokość 20 metrów (a drzewa chyba nie są wyższe) na dwa kilometry przed początkiem pasa startowego! Technicy i eksperci będą teraz badać szczątki samolotu. Już widzę oczyma duszy jeden z dwóch scenariuszów:

1) Rosjanie nic nie znajdą. W oczach niektórych będzie to dowód, że zrobili to Rosjanie (a ich eksperci to zataili).
2) Rosjanie cos znajdą. Będzie to dowód, że Rosjanie usiłują skłócić Polaków, sugerując, że ktoś na lotnisku w Warszawie dokonał sabotażu.

A tak przy okazji… Gdy JE Lech Kaczyński leciał do Tbilisi, pilot odmówił lądowania z powodu zupełnie absurdalnego zagrożenia ze strony Rosjan (i lądowanie odbyło się w Azerbejdżanie). Teraz, gdy zagrożenie było realne (lotnisko 15 minut wcześniej z powodu mgły odmówiło przyjęcia rosyjskiego samolotu wojskowego!), pilot zdecydował się na lądowanie. I słusznie. Ja, gdy się spieszę, ryzykuję często swoim życiem. Dlaczego swoim życiem nie może zaryzykować prezydent?!?

Mnie się podoba to, że zaryzykowali. I nawet podoba mi się to, że najwięcej łez z okazji śmierci Pana Prezydenta wylewają ci (w tym „cały naród niemiecki”!), którzy by go najchętniej sami utopili w łyżce wody. Już widzę, jakie peany będą wygłaszać na moim pogrzebie…

REKLAMA